Marka Twaina czytywałem dawno, ponad 60 lat temu, warto było. Utkwiła w mej pamięci scena sądu z powieści „Książę i żebrak”. Przypomnijmy: młody Edward (Edward VI, syn Henryka VIII, tego od 6 żon) zamienił się z żebrakiem Tomem ubraniami i żył przez jakiś czas jak żebrak, zaś Tom, żebrak, był księciem i różne tych bohaterów spotykały w związku z tym przygody. Między innymi była sądowa sprawa o kradzież prosięcia.
Ówczesne angielskie prawo za kradzież rzeczy o wartości przekraczającej ileś tam pensów (nie pamiętam już ilu) nakazywało karać sprawcę śmiercią. Bez względu na wiek sprawcy. Kobieta, której prosię ukradziono, przeraziła się jednak takiego wyroku i, aby uratować życie chłopca, znacznie zaniżyła przed sędzią wartość prosięcia. Na tyle, żeby sprawcę ukarano chłostą.
Ciekawe, czy minister Ziobro czytał w dzieciństwie tę powieść. Z jednej strony mam wątpliwości, gdyż dziecięcy nawyk czytania ze zrozumieniem zazwyczaj pozostaje na całe życie, z drugiej jednak strony jest możliwe, że tę lekturę z musu przeczytał, ale przesłanie Marka Twaina pojął osobliwie.
Mark Twain otóż pisał tę powieść pod koniec XIX wieku, kiedy to powoli kształtowała się w cywilizowanym świecie nowoczesna teoria prawa. Taka mianowicie, że znaczenie zapobiegawcze ma nie surowość kary, ale jej nieuchronność i adekwatność do czynu, oraz, że wobec dzieci stosuje się inne kryteria odpowiedzialności za czyny karalne, niż za przestępstwa dorosłych. Ponadto, że przy wymiarze kary trzeba oceniać nie tylko czyn, ale i intencje sprawcy, co dzisiaj jest oczywiste (że inna kara jest dla morderstwa z premedytacją, a inna za niezamierzone, przypadkowe zabójstwo), ale jeszcze w XIX wieku było dyskutowane.
Przypowieść o sądzie nad Tomem miała młodym czytelnikom pokazać, jak absurdalne i zbrodnicze były systemy prawne w przeszłości (w XVI wieku, kiedy rozgrywa się akcja powieści, przestępców ćwiartowano, rozrywano końmi, a za kradzież chrustu obcinano uszy itd.). Ale nie tylko. Autor chciał też młodzieży powiedzieć, że złe prawo rodzi złe uczynki. Kiedy bowiem sądowa rozprawa dobiegła końca, jakiś wredny typ chciał wykorzystać sytuację i wymusić na kobiecie sprzedaż mu tego prosiaka za cenę, jaką podała sądowi, bo inaczej – zaszantażował nieszczęsną – powie sądowi, że skłamała i poniesie karę ona, a dzieciak zawiśnie.
Nie wiem, powtarzam, czy minister Ziobro czytał Marka Twaina, a tym bardziej nie wiem, czy czytuje współczesnych teoretyków i praktyków prawa. Obawiam się, że wątpię. Być może całą tę współczesną prawniczą literaturę uważa za lewacką patologię. Bo on głosi jedną tylko prawdę: że kary mają być sroższe, profilaktyka jest bez sensu, a resocjalizacja to mit. Jakby za wzór uznawał kodeks Hammurabiego (oko za oko, ząb za ząb, żadnych niuansów) oraz stosowne wersety Biblii (cudzołożnicę i sodomitę ukamieniujesz). Na jego więc wniosek 7 lipca Sejm przyjął ustawę, która pozwala karać 14-latków, jak dorosłych. Nie rozumiem dlaczego dopiero 14-latka; w XVI wieku można było powiesić 10-latka (jakoś tyle miał przyszły Edward VI w powieści Twaina), więc przed ministrem jeszcze dużo pracy i na pewno kolejne nowelizacje przed nami.
Czytam, że w znowelizowanym kodeksie taka sama kara grozi za rozbój z użyciem broni palnej i za nierzetelne prowadzenie dokumentacji działalności gospodarczej, a kradzież drzewa w lesie o wartości 10 mln karana będzie surowiej niż gwałt (co z chrustem?). Jakoś skromnie. Za Bieruta i Gomułki za przestępstwa gospodarcze groziła kara śmierci, więc nie wiem dlaczego minister Ziobro jest taki łagodny. Bo nie ma kary śmierci? Ależ może być, wystarczy uruchomić TVP i zrobić referendum.
W książce „Książe i żebrak”, jak to w powieści dla dzieci, wszystko kończy się dobrze. Żebrak nie wraca do żebrania, ale zostaje przyjacielem króla, a król – po licznych doświadczeniach i poznaniu życia ludu – zostaje dobrym królem, który znosi najbardziej barbarzyńskie prawa. Bo to była powieść dla dzieci, które nie pójdą siedzieć…
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis