Piotr Duda, przewodniczący „Solidarności”, postraszył zadymami w czasie piłkarskich mistrzostw. Na to Leszek Balcerowicz powiedział, że to będzie czyste warcholstwo i te warchoły z „Solidarności” na pewno spotkają się ze stosownym odporem zdrowych sił narodu.
Piękne! W jakichże zakamarkach profesorskiej pamięci uchowało się to piękne staropolskie słowo – warchoł! Słowo modne w czasach saskich, przypomniane w końcówce lat gierkowskich – po wydarzeniach w Radomiu – a które karierę zrobiło za pierwszej „Solidarności”. To przecież warchoły chciały podwyżek płac, związkowych wolności, wpływu na zarządzanie zakładami pracy, zaopatrzenia w sklepach, mieszkań dla rodzin, wolnych sobót i – uwaga, uwaga! – w postulacie numer 14 warchoły chciały obniżenia wieku emerytalnego do 50 lat dla kobiet i 55 dla mężczyzn.
I oto ta sławna w sierpniu 1980 roku lista 21 postulatów popadła w kompletne zapomnienie, a warchoły przeciwnie – wciąż żyją!
Fakt, że prof. Balcerowicz nigdy nie był fanem tych żądań strajkujących. Powiedzmy więcej – dla niego, jak dla wszystkich dogmatycznych neoliberałów, samo istnienie jakichś związków zawodowych, jakichś praw pracowniczych, umów, płac minimalnych i, o zgrozo!, samorządów pracowniczych w fabrykach było czystej wody warcholstwem, komunizmem, czerwoną zarazą. Polskim fenomenem jest zaś, że zwycięska „Solidarność” (jako OKP) właśnie jemu powierzyła przeprowadzenie wielkiej reformy gospodarczej. W jej efekcie połowa związkowców wylądowała na bezrobociu, budownictwo mieszkaniowe wróciło do stanu późnego Gomułki, a we Wrocławiu na przykład przestały istnieć takie bastiony związkowe, jak „Pafawag”, „Elwro” „Fadroma” czy „Dolmel”. I dopiero wtedy zaczęto głosić, że „Balcerowicz musi odejść…”.
Bo trzeba sobie jasno powiedzieć: to nasze życie polityczno-związkowe pełne jest i było zdumiewających paradoksów. Przecież w połowie lat 80. w Gdańsku to związek zawodowy „Solidarność” fetował Margaret Thatcher, która akurat w tym samym czasie – w latach 80. – ogniem i żelazem tępiła w Wielkiej Brytanii związki zawodowe i przy pomocy pułków policji likwidowała kopalnie. I przecież do dzisiaj najbardziej cenionym i wielbionym przez elitę „Solidarności” amerykańskim prezydentem jest Ronald Reagan – największy sojusznik Żelaznej Damy w wojnie z państwem opiekuńczym, z przywilejami socjalnymi, ze związkami zawodowymi i jakimikolwiek pomysłami na państwowe emerytury (w USA ich do dzisiaj nie ma).
Co więcej, „Solidarność” jest bodaj jedynym na świecie wielkim związkiem zawodowym, który bardziej niż z umowami śmieciowymi czy gwałceniem praw pracowniczych w sieciach handlowych zajmuje się aborcją i obroną kościelnych przywilejów majątkowych; jest jedynym związkiem zawodowym na świecie, który całym swoim autorytetem i całą mocą wspiera partię polityczną, która zmniejszyła podatki najbogatszym i zlikwidowała im nawet podatek spadkowy (to uczynił PiS w sojuszu z PO); jest jedynym związkiem zawodowym na świecie, który godzi się na odrzucenie przez państwo unijnej Karty Praw Podstawowych (w Karcie są prawa pracownicze i obywatelskie).
Mówiąc o warchołach, Leszek Balcerowicz wyraził po prostu zdumienie tym nagłym zainteresowaniem się „Solidarności” akurat emeryturami. Bo faktycznie, dziwne to…
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis