Poza dobrem i złem

Do szpitala na Borowskiej późnym wieczorem karetka przywozi 90-letniego pacjenta. Stan ciężki, ale nie covid, nikt nic nie wie, rano trzeba się dowiedzieć – tyle dowiadują się jego dzieci, też późni już emeryci.

Rankiem dzieci pytają, na którym oddziale jest ojciec, bo przywiozły niezbędne rzeczy (co trzeba przywieźć, dowiedziały się wczoraj: wszystko!). A pani w informacji odpowiada, że nic nie powie, albowiem jest RODO, a dzieci nie są upoważnione do uzyskiwania informacji. Na argument, że pacjent był nieprzytomny i nie mógł podpisywać upoważnień, kobieta odpowiedziała, że jej to nie obchodzi, takie przepisy. „Piszcie sobie do ministra” – dodała i kazała iść precz.

Przytaczam to zdarzenie nie w zamiarze opisu szpitalnej rzeczywistości w Polsce AD 2021: że mianowicie rodzina musi dostarczać do szpitali paczki z niezbędnym do przetrwania pacjenta wyposażeniem (stos paczek, toreb, pakunków leży w szpitalnym przedsionku na Borowskiej – jak w szpitalach w afrykańskim buszu). Przedmiotem niniejszej refleksji jest stan etycznej, moralnej zapaści połączonej z bezrozumnością i zanikiem śladowej choćby empatii u funkcjonariuszki szpitalnej administracji. Czemu tak postąpiła?

Trzeba wykluczyć lęk przed karą za ujawnienie rodzinie miejsca pobytu pacjenta, bo nawet u nas taki idiotyzm by nie przeszedł! Przeto odmowę rodzinie informacji, gdzie jest tatuś, można wyjaśnić tylko tak: to zła kobieta jest, zły człowiek. Bo to był akt bezinteresownej i bezsensownej wrogości i podłości, i mógłby być dowodem na słuszność twierdzenia, że człowiek z natury jest zły. Z drugiej strony, sanitariusz na OIOM, który się zlitował i równie bezinteresownie w komputerowym szpitalnym systemie odnalazł tatusia w Strzelinie – przeczy tej tezie.

Cóż, pytanie: czy człowiek jest z natury dobry, czy zły? – należy do odwiecznych rozważań filozofów i kapłanów. Najwięksi myśliciele udzielali różnych odpowiedzi i do dzisiaj dylemat pozostaje nierozstrzygnięty. Z powodów praktycznych przyjmuje się wszak, że jest raczej zły. Najpełniej to ujął 400 lat temu geniusz teorii państwa i prawa, Thomas Hobbes: w stanie natury każdy walczyłby z każdym, w związku z tym musi być prawo (czyli kary) i państwo, które prawo egzekwuje. Mówiąc krótko, pojęcie dobra i zła w naturze nie istnieje, a czym jest dobro i zło definiuje dopiero prawo, obyczaje, kultura.

Geniusz Thomasa Hobbesa nie wyjaśnia zatem postępku szpitalnej urzędniczki, wszak w naszej kulturze trzeba powiedzieć dzieciom, gdzie jest chory tatuś. Może więc słowa Ewangelii: „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie” rzucą snop światła na to zdarzenie? Być może, bo przecież nie można wykluczyć, że w identycznej sytuacji ta kobieta nie chciałaby wiedzieć, gdzie jest jej tatuś, co uwolniłoby ją od obowiązku opieki nad umierającym. Zdarza się i tak.

Dlatego zatytułowałem ten felieton tytułem znanej pracy Friedricha Nietzschego – niemieckiego filozofa, o którym jedni mówią, że wielki, inni, że kontrowersyjny, a niektórzy, że świr. On uważał, że pytanie o dobro i zło jest bez sensu, albowiem liczy się wola, liczy się moc działania, reszta to przesądy. Szpitalna urzędniczka mogła, ale nie musiała być ludziom życzliwa. Tak realizowała swoją wolę mocy, demonstrowała swoją władzę. Co prawda, nie o takiej „woli mocy” pisał Nietzsche w dziele „Poza dobrem i złem”, ale kobieta filozofów nie czyta i na pewno była z siebie zadowolona: mogła się postawić poza dobrem i złem. Pryncypialnie!

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*