Pan Włodzimierz z ulicy Inowrocławskiej po lekturze tekstu „Siebie wybieramy” zadzwonił do mnie zirytowany tym, że na trzy dni przed wyborami zniechęcałem ludzi do wyborów. Bo napisałem, że demokracja nie jest systemem dobrym, przeżywa dramatyczny kryzys, gdyż sieci społecznościowe robią ludziom wodę z mózgu, propaganda ogłupia totalnie, więc ludzie się zamykają w swoich bańkach i całkowicie impregnują na inne poglądy, a nawet informacje. Czyli wybierają nieracjonalnie.
Rzeczywiście tak napisałem, bo tak myślę. Ale napisałem też (co pan Włodzimierz przyznał i mnie za to pochwalił), że na wybory koniecznie trzeba pójść, żeby inni nie wybrali władzy za nas. Który to apel spotkał się ze zrozumieniem i mieliśmy na wyborach rekordową frekwencję. Co mnie bardzo ucieszyło, i pana Kazimierza, jak przyznał, też.
Długa i fascynująca była rozmowa z panem Kazimierzem o demokracji, o ludzkich świadomych wyborach. Ale gdy odłożyłem już słuchawkę, pomyślałem, że wybory władzy są tylko jednym z niezliczonych wyborów, jakich każdy z nas dokonuje w każdej chwili. Pytanie: czy wyborów tych dokonujemy w pełni świadomie i czy są to najlepsze dla nas wybory.
Otóż jest to zagadnienie, z którym filozofowie zmagają się od zawsze. Tam, gdzie wymyślono demokrację, w starożytnej Grecji mianowicie, dominowało przekonanie, że nasze czyny, nasze działania większego znaczenia nie mają, albowiem zdarzy się i tak to, co zdarzyć się musi. Najsłynniejsze greckie tragedie o tym właśnie opowiadają: o Przeznaczeniu, którego wola ludzka nie zmieni. Sofokles pięknie pokazał, jak król Edyp, chociaż nie chciał zabić swojego ojca i poślubić własnej matki, uczynił to przecież, bo takie było jego przeznaczenie. Grecy nie przeczyli istnieniu wolnej woli; Edyp czynił to, co uznawał za słuszne i dobre dla niego i Tebańczyków, ale cokolwiek czynił – stało się to, co stać się miało.
W chrześcijaństwie Bóg, który wie wszystko o tym, co było i będzie, jest wszechmocny i wszechwiedzący, obdarzył jednak człowieka wolną wolą. Człowiek może więc dokonać wyboru, postąpić dobrze – zgodnie z Dekalogiem – albo źle, narażając się na potępienie. Jest w tym pewna fundamentalna logiczna sprzeczność, bo jeśli Bóg jest wszechwiedzący, to przecież wie, jak człowiek postąpi, jakiego wyboru dokona. Uwzględnia to teologia protestancka. Mądry Kalwin uznał, że przeznaczeniem jednych jest bycie zbawionymi, a drugich przeciwnie, że wszelkie starania, aby zmienić swój los są nieskuteczne, ale konieczne, aby swoimi czynami i zasługami udowodnić, że jest się w gronie tych pierwszych a nie drugich. Czyli wracamy do greckiego Przeznaczenia.
Współczesna filozofia – bez różnicy, czy jest religijna, gnostyczna czy ateistyczna – zmaga się z problemem wolnej woli jeszcze odważniej i mocniej, bo musi uwzględnić współczesną wiedzę psychologiczną, genetyczną, przede wszystkim tę o ludzkim mózgu. Są dwie szkoły. Jedna zaprzecza istnieniu wolnej woli, albowiem – tak twierdzą jej wyznawcy – to, kim jesteśmy, jak myślimy, co myślimy i jakie w związku z tym decyzje podejmujemy, jest z góry zdeterminowane przez nasze geny, wychowanie, otoczenie i doświadczenia. Druga nie zaprzecza takiej determinacji, ale twierdzi, że mimo to (mimo wyposażenie genetycznego, środowiska, doświadczeń itd.) jesteśmy w stanie dokonywać moralnie słusznych wyborów, mamy wolną wolę. I proszę, znowu mamy problem Przeznaczenia: jest ono czy go nie ma?
I można rozmyślać, czy wynik ostatnich (i wszystkich poprzednich) wyborów parlamentarnych był skutkiem wyrażonej wolnej woli wędrujących do urn 20 milionów Polaków, czy też wynik ten był nieuchronny, bo takie było Przeznaczenie? Wielki filozof i reżyser, Stanisław Bareja, był, zdaje się, zwolennikiem drugiej opcji. W filmie „Rozmowy kontrolowane”, w telewizyjnym przemówieniu Generał wyjaśnia, dlaczego nastał stan wojenny: „Skoro tak się stało, to znaczy, że stać się musiało”. No właśnie.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis