Wzruszył mnie niebywale poseł Sawicki oznajmiający, że jest tak bardzo przeciw rządowemu projektowi ustawy o związkach partnerskich, że nawet tego projektu nie przeczytał. Niby nic nowego w polskiej polityce, bo już były wielkie demonstracje obywateli przeciw filmom, których nie widzieli, przeciw książkom, których nie czytali, czy przeciw ludziom, o których – zanim nie poszli na demonstrację – nigdy nie słyszeli.
Więc niby nic nowego, ale jednak pan poseł jest członkiem koalicji, która wygrała wybory obiecując wyborcom właśnie legalizację związków partnerskich, a też dekryminalizację aborcji, rzeczywiste rozdzielenie państwa od Kościoła, czyli mówiąc ogólnie, przywrócenie europejskich standardów prawnych. Przed wyborami PSL był gotów w tych sprawach do rozmów i kompromisów, do czytania projektów też, a po wyborach oznajmił, że żadnych ustępstw nie będzie.
Oczywiście torpedowanie przez koalicjanta zmian, których obietnice dały tej koalicji zwycięstwo wyborcze, jest zjawiskiem w polityce niecodziennym, szczególnie przed kolejnymi ważnymi wyborami, tym razem prezydenta. Ale – jak to ujął poseł i wicepremier Kosiniak-Kamysz – ważniejsze są zasady od słupków poparcia. Nawiasem mówiąc, identyczne rozumowanie kazało partii Razem – w poglądach biegunowo różnej od PSL – ogłosić, że opuszcza koalicję i przechodzi do konstruktywnej opozycji. Bo albo wszystko, albo nic. O ile jednak decyzja Zandberga mało kogo obchodzi, o tyle na PSL, a szczególnie posła Sawickiego, wylewa się morze hejtu w Internecie: że piąta kolumna, zaścianek, średniowiecze…
I tu trzeba konieczne zaprotestować. Średniowiecze bynajmniej nie było takie ciemne, jaki jest przesąd, i wcale nie jest takie pewne, czy poseł Sawicki, będący w intelektualnej czołówce peeselowskich głowaczy, znalazłby uznanie w intelektualnej czołówce średniowiecznych myślicieli. Bo warto wiedzieć, że już w XII wieku najprzedniejsze umysły zajmowały się związkami partnerskimi. Oczywiście, nie tak je wówczas nazywano i nie zajmowano się problemami LGBT, jednakowoż gruntownie rozpatrywano prawne aspekty małżeństwa: kiedy ono jest ważne, jakie warunki legalności muszą być spełnione itd.
Otóż w XII wieku Kościół był siłą postępową i próbował pogodzić względy doktrynalne (że małżeństwo jest świadomie zawarte przez zainteresowanych) z zakorzenionymi od wieków obyczajami i tradycją (że to głowa rodu, ojciec, oddaje córkę lub żeni syna i oboje nie mają w tej sprawie nic do powiedzenia). Z jednej strony była więc świętość i prawa rodziny, a z drugiej – mówiąc dzisiejszym językiem – prawa obywatelskie. Tym problemem zajęli się dwaj najwięksi ówcześni teolodzy – Gracjan z Bolonii i Piotr Lombard.
Pierwszy w swoim wielkim dziele „Concordia discordantium canonum” uzasadniał, że dwoje kochających się mogło zawrzeć ważny ślub tajnie i bez niczyjej zgody. Tym samym Gracjan poparł rozstrzygnięcie wcześniejszego o 6 stuleci Kodeksu Justyniana, że konkubinat stanowi formę małżeństwa. Nie trzeba żadnych ceremonii ślubnych, bo rozpoczęcie współżycia jest wystarczającym dowodem zawarcia małżeństwa. Nie zgodził się z uczonym kolegą Piotr Lombard, również absolwent uniwersytetu w Bolonii, biskup Paryża i doktor teologii uczelni Notre Dame. W swoim wielkim dziele „Quattuor Libri Sententiarum” stwierdził, że, owszem, nie musi być kościelnych formalności ani obrzędów, ale – aby małżeństwo było ważne – młoda para musi publicznie zadeklarować, że od tej chwili są małżeństwem. Czyli żadnych tajnych ślubów, mętnych konkubinatów i partnerskich związków.
Trwający przez następnych kilkadziesiąt lat spór kompromisowo rozstrzygnął papież Aleksander III uznając, że – mówiąc w skrócie – można się poślubiać tak czy tak, byle nastąpiło skonsumowanie związku.
Myślę, że pan poseł Sawicki wraz ze swoim koleżeństwem z PSL i PiS znakomicie odnaleźliby się w tej średniowiecznej dyspucie. Niekoniecznie, rzecz jasna, czytając opasłe tomy dzieł Gracjana i Piotra Lombarda. Zresztą, ówcześni zainteresowani też raczej nie czytali, ale papieski kompromis zaakceptowali. I żeby nie żyć na kocią łapę, konsumowali: dziewczęta były gotowe w wieku lat 12, a chłopcy 15.
Nie wiem, czy poseł Sawicki zaakceptowałby taki kompromis.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis