Rozmowa

Nie jestem jeszcze politykiem i nie jestem, niestety, dość nowoczesny, więc nie nagrywałem tej rozmowy. A szkoda! Że jednak jest to wyjątkowe kuriozum, zacytuję z pamięci.

Jest  22 sierpnia, godz. 10.10, szykuję się do wyjazdu za granicę i dzwonię do NFZ. Bo przypomniałem sobie, że chociaż jestem europejsko ubezpieczony, ale nie wiem, czy nie potrzebuję jakichś kwitów. Na wszelki wypadek, odpukać, tfu tfu.

Dzwonię do NFZ. Automat nie mówi mi, jaki klawisz mam wcisnąć w określonej sprawie, ale… dyktuje mi wyraźnym damskim głosem inne numery telefonów. Zapisuję. Dzwonię. Znowu automat. Też surowy damski głos wita mnie w informacji Wydziału Spraw Świadczeniobiorców  i Współpracy Międzynarodowej Dolnośląskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia we Wrocławiu. I proponuje – tym razem już przy pomocy telefonicznych klawiszy – połączenie z interesującą mnie specjalistyczną komórką.  

Miałem różne możliwości i wybieram 1. Damski głos – a jakże, NFZ korzysta z rad konsultantów PR – potwierdza, że połączyłem się z Europejską Kartą Ubezpieczenia Zdrowotnego. Poczem radzi mi, abym sobie wszedł na odpowiednie strony w Internecie i ściągnął interesujące mnie przepisy i formularze. Na szczęście jest opcja: wciśnij klawisz 0 i połączysz się z żywym konsultantem. Łączę się. Oczywiście kobieta, oczywiście surowa i do bólu urzędowa. 

I rozmowa przebiega tak (cytuję z pamięci):

– Dzień dobry. Wyjeżdżam za granicę i czy od ręki załatwię kwity, żebym był na wszelki, odpukać, wypadek ubezpieczony?

– Pokój 22, ulica Dawida, numerki od 8 do 14, wydawanie do 16. Jeśli pan zdąży…

– A jeśli nie zdążę i pojadę bez tych kwitów, to czy – w razie czego – jestem ubezpieczony?

– No nie. Zapłaci pan z własnej kieszeni…

– Ale po powrocie dostanę zwrot, czy tak?

– Ale pana nie wypuszczą.

– No dobrze, zapłacę, przedstawię rachunki i czy dostanę zwrot.

– Częściowy zwrot może pan dostanie…

– Co to znaczy częściowy? Jestem ubezpieczony w krajach UE czy nie jestem?

– Jest pan ubezpieczony, ale oni mają swoje przepisy, a my zwracamy według naszych przepisów. To zależy jakie świadczenie i czy w Polsce jest ubezpieczone.

– No, na przykład złamię nogę w Niemczech, lekarz mi ją złoży, jak w Polsce….

– Nie wiem czy lekarz, nie wszędzie lekarz przyjeżdża…

– Mniejsza o to, lekarz czy sanitariusz. Ale ktoś mi ją złoży i czy dostanę zwrot.

– No nie wiem, to zależy.

– A czy jest wobec tego różnica, czy mam od Was te kwity czy załatwiam je później? Jeśli mam, to nie ma problemu, nic nie płacę?

– Nie wiem, to – już panu mówiłam – zależy od świadczenia, czy u nich jest ubezpieczone czy nie, nie mogę tak powiedzieć.

– Proszę pani, mam 60 lat i na przykład dostanę w Niemczech zawału serca, odpukać, oby nie, i wezmą mnie do szpitala, reanimują…

– Ja nie wiem, jak jest w Niemczech, nie znam ich przepisów.

– Co Pani do mnie mówi!? Zapewniam Panią, że w Niemczech do gościa z zawałem serca przyjedzie karetka i będą go ratować.

– Ale je nie wiem, jak jest w Niemczech, czy przyjedzie lekarz, nie wszędzie lekarz, nie znam ich przepisów…

– To co Pani wie?! Przecież ja zadzwoniłem do wyspecjalizowanej komórki NFZ, to kto ma się znać, jak nie Pani?

– Niech pan nie krzyczy, co sobie pan wyobraża. Ja się znam na polskich przepisach…

Jest to rozmowa, która spisałem natychmiast po jej zakończeniu. Autentyczna, chociaż w niuansach może przebiegała inaczej (jeśli NFZ nagrywa rozmowy – proszę o odtworzenie nagrania). Przypominam: rozmawiałem z konsultantką Wydziału Spraw Świadczeniobiorców  i Współpracy Międzynarodowej Dolnośląskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia we Wrocławiu, specjalistką od Europejskiej Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego.

Czy pani konsultantka specjalistka jest aż tak niekompetentna (to słowo zastępcze) albo aż tak nieżyczliwa? Nie sadzę. Sądzę natomiast, że ma ścisłe dyspozycje od swoich szefów, aby bezwzględnie i totalnie zniechęcać Polaków do korzystania z usług zagranicznych placówek lekarskich, obrzydzać sam pomysł chorowania za granicą i nie pozostawiać żadnych wątpliwości u petentów: mimo aktywnego ubezpieczenia, mimo opłaconych składek, mimo międzynarodowych konwencji, traktatów i ustaw, NFZ zrobi wszystko, co tylko może, aby każdy poniósł finansową karę za kontakt z zagraniczną placówką medyczną.

Jestem świadom, że dramatyczny, katastrofalny stan polskiej służby zdrowia skłania niektórych Polaków do desperackich prób szukania pomocy medycznej czy opieki w krajach Unii Europejskiej. A reakcją NFZ nie jest naprawianie naszej służby zdrowia, ratowanie jej na tyle, aby ubezpieczony Polak mógł znaleźć pomoc w polskim szpitalu, u polskiego lekarza, choćby rodzinnego. Nie – NFZ czyni wszystko, aby Polak nie mógł tej pomocy znaleźć ani w Polsce, ani nigdzie.

Jeśli się mylę, to odszczekam. Może mnie ktoś z wrocławskiego NFZ przekona, że się mylę.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*