„Bardzo proszę o komentarz – napisał do mnie niedawno jeden z Czytelników – do nagminnego, w prasie, mowie, TV, „w pół do drugiej” zamiast chyba „pół (godziny) do drugiej”.
Inspirujące pytanie, bo liczebnik ułamkowy „pół” jest, myślę, jednym z najbardziej fascynujących. Choć sam w sobie, jako nieodmienny, nie sprawia większych kłopotów językowych, to połączenia, z którymi występuje – już bardzo często tak.
Na ogół oznacza jedną z dwóch równych części jakiejś całości i wtedy towarzyszy mu rzeczownik (w dopełniaczu): zjadłem pół jabłka, kupiłem pół domu, przeszedłem pół drogi, zajęło mi to pół godziny. Specjalnych trudności nie sprawia też jego zapis z przyimkami typu „do, za, od, przez”, (intuicyjnie czujemy, że należy pisać je oddzielnie): myślałem o tym przez pół dnia, seans rozpocznie się za pół minuty, będę do pół godziny, kupiłam coś za pół ceny.
Inaczej jest z przyimkiem „w”.
Ci, którzy mówią „wpół do drugiej” – mając na myśli moment w połowie między dwoma godzinami – nie popełniają błędu. „Wpół” pisane łącznie, to, zgodnie ze słownikową definicją, „w połowie, pośrodku” (ale też – „częściowo, niezupełnie”). Można oczywiście powiedzieć również „pół do drugiej”, obie te formy są poprawne. Tak samo zresztą jak, stosowane wymiennie, sformułowania typu „na wpół przytomny” i „na pół przytomny”. (Ale uwaga, gdybyśmy chcieli zrezygnować z przyimka „na” i powiedzieć o kimś, że był półprzytomny, musimy zapisać to łącznie, bo „pół” w tym przypadku staje się przedrostkiem).
Piszemy też: objąć kogoś wpół, zgiąć się wpół. Ale (już osobno) – zatrzymać się w pół drogi, przerwać komuś w pół słowa, załatwić coś w pół godziny.
„Pół” jest też częścią złożeń – z rzeczownikami, przymiotnikami, przysłówkami, a także różnymi formami czasownikowymi – zawsze pisanymi razem: półksiężyc, półkolonia, półbuty, półpiętro, półmetrowy, półmartwy, półgłosem, półsiedząc, półwisząc, półżartując. Wyjątkowo, jeśli drugi człon w takim złożonym wyrazie pisany jest dużą literą, poprzedzamy go łącznikiem: pół-Polak.
Zasada ta nie dotyczy jednak zestawień. Bo jeśli osobne dwa wyrazy z cząstką „pół” tworzą wspólnie jedno pojęcie, opisując jakiś stan, proces czy cechę – jak „pół jawa, pół sen”, „pół Polak, pół Niemiec”, „pół spał, pół czuwał”, „pół żartem, pół serio” – zapisujemy je oddzielnie. (Mimo że każdy z tych wyrazów z osobna zapisalibyśmy razem: powiedział coś półżartem, zapadł w półsen, był pół-Niemcem).
Warto przy okazji wspomnieć o liczebniku półtora. Jest on pozostałością po staropolskiej formie „wtóry” (drugi). Mamy zresztą do dziś inne jej ślady w języku – w postaci wtorku (drugi dzień tygodnia), powtórek czy wtórności.
Półtora to nic innego jak jeden i pół wtora, czyli jeden i pół drugiego. Z czasem tę jedynkę, jako oczywistą, zaczęto pomijać, a „w”, kłopotliwe w wymowie, zanikło.
O ile jednak „pół” pozostaje nieodmienne, „półtora” ma formy zróżnicowane rodzajowo. Mówimy więc: za półtorej godziny, po półtora roku, półtorej szklanki. Towarzyszący temu liczebnikowi rzeczownik zazwyczaj występuje w dopełniaczu. Wyjątkiem jest konstrukcja „przed półtora rokiem” (analogicznie do „przed rokiem”), w którym to rzeczownik dostosowuje się do przyimka.
Czy odpowiedziałam wystarczająco jasno na wątpliwości Czytelnika? Mam dziwne wrażenie, że jakoś tak – pół na pół. Ale to chyba właściwość tego liczebnika.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis