W sześćdziesięcio trzecią rocznicę upadku Festung Breslau grupa wrocławskich naukowców i architektów, pragnie reaktywować Sprengkommando. Przypomnę, hitlerowcy powołali ten specjalny oddział minerski po to, aby wysadzał budynki, które przeszkadzały w realizacji celów obronnych twierdzy. Współczesne Sprengkommando miałoby likwidować w mieście obiekty zbudowane w PRL, które ranią uczucia estetyczne inicjatorów tego przedsięwzięcia. Jeden z doktorów, który nie wiadomo, dlaczego marnuje swój talent na uniwersytecie, zamiast wykładać na Wyższej Szkole Pirotechnicznej, proponuje zacząć od zrównania z ziemią zabudowań Nowego Targu. Jego zdaniem: „Ta zabudowa nie ma ani wyjątkowych wartości artystycznych, ani historycznych, które usprawiedliwiałyby jej prawną ochronę”, (…) „A mieszkania są tam poniżej standardu, nie spełniają żadnych norm”.
W swej wypowiedzi, ten akademicki pięknoduch przeoczył tylko jeden szczegół. Otóż w tych domach mieszkają żywi ludzie. Na dodatek mieszkają w swoich wykupionych na własność mieszkaniach. Co więcej, budynki te stoją na gruntach, które oni również wykupili od miasta, więc grunty też są teraz ich własnością. Gdyby panowała u nas wczesna bolszewia, to oczywiście można by było mieszkania na Nowym Targu zkomunalizować, ich właścicieli w ramach akcji „Odra” wywieźć kibitkami w Bieszczady, zaś w tym miejscu postawić Pałac Kultury i Medytacji im. Dalajlamy XIV. Na szczęście mamy ustrój, który póki, co nie przewiduje żadnych masowych zsyłek, więc sprengmeni będą musieli rozglądnąć się za innymi obiektami do wysadzenia, które nasi przodkowie wznieśli na gruzach Breslau.
A tak na marginesie, czy w ostatnim ćwierćwieczu, kiedy komuna już ich nie zniewalała ci dynamitardzi mogą pochwalić się zaprojektowaniem i wykonaniem we Wrocławiu takiego obiektu, który poraża cały świat swoimi walorami estetycznymi i nowoczesnością?
Inna grupa sprengmenów daje o sobie znać w Radzie Miasta. Jak wiemy dotąd wszyscy radni, poza dwoma lewicowcami, kochali naszego prezydenta miasta miłością bezgraniczną i wydawało się, że wręcz dozgonną. Co powiedział – święte. Co wymyślił – wspaniałe. Jednym słowem aplauz, kwiaty, słodycze i pocałunki. Ot taki prowincjonalny kult Rafała I Wspaniałego. Aż tu nagle posłuszna i milcząca dotąd przewodnicząca rady miasta (PO) zaczęła się oburzać, że radni z prasy, a nie z magistratu, dowiadują się o treści protokołu CBA dotyczącego nieprawidłowości przy budowie Aquaparku. Zaś szef klubu radnych PO stał się wręcz samorządowym ekstremistą. Stanowczo domaga się, aby prezydent wytłumaczył się przed radnymi PO z: „kłopotów z remontami ronda Regana i ulicy Borowskiej, problemów ze zmianą lokalizacji lotniska, wydatków dokonywanych w ostatnich dwóch latach przez MPWiK”. Jakby już tej bezczelności było mało, szef klubu życzy sobie dokładnego wykazu wydatków na promocję idei zorganizowania we Wrocławiu wystawy EXPO, oraz uaktywnienia działalności komisji rewizyjnej w tych i innych sprawach.
Prezydent uspokaja, że żadnych ataków się nie boi, a „wrocławianie mogą być pewni, że ich interesy nie ucierpią w związku z żadną formą mojej aktywności”. Stronnicy prezydenta są bardziej stanowczy i zapowiadają, że radni PO zostaną przywołani do posłuszeństwa przy pomocy perswazji i działań porządkowych. No i dobrze, bo już się obawiałem, że w nasze Radzie Miasta zalęgnie się jakaś nie daj Boże demokracja albo nawet niezdrowa dociekliwość co do wydatków magistratu.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis