Nie mam wątpliwości, że dla tysięcy Polaków, którzy na co dzień użerają się z urzędami, urzędnikami i absurdalnymi przepisami, słowa Ryszarda Sobiesiaka były jedyną ważną prawdą wypowiedziana w trakcie obrad sławnej komisji. To były słowa o wszechobecnej niekompetencji, o złym prawie tworzonym przez niedouczonych i zajętych tylko kariera posłów, o duszącej każdą inicjatywę biurokracji, o walce z urzędami i przepisami, jaką musi toczyć każdy, kto w Polsce prowadzi jakąkolwiek działalność gospodarcza.
Lewitujący aż z poczucia swojej moralnej wyższości, ważności i mądrości posłowie ze śledczej komisji (z których tylko jeden, poseł Arłukowicz , zhańbił się normalną pracą, bo był praktykującym lekarzem zanim został politykiem) uznali te słowa za straszną obrazę i bezczelność niesłychaną. Bo kim dla panów posłów, wybrańców narodu jest jakiś tam Sobiesiak , co to robi interesy? Jest nikim, niczym, jakimś tam kombinatorem…
Ja nie wiem, czy biznesmen Sobiesiak składał czy nie składał różnym politykom niestosowne, korupcyjne propozycje. W odróżnieniu od panów posłów, nie oceniam też interesów pana Sobiesiaka – moralne są, czy niemoralne, słuszne czy niesłuszne. Istotne, że są legalne: i kasyna, i automaty, i narciarskie wyciągi.
Dla panów posłów fakt, że pan Sobiesiak pozwolenie na budowę jakiegoś tam wyciągu w Zieleńcu (albo budy z pizzą i parówkami przy wyciągu) otrzymał już po pięciu miesiącach – to jednoznaczny dowód, że korumpował polityków, urzędników i innych ważnych działaczy. Bo normalnie, bez znajomości, układów i korupcji czeka się na takie pozwolenia w Polsce dwa, trzy albo nawet cztery lata.
Co oczywiście posłów nic nie obchodzi. Bo oni nie budują, nie organizują, nie sprzedają, nie kupują. Oni rządzą i sądzą. A jak im to powiedział w oczy ciężko podejrzany świadek – to się obrazili.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis