W słoneczny piątek, 28 czerwca, na wrocławskim Rynku odbył się głośny happening: przy symbolicznej górze worków ze śmieciami, w rytmie bębnów i gwizdków, mieszkańcy miasta protestowali przeciw wchodzącym właśnie w życie nowym przepisom ustawowym.
Te nowe przepisy sprawiają, że zarządcy wspólnot mieszkaniowych, spółdzielnie mieszkaniowe i indywidualni właściciele nieruchomości tracą wszelką kontrolę nad organizacją i kosztami usuwania odpadów. W konsekwencji nowych przepisów ustawowych już ceny wywozu śmieci wzrosły we Wrocławiu średnio trzykrotnie. A mogą wzrosnąć jeszcze bardziej, albowiem nikt tych cen nie kontroluje i nie weryfikuje – nawet władza, która ten nowy system wymyśliła i wprowadziła.
Dlatego głównym hasłem piątkowej manifestacji było: WŁADZO NIE TAK!
Chodzi o to, że wszystkie obowiązki związane z wywozem odpadów komunalnych z nieruchomości są teraz przekazane gminom. Już nie „produkujący” śmieci – a więc mieszkańcy nieruchomości, nie ich przedstawiciele, czyli zarządy wspólnot, zarządcy czy władze spółdzielni mieszkaniowych – decydują o tym, która firma, w jakich terminach, na jakich warunkach i za jakie pieniądze będzie opróżniała ich przydomowe kontenery. Teraz o tym wszystkim decydują urzędnicy gminni. Tylko oni.
– Jakie mamy gwarancje, że wybiorą firmy najtańsze i najlepsze – pytał Mirosław Lach, przewodniczący Ruchu Społecznego Obrony Mieszkańców, który od wielu miesięcy aktywnie walczy o nowelizację tych wadliwych ustaw i o rozsadek miejskich radnych: organizując masowe manifestacje, śląc do władz petycje, uczestnicząc w posiedzeniach Rady Miejskiej.
– Ustawy „śmieciowe” są antyrynkowe, likwidują konkurencję, uniemożliwiają racjonalny wybór klientom, tworząc w zamian niebezpieczne monopolistyczne warunki do odbioru odpadów. Taki będzie skutek urzędowego przypisania określonym regionom kraju wskazanych instalacji, tak zwanych RIPOK – mówił Mirosław Lach. – Wielkie i bogate firmy zlikwidują konkurencję, przyczynią się do likwidacji tysięcy miejsc pracy w Polsce, a jednocześnie zapewnią sobie w przyszłości monopolistyczny dyktat. Czyli będziemy musieli płacić tyle, ile sobie te firmy zażyczą, albo będziemy mieli we Wrocławiu Neapol. Tak nie może być!
Nie ma też zgody – wołano na manifestacji – na odpowiedzialność zbiorową: że za tych, którzy nie płacą „śmieciowego podatku”, płacili sąsiedzi i żeby za tych, którym nie chce się segregować śmieci, odpowiadali swoimi pieniędzmi ci, którzy uczciwie je segregują.
Manifestacja zakończyła się po prawie godzinie zbiorowym wrzuceniem do skrzynki pocztowej przez zgromadzonych kilkuset kopert z pismem protestem skierowanym do posłów i senatorów. Czytamy w nim m.in.:
W ustawach „śmieciowych” dokonano na niespotykaną skalę sztywnej antyrynkowej regulacji rynku śmieci. Przede wszystkim określone regiony kraju urzędowo przypisano wskazanym instalacjom (RIPOK), tworząc tym samym monopolistyczne warunki do odbioru odpadów. Czy niedługo będziemy musieli leczyć się w jedynym wskazanym szpitalu czy radzić się u wskazanego przez ustawę prawnika?
Żądamy deregulacji rynku gospodarki odpadami!
Oczywistym jest, że takie prawo doprowadzi do likwidacji wielu firm z branży zajmującej się ochroną środowiska i, w konsekwencji, do likwidacji setek miejsc pracy.
Dlatego oczekujemy od Posłów na Sejm RP pilnej zmiany tego prawa i uruchomienie szybkiego procesu naprawczego, aby:
1. zlikwidować zbiorową odpowiedzialność za podatek – bo jeśli ktoś nie segreguje to obecnie inny zapłaci więcej; jeśli sąsiad nie zapłaci podatku drugi zapłaci za niego,
2. wprowadzić kontrolę państwa nad cenami odbioru odpadów – teraz nie ma żadnej kontroli,
3. uniemożliwić tworzenie monopoli – obecnie trzeba wywieźć śmieci tylko do wskazanej Regionalnej Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych,
4. przywrócić mechanizmy wolnorynkowe i konkurencję na rynku odbioru i wywozu odpadów,
5. wprowadzić ograniczenia dla wysokości podatku za śmieci – teraz zrezygnowano w ustawach z mechanizmów ograniczających ich wysokość.
6. wprowadzić rozwiązania prawne zachęcające do ochrony środowiska –- bo wysokie ceny, fiskalizm, zbiorowa odpowiedzialność, brak edukacji ekologicznej tego na pewno nie umożliwiają.
Czy władza te pisma przeczyta i na nie odpowie – to inna sprawa.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis