Wrocław niemal od zawsze znajdował się na szlakach handlowych i migracyjnych, przemieszczanie się jest więc, jak mogłoby się zdawać, częścią kultury tego miasta. Czy jednak Wrocław to dobre miejsce do życia? Czego brakuje mieszkańcom? Zostajemy tu, czy wyjeżdżamy?
Według statystyk wrocławianie wyjeżdżają najczęściej do Niemiec, Anglii, Irlandii i Holandii. Niektórzy emigranci decydują się z czasem na powrót do kraju, trudno jednak stworzyć kompletne ewidencje – z rozmów można wywnioskować, że na stałe wracają nieliczni. Są też tacy, którzy regularnie wyjeżdżają stąd, aby dorobić.
Ludzie, szczególnie młodzi, często zaznaczają, że to nie jest kwestia konkretnego miasta, ale raczej państwa jako takiego.
– Dopiero na obczyźnie zorientowałem się, jak niepoukładanym państwem jest Polska – tłamszące ludzi fiskalizmem i nadmiernym wtrącaniem się ustawodawstwa we wszystkie dziedziny życia. Tęsknię za Polską jako krajem, miejscem, ale nie państwem – mówi Krzysztof, emigrant.
– Dla mnie Polska to „szklane domy”. Kiedy za granicą słyszymy , że w kraju jest teraz nowocześnie, przyjaźnie, jest praca, to aż chce się spakować walizkę i z miejsca kupić bilet, ale wystarczy przyjechać na parę miesięcy i bańka mydlana pęka – opowiada Magda, emigrantka.
Polska jest skontrastowana pod względem zarobków. Wrocław to jedno z miast, do którego ludzie przyjeżdżają do pracy
i to nie tylko z małych miejscowości, ale i z większych miast, tak z kraju, jak i z zagranicy. Swoje siedziby ma tu wiele międzynarodowych firm, a młodzi po studiach – więcej możliwości na rynku pracy.
– Przyjechałam tu do pracy z Krakowa. W mojej branży, czyli w bankowości inwestycyjnej, jest tu łatwiej o pracę – mówi Paulina.
Iwona: – Przyjechałam do Wrocławia z Warszawy, ponieważ dostałam pracę na lotnisku, ale też dlatego, bo był na drodze do Niemiec, a ja wyobrażałam sobie, że tutaj wielu ludzi żyje w połączeniu z kulturą niemiecką – nie myliłam się pierwszą osobą, którą spotkałam na swojej drodze, był Niemiec.
Wszystko tu jest do objęcia wzrokiem, a zarazem miasto tętni życiem, nawet w nocy, i choć obfituje w najróżniejsze wydarzenia i aktywności, jednocześnie wielu z nas znajduje tu spokój małego miasteczka.
– Wszędzie jest blisko. Lubię małomiasteczkowość poszczególnych dzielnic. Całe miasto mogę przejechać na rowerze – mówi pan Robert, wrocławianin.
– Wrocław przypomina mi Rzeszów, jest mały i ciepły – dodaje Paulina.
– Kiedy przyjeżdżam tu z Warszawy samochodem, mam wrażenie, że nikt się nie śpieszy na ulicach, wszystko jest bardziej na luzie – opowiada pan Marek, handlowiec.
Warto dodać, że do Wrocławia przybywają często ludzie, którzy czegoś poszukują i nie zawsze jest to nastawienie materialne. Otwartość ludzi i różnorodność działań sprawiają, że wielu ludzi odnajduje tu to, co chcieliby w życiu robić naprawdę.
– Wrocław, to przytulne miasto. W Warszawie czułam się anonimowa, tu mam większy kontakt z sąsiadami i nie boję się, że jak upadnę na ulicy, to nikt się nie obejrzy – opowiada Iwona. – Jedyna rzecz, jaka mnie zdziwiła, to bardzo wysokie koszty utrzymania, a zarazem mniejsze pensje niż w stolicy.
Dlaczego niektórzy rozczarowują się Wrocławiem?
– Przyjeżdżając do Wrocławia miałem wrażenie, że jest prężnym ośrodkiem nauki, kultury i ogólnie pojetego rozwoju, lecz na własnej skórze doświadczyłem, że w rzeczywistości jest inaczej niż w reklamie – mówi Mateusz. – Wrocław posiada ogromny potencjał, jak i wiele miast Polski, jest tu sporo uczelni, firm i perspektyw na ściągnięcie więcej biznesu, choćby z Niemiec. Oddolne inicjatywy mieszkańców bardzo mi się podobają, ale ogromnym problemem Wrocławia jest to, że nie posiada prawidłowego planu rozwoju przestrzeni publicznej. Często przestrzeń publiczna służy turystom, deweloperom lub firmom. Drogi, pomijając fakt, że często dziurawe, są, moim zdaniem, źle rozwiązane. W wiele miejsc nie opłaca się jechać samochodem, a dzielnice są odgrodzone od siebie albo rzeką, albo obszarami przemysłowymi, które leżą odłogiem i jedynie blokują tranzyt z jednej strony miasta na drugą. Chciałbym żyć w miejscu, gdzie istnieje ład w sferze publicznej, gdzie ludzie współpracują ze sobą i troszczą się o dobro wspólne, a władze biorą pod uwagę oczekiwania obywateli.
– Myślałam, że jest to miasto bardzo nowoczesne, ale po dwóch latach wydaje mi się raczej konserwatywne, ludzie szybko zakładają rodziny. W Krakowie miałam wrażenie, że najpierw ludzie spełniają swoje pasje – dodaje Paulina.
Mieszkańcy jednak kochają swoje miasto pomimo wad.
– Mieszkam tu 12 lat i widzę, jak szybko zmienia się miasto. Oczywiście, nie jest doskonale i mamy wiele problemów, ale tu chce się o tym dyskutować i szukać rozwiązania przy pomocy mieszkańców. Na wszystkie działania potrzeba czasu, a Wrocław moim zdaniem idzie w dobrym kierunku – opowiada Ewa, nauczyciel akademicki.
– Mieszkałam w Brukseli, chciałam się tam osiedlić, miałam dobrą pracę, ale brakowało mi Wrocławia. Wędrowałam też po różnych miastach Polski, ale we Wrocławiu żyjemy wolniej, ludzie są bardziej otwarci. Może powoduje to bliskość gór? – mówi pani Magdalena, właścicielka kwiaciarni w Hali Targowej.
Była emigrantka mówi, że w Polsce przeraża ją arogancja władzy: – Uważam, ze władze Wrocławia robią więcej dla siebie niż dla mieszkańców. Mieszkam na Zakrzowie i wydaje mi się, że mamy obwodnicę tylko dlatego, że prezydent jest z pobliskiego Ramiszowa. Jednak pomimo braków nie zamieniłabym Wrocławia na inne miejsce.
– Podoba mi się, że we Wrocławiu ludzie jeżdzą tak licznie na rowerach – to dla mnie znak, że miasto jest szczęśliwe – dodaje migrantka z Sosnowca.
Wrocław przyciąga ludzi swoim położeniem, bliskością Pragi i Berlina, różnorodnością, życzliwością i potencjałem. To, czy jesteśmy zadowoleni z miejsca, w którym mieszkamy, zależy od wielu czynników: pracy, doświadczenia, potrzeb, statutu finansowego, związku emocjonalnego z miejscem i … naszego własnego nastawienia. W społeczeństwie potrzeba ludzi, którzy chcą działać i zmieniać rzeczywistość, nie zamykajmy się na swoich podwórkach. Wtedy jest szansa, że będziemy szczęśliwsi w naszych miejscach na ziemi.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis