Statystyki alarmują. Wedle ubiegłorocznych danych Najwyższej Izby Kontroli prawie co trzeci uczeń szkoły średniej nie chodzi na zajęcia wychowania fizycznego. Na niższych etapach kształcenia sytuacja też nie wygląda różowo.
Raport NIK „Wychowanie fizyczne i sport w szkołach publicznych i niepublicznych” podsumowuje efekty reformy i działań, podjętych w celu zachęcenia uczniów do częstszego pojawiania się na zajęciach WF-u i uprawiania sportu.
Niestety, liczby wciąż nie zadowalają. Ćwiczeń unika średnio 30% uczniów szkół ponadgimnazjalnych, 23% gimnazjalistów i 15% dzieci w klasach IV-VI szkoły podstawowej, przy czym zwolnienia całoroczne ma tylko część nieobecnych. Sami uczniowie za przyczyny niskiej frekwencji uznają nieciekawie prowadzone zajęcia oraz niedyspozycje zdrowotne, a także zbyt trudne ćwiczenia czy ogólny brak zainteresowania sportem i rekreacją.
Prof. dr hab. Alicja Chybicka, prezes Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego, upatruje przyczyn wysokiej absencji w czym innym: lęku niektórych dzieci przed wykluczeniem i wyśmianiem przez rówieśników w przypadku niepowodzeń oraz obawie, że ocena z WF-u zaniży wysoką średnią.
„Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”
Reforma programowa Ministerstwa Edukacji Narodowej z 2009 r. miała na celu m.in. poprawę atrakcyjności programu zajęć z wychowania fizycznego. Wprowadzała zwiększenie godzin WF-u do 4 tygodniowo w szkołach podstawowych i gimnazjach, pozwalała też na realizację wybranych przez uczniów treści (w grupach międzyklasowych). Wstępnie założono, że zajęciom do wyboru poświęcone zostaną dwie godziny lekcyjne w tygodniu. Jednak nie był to podział obowiązkowy i szkoły mogły dowolnie modyfikować proporcje godzin:
– Nasi uczniowie przez dwie godziny tygodniowo realizują program, a jedna pozostała do ich wyboru. Składali oni na początku roku szkolnego deklarację, w zajęciach jakiego rodzaju chcą uczestniczyć i mieli bardzo szeroki zakres propozycji z naszej strony – mówi dr Danuta Daszkiewicz-Ordyłowska, dyrektor XII Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Chrobrego we Wrocławiu.
Niestety, nie we wszystkich szkołach uczniowie mają wybór, na co wskazuje sprawozdanie Kuratorium Oświaty. Ilość placówek, w których realizowane są zajęcia z wyboru, wzrasta jednak z roku na rok.
Wrocławskie Centrum Doskonalenia Nauczycieli organizuje specjalne konferencje dla wuefistów, na których mogą wymienić się doświadczeniami i spostrzeżeniami oraz zapoznać się z opiniami naukowców-specjalistów:
– Na ostatniej konferencji padła propozycja tworzenia bloków zajęciowych – powiedzmy najpierw jakiś czas tylko siatkówka, potem tylko piłka nożna, potem tylko koszykówka itp. Moim zdaniem jednak, jeśli uczeń nie lubi sportów zespołowych, to tym sposobem zostałby dla wuefisty „stracony” – mówi Renata Mauer-Różańska, dwukrotna złota medalistka IO, przewodnicząca Komisji Sportu i Rekreacji Urzędu Miejskiego Wrocławia.
Dla każdego coś innego
Istotnym problem jest właściwa ocena ucznia i jego osobistych możliwości. Nie każde dziecko jest przecież jednakowo sprawne ruchowo i trudno od wszystkich wymagać takich samych postępów i wyników.
Według prof. Alicji Chybickiej, wyznacznikiem powinno stać się badanie poprawy stanu fizycznego konkretnego ucznia:
– Ale indywidualizacja zajęć napotyka, niestety, na pewien opór prowadzących, bazujących licznie na przyzwyczajeniach – dodaje.
Na zajęciach w szkołach nieodłączny jest także element rywalizacji: – Z tego powodu dziecko mniej sprawne może się czuć wykluczone, zwłaszcza w sportach zespołowych. Dochodzi do pewnej spirali wykluczenia – dziecko słabsze ruchowo nie ćwiczy swoich umiejętności, ponieważ nie gra lub gra mało dlatego, że jest słabsze – tłumaczy Mauer-Różańska.
Średnio 12% uczniów uznaje, że ćwiczenia, jakie wykonują na zajęciach wychowania fizycznego są za trudne i ponad ich możliwości. Powodem może być brak wuefistów na wczesnym etapie kształcenia: w klasach I-III szkoły podstawowej. Choć niektórzy wychowawcy współpracują z wuefistami, to jednak większość dzieciaków nie jest do wysiłku właściwie przygotowana i stawiane przed nimi w klasach późniejszych wymagania mogą wydawać się za wysokie.
Potwierdzają to statystyki, bowiem właśnie w klasach IV-VI szkoły podstawowej najwyższy jest odsetek dzieci opuszczających zajęcia WF-u z powodu zbyt trudnych ćwiczeń (18%). Warto zwrócić uwagę także na aspekt psychologiczny: oprócz wspomnianej obawy przed wykluczeniem z grupy z powodu mniejszej sprawności ruchowej, istotne są bariery wynikające z braku akceptacji własnej cielesności, które pojawiają się u starszych dzieci.
Dla ucznia otyłego lub z widoczną wadą postawy, fakt zbiorowego przebierania się w szatni może być bardzo stresujący. Łatwo wtedy stać się dziecku ofiarą drwin, ważne jest więc zadbanie o to, by zajęcia sportowe nie wiązały się z niepotrzebnym stresem i nie były tak kojarzone.
– Zajęcia z gimnazjalistami dzielę na część, podczas której wykonują oni ćwiczenia pod moim okiem, oraz na część dowolną, kiedy mogą samodzielnie, na różne sposoby ćwiczyć. Dzieci nie wykonują niczego ponad swoje siły i możliwości, a wiele z wprowadzanych na zajęciach ćwiczeń mogą wykonywać samodzielnie w domu. Uczniowie chętnie przychodzą na nasze spotkania, głównie za sprawą tego, że nie muszą ciągle czuć na sobie presji ze strony prowadzącego. Stawiamy przede wszystkim na ruch, aktywne spędzenie czasu, a nie na konkretne wyniki – tłumaczy Renata Mauer-Różańska, która prowadzi nieodpłatne zajęcia sportowe z młodzieżą gimnazjalną w ramach programu „Kumulacja Aktywności”. Trzeba przyznać, że jest to metoda efektywna, ponieważ podopieczni wytrwale ćwiczą dwa razy w tygodniu mimo wieczornej pory zajęć oraz nie najłatwiejszego dojazdu do sali gimnastycznej na ul. Świątnickiej na Księżu Małym.
Kto jest odpowiedzialny?
Choć powody zwolnień z zajęć wychowania fizycznego są różne, tak naprawdę nawet przewlekła choroba lub dysfunkcja nie musi uniemożliwiać dzieciom ćwiczeń. – Najbardziej szkodliwy jest zastój – tłumaczy prof. Chybicka. – Nawet dzieci chore na nowotwory regularnie ćwiczą wedle swoich możliwości i starują w onkoolimpiadach. Należy także położyć duży nacisk na sporty rehabilitacyjne oraz gimnastykę korekcyjną, ponieważ 40% dzieci polskich ma wady postawy.
Niestety, często zamiast specjalistycznych ćwiczeń wystarcza całoroczne zwolnienie. – Nie prowadzimy zajęć z gimnastyki korekcyjnej, ponieważ nie otrzymaliśmy żadnych zgłoszeń od uczniów. Ci, którzy wymagają specjalnego toku ćwiczeń, mają całoroczne zwolnienia z wychowania fizycznego – mówi Danuta Daszkiewicz-Ordyłowska, dyrektor XII LO we Wrocławiu.
Kto odpowiada za bezpodstawne zwalnianie dzieci z zajęć ruchowych?
– Pediatrzy są szkoleni, by nie wystawiać niepotrzebnie zwolnień z wychowania fizycznego – mówi Alicja Chybicka.
W sieci można znaleźć opinie, że lekarze bywają niejako przymuszani przez rodziców do wypisania zwolnienia. Trudno zweryfikować te podejrzenia. Całoroczne zwolnienia lekarskie obejmują od 2% uczniów w szkołach podstawowych do aż 12% w szkołach ponadgimnazjalnych. Ten rodzaj zwolnień nie jest w żaden sposób kwestionowany, zwłaszcza że widnieje na nim podpis i pieczątka konkretnego lekarza – ogólnego lub specjalisty – który, jako znawca, powinien odpowiedzialnie podejmować taką a nie inną decyzję.
80% wszystkich zwolnień stanowią pisma od rodziców lub od samych uczniów, gdy są oni pełnoletni. – Rodzice najlepiej znają swoje dzieci i starają się oszczędzić im pewnych stresów. Ograniczenie czy niehonorowanie zwolnień od rodziców wcale nie zmieni podejścia do WF-u dziecka zniechęconego i zestresowanego sposobem prowadzenia zajęć. Wykazywać będzie ono małą aktywność lub unikać lekcji wychowania fizycznego nawet poprzez ucieczki – tłumaczy Mauer-Różańska.
Ratunkiem mogłaby być współpraca zarówno rodziców, na których barkach spoczywa odpowiedzialność za uświadomienie dzieciom potrzeby aktywności fizycznej, jak i nauczycieli-wuefistów, którzy powinni dostosować program zajęć do indywidualnych możliwości i predyspozycji ucznia, oraz lekarzy, by dziecku z wadą postawy czy dysfunkcją zalecali przede wszystkim konkretne ćwiczenia ruchowe.
Aktywność poza murami szkoły
W celu poprawy kondycji fizycznej młodego pokolenia powstają liczne programy oraz inicjatywy szkolne.
– Prowadzimy 4 koła sportowe, na które uczniowie bardzo chętnie przychodzą. Zachęca ich dodatkowo nowa hala sportowa oraz siłownia – mówi dyrektor Daszkiewicz-Ordyłowska.
Ministerstwo Edukacji Narodowej wprowadziło mający formę konkursu program „Szkoła w ruchu” – z samego Wrocławia zgłosiło się jednak do niego jedynie 12 szkół.
Fundacja LOTTO Milion Marzeń zorganizowała wspomniany program „Kumulacja Aktywności”, który miał na celu aktywizację sportową gimnazjalistów poprzez zajęcia z wybitnymi sportowcami. Renata Mauer-Różańska tłumaczy:
– Dziś moja grupa liczy 18 osób, z czego 7 stanowią trenujący strzelectwo. Początkowo mieliśmy pewien problem z naborem, ponieważ prowadzący dostali materiały szkoleniowe w różnym czasie. Ja otrzymałam je na początku października i było za późno, by rozpropagować program w szkołach, bo pierwsze wywiadówki już się odbyły i trudno było przewidzieć termin kolejnych. Zaczęliśmy zajęcia 22 X niewielką grupą uczniów przysłaną przez nauczycielkę z PG nr 3 przy ul. Świstackiego. Potem ci uczniowie zaczęli zachęcać swoje koleżanki i kolegów i tak grupa rozrosła się.
Miasto dodatkowo realizuje od kilku lat program „Trener Osiedlowy”, mający na celu sportowe szkolenie dzieci samodzielnie grających na podwórkach. Obecnie w ramach projektu działa 11 trenerów.
Na pewno wszystkie tego rodzaju projekty i programy zasługują na poparcie. Gdy jednak przyjrzymy się liczbie uczestniczących w nich dzieci, a nie jest ona imponująca, trudno nie odnieść wrażenia, że takie inicjatywy trafiają przysłowiową kulą w płot. Być może receptą jest nastawienie się nie na efekt doraźny i nagły skok słupków procentowych, a na długofalową zmianę w podejściu do aktywności fizycznej. Nie chodzi w końcu o to, by wszyscy Polacy byli znakomitymi sportowcami, ale o to, byśmy nie stali się społeczeństwem kalekim.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis