Finansowa rzeczywistość

Miało być pięknie. Jeszcze w połowie ubiegłego roku prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz w duecie z podsekretarzem stanu Jackiem Foksem jednym głosem zapewniali, że na terenie Akademii Wychowania Fizycznego powstanie nowy 50-metrowy basen. I to nie jakaś tam sadzawka, tylko kryta pływalnia z trybunami. W obiekcie tym mieli się najpierw moczyć uczestnicy Igrzysk Sportów Nieolimpijskich w 2017 roku, a następnie doskonalić swoje umiejętności studenci AWF. No i po pół roku od dziarskich zapowiedzi do ministerstwa nie wpłynął nawet wniosek o dofinansowanie tej inicjatywy. 

Dlaczego? Otóż Ministerstwo Sportu i Turystyki może dać 70 procent pieniędzy na realizację takiej inwestycji, czyli jakieś 42 miliony złotych. Resztę musi dołożyć AWF. A uczelnia pieniędzy nie ma. Co więcej, nie będzie też miała czterech milionów rocznie na utrzymanie pływalni. Na magistrat AWF nie może liczyć, bo, jak twierdzi prezydent Dutkiewicz, „miasto nie może, zgodnie z prawem, tych pieniędzy uczelni przekazać”. Może natomiast za własne pieniądze wybudować basen w innym miejscu Wrocławia. Gdzie? Tego Rafał Dutkiewicz póki, co nie chce zdradzić.

Fachowcy od historii sportu przypominają, że podczas igrzysk olimpijskich w Atenach zawodnicy pływali w odkrytym basenie, więc nieolimpijczycy mogą się pławić w basenie przy ulicy Wejherowskiej, zaś ekolodzy proponują, aby wszystkie wodne konkurencje rozgrywać w fosie miejskiej. W końcu, jeżeli dyscypliny są nieolimpijskie, to powinny być również rozgrywane w miejscach niestandardowych i to po minimalnych kosztach organizacyjnych. Wystarczy tylko oczyścić wodę, wytyczyć taśmami tory i na brzegach postawić przenośne trybuny, czyli szybko, tanio i zgodnie z naturą.

Jednak na dzień dzisiejszy władze miasta mają ważniejszy problem do rozwiązania. „Duma Miasta”, czyli stadion do piłki kopanej i imprez wszelakich, niby jest oddany do użytku, ale nadal brakuje mu systemu zarządzania elektroniką, oraz wykończenia części pomieszczeń biurowych. Na dokończenie prac potrzebne są pieniądze, a tych w formie kredytu nie chce dać bank. No więc miasto szuka tzw. kasy na różne sposoby. 

Po pierwsze, do połowy roku będziemy ciąć koszty i strukturę, ile się da – zapowiada Adam Burak, rzecznik prasowy spółki, która jest operatorem wrocławskiego stadionu. – Na razie zwolniliśmy 7 osób, więc w spółce zostało 50 etatów. Do czerwca zredukujemy zatrudnienie o dalsze 30 procent. O połowę obniżone zostały też premie, a niektórym pracownikom obcięto pensje.

Po drugie, miasto będzie się procesować z wykonawcą o obniżenie kosztów realizacji obiektu o kilkanaście milionów złotych.

Po trzecie, miasto pozwie do sądu spółkę Dynamicom, która w ubiegłym roku zorganizowała na wrocławskim stadionie koncert zespołu „Queen” oraz turniej piłkarski „Polish Masters” i winna jest magistratowi 8 milionów złotych. Rzecz jednak w tym, że spółka ogłosiła upadłość, a jej kapitał zakładowy wynosi zaledwie 100 tysięcy złotych. 

 – Wykorzystamy wszystkie możliwości prawne, by odzyskać należne miastu pieniądze. Jeśli będzie trzeba, także od członków zarządu spółki Dynamicom – zapowiada Paweł Czuma, rzecznik magistratu. No cóż, pożyjemy, zobaczymy.

A póki co, to alleluja i do przodu. W naszym mieście, po raz pierwszy od czasów Robin Hooda i Wilhelma Tella zostaną zorganizowane zawody Pucharu Świata w łucznictwie. 400 łuczników z ponad 50 państw będą miotać strzały z łuków klasycznych i bloczkowych przy Stadionie Olimpijskim oraz przy Hali Ludowej. Dlatego też, na wszelki wypadek, w dniach od 19 do 25 sierpnia wrocławianie powinni skorygować swoje trasy spacerów. Wprawdzie będą to znakomici zawodnicy, ale przecież nawet Wilhelmowi Tellowi nie zawsze udawało się trafić w jabłko.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*