Pan poseł Kurski dołączył się ze swoim mercedesem do konwoju policyjnego. Owszem, sprytne. Kiedy go złapano zasłonił się poselskim immunitetem. Od razu pokazał policjantom poselska legitymacje i dał do zrozumienia, ze mu mogą…
Jednak sprawa stała się głośna. Pan poseł najpierw przyznał uradowany, ze „jechało się wspaniale”, a później wpłacił – jak powiada – 500 złotych na społeczny pożytek, bo , przyznał, „może nieco przesadził”, ale myślał, że tym więziennym furgonem w konwoju policyjnym jedzie marszałek Borusewicz. A z marszałkiem to, jak należy wnosić, pan poseł by mógł pędzić.
Niejednokrotnie pan poseł Kurski – jak cała gromada z PiS – rozpaczliwie i dramatycznie wołał o uchylenie immunitetów. Przede wszystkim wołał o to, aby nie chronili się za immunitetowa bezkarnością posłowie, którzy popełnili wykroczenia drogowe czy pospolite przestępstwa. Był jak Katon – dopóki dotyczyło to innych posłów, na przykład z PO, Samoobrony czy SLD. Pan prezes Kaczyński, który o szajkach, mafiach, bezkarności przestępców, nieprawnych przywilejach, sprawiedliwości i koniecznej surowości opowiada bez przerwy – tym razem jakoś wypowiada się o tych wartościach niechętnie, a właściwie nic nie mówi.
Teraz pan poseł ma szansę zachować się, jak mężczyzna. Zrzec się w tej sprawie ochrony immunitetowej i powiedzieć: zróbcie ze mną to, co zrobilibyście z każdym innym obywatelem!
Niech się dzieje prawi i sprawiedliwość!
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis