W listopadzie jak co roku wraca temat niedostatku miejsc na cmentarzach miejskich. Problem nie omija Wrocławia, dlatego władze miasta zaplanowały założenie 126 tysięcy nowych do 2028 roku, a także postawienie kolumbarium na kilkaset urn.
Największy problem niedoboru grobów na cmentarzach komunalnych ma Gdańsk. Tak stwierdzili analitycy Unii Metropolii Polskich (UMP), która przed listopadem wydała raport „Miejskie nekropolie” opisujący sytuacje w 12 największych miastach naszego kraju. Władze Gdańska, szukając rozwiązania, zdecydowały się na składanie prochów w mogile zbiorowej. Do podjęcia takiej decyzji skłoniła ich wola mieszkańców, którzy znaczną większość pochówków – 81 procent – przeprowadzają na cmentarzach gminnych, nie na parafialnych lub innych wyznaniowych.
We Wrocławiu ten odsetek jest mniejszy i wynosi 73 procent. W ratuszu mówią, że według szacunków pustych miejsc na komunalnych, których w mieście jest 6, wystarczy na 8-9 lat. Te prognozy nie uwzględniają pozyskanych poprzez likwidację grobów, co we Wrocławiu robi się w przypadku nieotrzymania płatności przez trzy lata, ani składania zwłok lub prochów w grobach grupowych, takich jak rodzinne.
— Aktualnie nowe miejsca do pochówków tradycyjnych, urnowych i w kolumbariach mamy na cmentarzu Psie Pole oraz Pawłowice — informuje Anna Ciesłowska dyrektorka Zarządu Cmentarzy Komunalnych we Wrocławiu (ZZK) w wywiadzie dla Wrocław TV. — W Jerzmanowie dysponujemy wolnymi miejscami w kolumbarium. Pozostałe cmentarze udostępniają miejsca pochodzące z likwidacji grobów i po ekshumacjach.
Budowa na Oporowie i rozbudowa na Psim Polu
Jasne jest, że we Wrocławiu, podobnie jak w innych dużych miastach, potrzebne są nowe miejsca pochówku. Takie mają powstać w dwóch częściach miasta: na Oporowie przy ulicy Awicenny i na Psim Polu przy ulicy Kiełczowskiej. Na Psim Polu chodzi o rozbudowę istniejącego cmentarza (o około 40 tysięcy miejsc), natomiast na Oporowie zaplanowane jest założenie nowego (około 87 tysięcy).
— Plan jest taki, że do 2027 roku zakończymy budowę pierwszego etapu przy ulicy Awicenny, a do 2028 przy ulicy Kiełczowskiej — mówi dyrektorka Ciesłowska. Do tego dochodzi zamiar budowy w przyszłym roku kolumbarium na Osobowickim na ok. 200 nisz. W jednej mieści się zwykle od 2 do 4 urn.
Plan cmentarza przy Awicenny, który pod względem liczby miejsc byłby drugim (za Osobowickim) największym w mieście, istnieje od dawna. Ponad 10 lat temu powstał nawet projekt, ale po takim czasie wymaga aktualizacji. Spółka Wrocławskie inwestycje zatrudni nowego projektanta, którego wybiera w przetargu. Chętni mogą się zgłaszać do 21 listopada.
Projekt wymaga modyfikacji z kilku powodów. Po pierwsze wygasło pozwolenie na budowę, zatem trzeba starać się o nowe. Po drugie zmieniło się otoczenie terenu przeznaczonego pod cmentarz. Pojawiły się domy, zakłady przemysłowe, więc układ dróg dojazdowych wymaga zmiany. Po trzecie w dzisiejszych czasach bardziej uwzględnia się aspekty związane z ochroną środowiska. — Kilkanaście lat temu nikt nie myślał o takich kwestiach jak gospodarowanie wodami opadowymi, zerowa emisyjność budynków. Myślimy nie tylko o zapewnieniu miejsc do pochówków, ale także o środowisku, więc te kwestie chcemy uwzględnić w aktualizowanych projektach — tłumaczy dyrektorka ZZK.
Nowy cmentarz ma być założony na obszarze między ul. Awicenny, Jordanowską, torami kolejowymi i Ślęzą. Przewidziane są groby w ziemi, kolumbaria i miejsca dla zasłużonych. W ratuszu mówią, że pieniądze są zarezerwowane w budżecie – 74,5 miliona złotych. Jeżeli uda się szybko znaleźć projektanta, który wykona zadanie w terminie, prace budowlane mogłyby zacząć się pod koniec 2025 roku. Z kolei rozbudowa na Psim Polu, kosztująca 30 milionów, ma wystartować w połowie 2026 roku.
Urny tak, inne alternatywne – niekoniecznie
W obliczu problemów z miejscami w grobach zachęca się do spopielania zwłok. Na kremację decyduje się coraz więcej osób mieszkających w największych miastach. Udział pochówków urnowych wzrósł w nich od 51 do 60 procent w okresie 2018-2022.
„Wynika z czynników ekonomicznych, wygody rodziny zmarłego, światopoglądu, woli zmarłego lub uwarunkowań cmentarzy komunalnych w poszczególnych miastach (często wynikających z deficytu miejsc grzebalnych)” — czytamy w raporcie UMP.
Ze wszystkich 12 największych miast to we Wrocławiu jest najwyższy odsetek pochówków urnowych – 81 procent. Dla porównania: w Krakowie – 64 procent, w Poznaniu – 56 proc.
— Stają się bardziej popularne. Na przestrzeni ostatnich lat obserwujemy wzrost piętnastoprocentowy — wskazuje Anna Ciesłowska. — Powody są różne. Już nie boimy się kremacji. Dużo ludzi organizuje dochówki, czyli wybiera groby już istniejące. Z powodu konieczności ochrony zabytkowego drzewostanu, często zdarza się, że dochówek w trumnie nie jest możliwy. Wtedy w grę wchodzi tylko urna — zaznacza.
Oczywiście nie wszędzie dominują kremacje. „Przywiązanie części mieszkańców do tradycji (szczególnie w miastach położonych na wschodzie kraju) sprawiają, że pomiędzy poszczególnymi miastami widoczne są wyraźne różnice w stosunku pochówków w trumnie i w urnie” — czytamy w raporcie.
Pochówek spopielonych zwłok jest zaliczany do form alternatywnych i jest wyjątkiem w tej grupie. Polacy przekonują się do urn, ale pozostają sceptyczni wobec innych, takich jak łąki lub ogrody pamięci, cmentarze leśne, rozsypywanie prochów lub przechowywanie ich w domu. Otwartość na nie deklaruje 35-50 procent społeczeństwa, w zależności od konkretnej formy. Zdaniem autorów raportu formy alternatywne wymagają regulacji prawnych, działań edukacyjnych i szerszej debaty publicznej w celu określenia, w jakim stopniu powinny być dopuszczone.
W Polsce legalne jest tylko chowanie prochów w urnie na cmentarzu (w grobie ziemnym albo murowanym), w katakumbach (np. w kościołach) lub w morzu, w przypadku śmierci na statku. Wobec skremowanych obowiązują bowiem takie same przepisy jak wobec zwłok nieskremowanych. Ustawa w żaden sposób nie ustala procedury kremacji ani zasad funkcjonowania krematoriów. Autorzy raportu stwierdzają, że trzeba to zmienić.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis