Patologia

Aptekarka, zanim zrealizuje mi receptę z buntownicza pieczątką, każe mi pokazać druk ZUS RMUA. A kiedy szaleję z wściekłości, bo przecież nie noszę w kieszeni zusowskich formularzy, kobieta pokazuje winnego: „Widzi pan, co lekarze robią! Walczą o swoje interesy, a pacjent cierpi”.
To jest ta sama aptekarka, która dwa miesiące temu odmówiła mi realizacji recepty, bo pieczątkę przychodni uznała za nieczytelną. Wtedy mi wyjaśniała: „Niech pan idzie się awanturować w NFZ, oni nam zwracają takie recepty”.

I to jest najkrótszy opis polskiej rzeczywistości. Mentalność Kalego  (jak mnie ukraść, to źle, ale jak ja ukraść – to dobrze) oraz totalny brak wzajemnego zaufania. Profesor Janusz Czapiński  w swoich wieloletnich już badaniach „Diagnoza społeczna” dowodzi, że są Polacy najmniej skłonni w Europie do współpracy, najmniej sobie ufają i są najsilniej egoistyczni.

I to widać na każdym kroku. Ta pomstująca na lekarzy aptekarka też przecież każe mi pokazywać jakieś RMUA, bo mi, po pierwsze, nie ufa, a po drugie – bo ani myśli ryzykować (choćby to ryzyko było mniejsze niż trafienie meteorytu w jej aptekę), a poza tym, tak jest jej najwygodniej. Gdybym był chociaż kuzynem jej szwagra – o, to co innego, wszystko byśmy załatwili bez kwitów i pieczątek.
Lekarze w tej całej sytuacji zachowują się skandalicznie. Tak jak aptekarze – ani myślą ryzykować, że jakiś urzędnik z NFZ powie im kiedyś, że źle wypełnili receptę. Wisi aptekarzom i lekarzom pacjent ze swoimi kłopotami i chorobami, bo wiedzą, że temu urzędnikowi z NFZ też dobro pacjenta będzie obojętne: jak będzie mógł ukarać, to ukarze, bo tak będzie mu najwygodniej.

Tak działa system. Źródłem tej patologii jest ta opisywana przez prof. Czapińskiego zakodowana nieufność. A ta mentalność przekłada się na całe prawodawstwo i praktykę działania Państwa. W końcu w Sejmie, w ministerstwach i na urzędach wszelkich siedzą nieodrodne córki i synowie tej ziemi – pilnujący wyłącznie swojej wygody i swojego interesu!

Ten skandal z obowiązkiem pokazywania jakiegoś RMUA (bo legitymacje ubezpieczeniowe przestały urzędnikom wystarczać!) jest tego chorego systemu najlepszym przykładem. Bo praktycznie w Polsce ubezpieczeni są wszyscy – pracujący, ich rodziny, emeryci i renciści, studenci, bezrobotni, rolnicy itd. Takich, którzy nie mieszczą się w żadnej z tych kategorii – może jest ze 200 tysięcy. Nawet nie 1 proc. Polaków!
I żeby przypadkiem nie przyjąć bezpłatnie u lekarza lub nie wypisać zniżkowej recepty przedstawicielowi tego niespełna procenta nieubezpieczonych – około 8,5 miliona zatrudnionych miesiąc w miesiąc musi od pracodawcy wziąć swoje RMUA i dowodzić swojej uczciwości! Miesiąc w miesiąc idzie na to ponad 200 ton papieru, dziesięć wagonów kolejowych! Ani tych wagonów, ani nerwów i awantur w przychodniach i aptekach urzędnicy nie liczą, posłowie o tym nie myślą.
Bo patologia jest normą.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*