Spisek

Media ze zgrozą donoszą, że właściciel firmy Amber Gold ma na koncie 6 (słownie: sześć) wyroków skazujących, wszystkie prawomocne, chociaż wszystkie w zawieszeniu. Po sześciokroć nie miał więc prawa kierować instytucją finansową. Ale kierował! Bez problemu w sądzie gospodarczym zarejestrował swoją firmę i siebie, jako szefa, uzyskał stosowne wpisy w KRS, pieczątki, numery i certyfikaty. 

Żeby było śmieszniej, ponoć od dwóch lat jacyś prokuratorzy, funkcjonariusze ABW, inspektorzy Komisji Nadzoru Finansowego kontrolują, prześwietlają i sprawdzają, co się tylko da w firmie Amber Gold i życiorysie jej szefa i właściciela. I co: ani sędziowie rejestrujący, ani inspektorzy KNF, ani prokuratorzy, ani nawet goście z ABW nie trafili na ślad tych 6 (powtarzam: sześciu!) wyroków skazujących!? Niepojęte!

A może nie ma żadnych wyroków skazujących, a dzisiejsze doniesienia to jakaś fałszywka albo prowokacja wiadomych służb i mediów? A może to jakiś spisek? Ale czyj: Tuska i Putina, a może  syjonistów z Al-Kaidą albo też PSL z SLD w porozumieniu z Rydzykiem? A może nie ma żadnego spisku i chociaż są wyroki skazujące i zbieranie pieniędzy od naiwnych – to wszystko odbywało się zgodnie z polskim prawem? I rejestracja firmy, i zbieranie pieniędzy, i finansowanie linii lotniczych. Może służące firmie i jej właścicielowi kancelarie prawne znalazły sposób, żeby ta cała biznesowa konstrukcja nie naruszała żadnych paragrafów?

W istocie cała ta historia obnaża słabość państwa, które – wbrew swojemu absolutnie podstawowemu obowiązkowi – nie zapewnia obywatelom pełni bezpieczeństwa. W tym przypadku bezpieczeństwa finansowego. Bo albo państwo nie potrafiło wyegzekwować przestrzegania prawa – albo też cała działalność Amber Gold była zgodna z obowiązującym prawem. W jednym i drugim wariancie zawiodło państwo. 

Co akurat nikogo dziwić nie powinno. Okazało się przecież niedawno, że można sypać jakąś sól drogową do kiełbas, bo, owszem, ma państwo kilkanaście instytucji zobowiązanych do kontroli producentów żywności, ale te instytucje są bezradne. A poza tym nie mają czasu na kontrolowanie, bo głównym ich zajęciem jest zatrudnianie działaczy i przyjaciół, nie tylko ludowców zresztą. Inny przykład: istnieje potężny kadrowo i kompetencyjnie Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. I tenże UOKiK od wielu, wielu lat nie potrafi (nie chce?) spowodować, żeby umowy, jakie podpisujemy w bankach, były napisane językiem zrozumiałym choćby dla absolwenta studiów wyższych. Nie rozumiemy, co podpisujemy (nie tylko w bankach zresztą), więc często podpisujemy na siebie wyrok.

Zamiast chronić obywateli – zapewniać opiekę najsłabszym, chorym, wspierać budowę nowych mieszkań czy tworzenie nowych miejsc pracy – państwo zajmuje się interpretacją historii, budową pomników, dyskusją o związkach partnerskich i godnością zarodków, likwidacją spółdzielczości i stawianiem tysięcy fotoradarów, żeby obywateli łupić i opłacić coraz liczniejszych państwowych urzędników. Państwo zajmuje się sobą i ideologicznymi obsesjami.

Obywatelami państwo, w osobach swoich wybitnych sejmowych przedstawicieli, zajmuje się tylko przed wyborami. Wtedy też spiskuje…

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*