Rodzice zastępczy potrzebni od zaraz

(obraz: Dmitriy Gutarev z Pixabay)

We Wrocławiu obecnie 400 dzieci czeka na rodzinę zastępczą, z czego 100 poniżej dziesiątego roku życia. To nie jest kolejka do adopcji. Rodzicielstwo zastępcze polega na tymczasowej opiece nad dziećmi, które mogą jeszcze powrócić do biologicznych rodziców, gdy ureguluje się ich sytuacja. W tym przypadku nie chodzi o czas, jaki podopieczni spędzą z nami, lecz o gotowość pomocy im tu i teraz – gdy bardzo potrzebują stałego, bezpiecznego miejsca na świecie.

      Małgorzata nie ma własnych dzieci. Ma jednak w sobie dużo determinacji i chęci, żeby czyjś los uczynić choć trochę lepszym. Dlatego zdecydowała się na rodzicielstwo zastępcze. Owszem, były obawy. Jak choćby ta, czy poradzi sobie z tym zadaniem w pojedynkę. Albo czy jej warunki lokalowe są wystarczające – mieszka w 45-metrowym mieszkaniu. Był też naturalny lęk, czy zostanie zaakceptowana, czy w tej nowej rodzinie wzajemnie się polubią. Testy psychologiczne, jakim musi być poddany każdy kandydat na rodzica zastępczego, wypadły w jej przypadku nadzwyczaj pozytywnie. Już wcześniej chciała jak najlepiej przygotować się do tej roli. Zrezygnowała z bardzo angażującej pracy w księgowości i na rok zatrudniła się w żłobku, żeby się sprawdzić. Myślała też o elastycznym zatrudnieniu, bo chciała mieć czas dla dzieci.

       Po dwumiesięcznym, obowiązkowym szkoleniu została od razu zakwalifikowana do zastania rodziną zawodową. Akurat znalazła się trójka rodzeństwa w domu dziecka, które Małgorzata mogłaby objąć opieką „na cały etat”. Rodziny zawodowe podpisują umowę z MOPS-em i pobierają wynagrodzenie. Taka forma pozwala całkowicie zaangażować się w prowadzenie rodziny zastępczej, na zasadzie zawodowej aktywności.

Witajcie w domu

      W czasie całej procedury Małgorzata była przygotowywana na przyjęcie jednego, może dwójki dzieci. MOPS proponuje większą liczbę podopiecznych tym kandydatom, których już dobrze sprawdził i do których ma zaufanie. Ona była nowicjuszką, ale w czasie szkoleń, szeregu rozmów i testów wypadła na tyle dobrze, że uzyskała rekomendację założenia większej rodziny zastępczej. Gdy dowiedziała się, że czeka na nią trójka rodzeństwa – dwóch chłopców w wieku 5 i 10 lat oraz 9-letnia dziewczynka, w pierwszej chwili pojawiło się niedowierzenie i cała gama sprzecznych emocji, od euforii do lęku. Nie znała wcześniej tych dzieci. Poznała je w weekend i praktycznie zaraz mogła je zabrać do domu, bo sąd wydał odpowiednią decyzję.

      Małgorzata ze łzami w oczach wspomina ten moment, gdy przyjechała po dzieci do placówki. – Jak zobaczyłam tę trójkę stojącą ze swoimi bagażami, musiałam się mocno zebrać w sobie, żeby się nie rozkleić – opowiada.  – Najstarszy, który czuł się odpowiedzialny za młodsze rodzeństwo, był bladozielony na twarzy. Widać było u niego przerażenie i stres, bo nie wiedział, co ich czeka i z czym się wiąże kolejna zmiana miejsca. Ale już w samochodzie ciekawość zaczęła brać górę nad strachem. Dzieci zasypywały mnie pytaniami: gdzie będą mieszkać, jaki będą mieć pokój, gdzie będzie ich szkoła.  Początki nie były łatwe ani dla nich, ani dla mnie. Najmłodszy na zmianę otoczenia zareagował wysoką gorączką. Dla mnie to też była ogromna zmiana – jednego dnia nie miałam żadnych dzieci, a następnego miałam ich aż troje. To był szał bodźcowy i prędkości rzeczy, jakie się działy. A w tym wszystkim starałam się otoczyć dzieci opieką, żeby zapewnić je, że są bezpieczne i że jest to zmiana na lepsze – dodaje.

     Na początku dzieci były spięte, bo bały się, że ich zachowanie może rozczarować ich zastępczą mamę. Nie pozwalały sobie na spontaniczne przejawy radości czy złości. Małgorzata poznała, że zaczynają się czuć bezpieczne właśnie po tym, że śmiały się czy płakały, bo przekonały się, że mogą przy niej być sobą i są akceptowane.

Między rodzinami

     Decyzja o rodzicielstwie zastępczym wiąże się ze świadomością, że zazwyczaj gdzieś są biologiczni rodzice, którzy przeżywają kryzys, ale jeśli go przezwyciężą – odzyskają pełne prawo do opieki nad potomstwem. Dzieci trafiają do pieczy zastępczej, bo w ich rodzinach wystąpiły uzależnienia, przemoc, osadzenie w zakładach karnych i współwystępujące problemy, jak brak pracy, mieszkania,  kompetencji wychowawczych czy niedojrzałość emocjonalna. Ustawa mówi, że najmłodsi poniżej 10. roku życia nie powinni być w placówce, dlatego ich w pierwszej kolejności umieszcza się w rodzinnej pieczy zastępczej.

       To nie jest adopcja, gdzie zostaje się wyłącznym opiekunem oraz zyskuje takie same prawa, jak rodzice biologiczni. Rodzicielstwo zastępcze jest tymczasowe. – Biologiczna mama zawsze pozostanie dla dziecka tą pierwszą i najważniejszą – mówi Małgorzata. – Trzeba to zaakceptować, żeby potem nie czuć frustracji. Bywa, że to boli. Na co dzień dźwiga się całe brzemię opieki. Mama biologiczna da lizaka w czasie jednego, godzinnego widzenia w tygodniu, a i tak będzie to najlepszy lizak na świecie. Ja od razu sobie powiedziałam, że nie chcę wchodzić w miejsce rodziców biologicznych. Nie konkuruję z nimi i zawsze wypowiadam się o nich z szacunkiem.  Ustaliliśmy z dziećmi, że mówią do mnie „ciocia” a nie „mama”.  Wiedzą, że nawet jeśli wrócą kiedyś do swojej rodziny, ja nadal pozostanę ich ciocią. Poza domem czasem jednak wolą mówić o mnie „mama”, żeby za wiele nie tłumaczyć rówieśnikom. Dzieci tęsknią za swoją rodziną. Widzenia z mamą zawsze je trochę rozbijają. Jednak jest tym łatwiej, im my mamy lepszą relację.

     Spotkania z rodzicem biologicznym odbywają się w MOPS-ie pod okiem koordynatora, który jest przydzielony do każdej rodziny. Opiekun tymczasowy w nich nie uczestniczy. Częstotliwość tych spotkań uzależniona jest od danej sytuacji. W przypadku podopiecznych Małgorzaty dotąd były to cotygodniowe widzenia, ale teraz będą odbywały się co dwa tygodnie.

Rodziców dobiera się pod dzieci

     – Zawsze szukamy kandydatów do dzieci, a nie dzieci do kandydatów, jednak bierzemy pod uwagę sytuację jednych i drugich – mówi Monika Jopek, zajmująca się we wrocławskim MOPS-ie rodzinną pieczą zastępczą. – Oczywiście jeśli kandydat wyraża gotowość do zajęcia się dzieckiem do 5. roku życia, nie podeślemy mu czternastolatka. Dla zasady np. nie rozdzielamy rodzeństw. Nie każdy chce przyjąć pod swój dach jedocześnie dwulatka i szesnastolatka. Nikogo do niczego nie zmuszamy – to kandydat musi podjąć decyzję, czy przyjmie dzieci pod swój dach.  Np. mieliśmy samotnego pana, który chce być rodziną zastępczą, ale my go widzimy jako opiekuna tylko dla dziecka starszego, powyżej 10. roku życia i tak zaznaczyliśmy w zaświadczeniu, które jest wydawane na zakończenie szkolenia.  Pracownicy MOPS-u dokładnie analizują predyspozycje i warunki, choćby lokalowe, każdego kandydata i dobierają dzieci pod jego możliwości – dodaje

   Jakie mamy rodziny zastępcze? Najwięcej jest spokrewnionych, zakładanych przez dziadków i rodzeństwo. Tutaj nie są wymagane oświadczenia o niekaralności i źródle dochodów, ale trzeba mieć m.in. aktualne zaświadczenie lekarskie. Kandydaci w tym przypadku nie przechodzą szkolenia. Rodziną niezawodową i zawodową może zostać dalsza rodzina i obce osoby po spełnieniu określonych wymagań. Kandydaci muszą: być niekarani, odbyć szkolenie, przejść testy psychologiczne i pedagogiczne, zaprosić pracownika MOPS-u do swojego domu, żeby sprawdził warunki oraz złożyć oświadczenie o stałym źródle dochodów. Jest też duże zapotrzebowanie na zawodowe, specjalistyczne rodziny zastępcze dla dzieci z orzeczeniami, dysfunkcjami i niepełnosprawnościami. 

    – Ustawa nie określa metrażu mieszkania czy domu, jaki kwalifikowałby do pieczy zastępczej – wyjaśnia Monika Jopek. – Dziecko musi mieć kąt do nauki i do odpoczynku. Ważne jest także oświadczenie o stałym źródle dochodów. Rodzicielstwo zastępcze nie powinno być traktowane jako forma zarobkowania. Wszelkie przyznawane prze MOPS świadczenia przeznaczone są dla dzieci. Czym innym jest sytuacja, gdy powierzamy kandydatowi misję stworzenia zawodowej rodziny zastępczej. Na terenie Wrocławia można zostać rodziną zawodową nawet dla jednego dziecka. Mamy np. sytuację, gdzie małżeństwo zaopiekowało się niepełnosprawnym kolegą syna, któremu umarła mama.

     Bardzo ważne jest dwumiesięczne szkolenie dla kandydatów na rodziców zastępczych, które często weryfikuje, czy ktoś nadaje się do tej roli. Są rozmowy z psychologami i z innymi rodzinami, które już podjęły się tego zadania i mogą podzielić się doświadczeniem. Jeśli ktoś przeszedł pozytywnie szkolenie, otrzymuje zaświadczenie od MOPS-u i może czekać na swoje dziecko. Potem pozostaje jeszcze decyzja sądu o przyznaniu mu opieki zastępczej.

       – Trzeba się liczyć z tym, że w każdej chwili dzieci mogą wrócić do swoich rodziców – przyznaje Małgorzata. –  Ja się cieszę z każdego dnia razem i dziękuję za te dobrodziejstwa, które ta trójka wniosła w moje życie. Musieliśmy wspólnie przezwyciężyć różne trudności, ale w tym czasie przepracowałam więcej, niż przez całe moje wcześniejsze życie. Jeśli ktoś mnie zapyta, czy warto było podjąć się tego zadania, z całą stanowczością odpowiem, że tak. Jest duże wsparcie specjalistów z MOPS-u przy rozwiązywaniu różnego rodzaju problemów. Nie jesteśmy sami. Widząc postępy, jakie robią dzieci, wiem, że jest dobrze.   

     Obecnie we Wrocławiu funkcjonuje 577 rodzin zastępczych, gdzie miejsce znalazło 747 dzieci. W 2023 r. we Wrocławiu 107 dzieci zostało umieszczonych w rodzinnej pieczy zastępczej (spokrewnionej, niezawodowej, zawodowej i rodzinnych domach dziecka). Przeszkolonych zostało 45 osób, z tego 14 kandydatów zostało zakwalifikowanych do pełnienia funkcji rodziny zastępczej niezawodowej.  Zapotrzebowanie nadal jest ogromne.

    Jeśli rozważasz rodzicielstwo zastępcze, umów się z pracownikiem MOPS-u na wstępną rozmowę w zespole przy ul. Wysokiej 6 (tel. 71 78 22 411) . Ona do niczego nie zobowiązuje, a pozwala uzyskać szczegółowe informacje o całym procesie. Najbliższe szkolenie dla kandydatów na rodziny zastępcze planowane jest na luty 2024 roku. 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*