Według statystyk Światowej Organizacji Turystyki z 2005 roku Polska zajęła 15 miejsce w rankingu najczęściej odwiedzanych państw. I choć od plasującej się w czołówce Francji z jej 76 mln turystów dzielą nas lata świetlne, to wynik ten i tak wydaje się zaskakująco dobry – biorąc pod uwagę sposób, w jaki potrafimy przedstawić się światu.
(13-06-2007 r.)
I nie chodzi tu bynajmniej o skrajne przypadki czarnego PR, jak choćby afera z podejrzewanym o złe skłonności teletubisiem, który rozsławił nas na wszystkich kontynentach – od Grenlandii po Wyspy Wielkanocne. Tego typu incydenty nie są zapewne elementem świadomej strategii promocyjnej. Trudno jednak za taką nie uznać oficjalnych stron informacyjnych poświęconych Polsce, jak choćby portal Poznaj Polskę, do którego odsyła link umieszczony na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Powiedz hallo i podaj rękę z gracją
„Polska leży w sercu Europy” – witają nas w zgrabnym intro autorzy portalu, by dalej przekonywać, że cywilizacja dawno tu dotarła, międzynarodowe drogi i połączenia kolejowe umożliwiają szybki dojazd, bankomaty – wypłatę pieniędzy, a sieci telefonii komórkowych – łączność ze światem. Zapewnienia te są o tyle istotne, że zaraz potem dowiadujemy się, co jest główną atrakcją naszego kraju – a mianowicie: „dzika, nieskażona przyroda”, to znaczy „góry o alpejskim charakterze, czyste jeziora i przepastne lasy”.
Aby zbłąkany w te dziewicze rejony świata turysta jakoś sobie poradził, a zwłaszcza – by nawiązał poprawne kontakty z tubylczą ludnością, autorzy przygotowali rodzaj przewodnika po obyczajach i stylu życia Polaków. Najważniejsze jest, jak wiadomo, właściwe powitanie: „Jeśli wymówienie słowa ‘cześć’ jest zbyt trudne dla cudzoziemca, może posłużyć się jego angielskim odpowiednikiem ‘hallo’ i na pewno zostanie zrozumiany. Przychodząc na spotkanie, ściskamy dłoń osobie, z którą jesteśmy umówieni. Gdy towarzystwo będzie liczniejsze, wypada podać rękę każdemu z obecnych”.
Cudzoziemcy nie powinni się dziwić, że niektórzy witają się pocałunkami. Uwaga dla purytanów – „to oznaka zażyłości, nie miłości”, polegająca zresztą w rzeczywistości na „delikatnym muśnięciu się policzkami”. Pewne kłopoty może nastręczyć powitanie kobiet, bo choć – jak zapewniają autorzy – obyczaj całowania ich w rękę powoli wychodzi z mody, nigdy jednak nie wiadomo, kto może sobie o tym przypomnieć: „W tej sytuacji adorowana kobieta powinna zachować spokój, podając z gracją dłoń w pozycji poziomej, wnętrzem do spodu”.
Generalnie – jak objaśnia fragment przewodnika zatytułowany „wszystko dla pań” – Polska jest w ogóle przyjaznym dla cudzoziemek miejscem, „gdzie mężczyźni chętnie się nimi zaopiekują, ustąpią miejsca w tramwaju, obdarują kwiatami, zaproszą na kawę”.
Spacer z psem albo rozmowa o diecie przy stole
„Spacer z psem to jedna z najbardziej popularnych form spędzania wolnego czasu”, piszą dalej autorzy. Kto nie spaceruje, ogląda telewizję (cztery godziny dziennie) albo wędruje po centrach handlowych. Cudzoziemcom jednak nie należy tego proponować – ostrzega przewodnik (w tym wypadku nas, Polaków) – „gdyż polskie hipermarkety niczym nie różnią się od tych spotykanych w Unii Europejskiej czy USA”. Można natomiast cudzoziemca zaprosić do domu, na własnoręcznie przyrządzony obiad. Tutaj może go jednak spotkać zaskoczenie: bo „jak pokazują statystyki, Polki nieustannie się odchudzają, a przed podaniem posiłku chętnie opowiedzą o swojej diecie”.
Bez obaw jednak – gotują dobrze i tłusto, więc deklaracje te nie będą miały żadnego wpływu na to, co pojawi się na stole. Większy problem może mieć cudzoziemiec z wymówieniem się od wypicia niezliczonej ilości filiżanek kawy czy herbaty, czytamy, które są – wbrew stereotypom – „narodowymi napojami Polaków… Pytaniem o to, który z nich sobie życzą, goście atakowani są niemal natychmiast po przekroczeniu progu”.
Urokliwe krajobrazy czyli czego nie zobaczysz w Polsce
O ile wszystkie te rewelacje nie odstraszą potencjalnych turystów i nadal będą gotowi stanąć oko w oko z dziwacznymi mieszkańcami „serca Europy”, mogą mieć spory kłopot z ustaleniem, dokąd właściwie pojechać i po co. Teoretycznie, w podjęciu wyboru pomóc ma niezdecydowanym zamieszczony w portalu dział „Urokliwe miejsca i krajobrazy”. Najwyraźniej jednak, według jego autorów, urokliwych miejsc nie ma w Polsce zbyt wiele.
Podzielony na szesnaście części odpowiadających szesnastu województwom straszy białymi plamami, a informacje w nim zawarte można policzyć na palcach. I tak, ani kujawsko-pomorskie, ani zachodniopomorskie województwa nie mają turystom nic do zaoferowania. W województwie pomorskim rekomendowane są za to dwa obiekty, oba w Gdańsku, czyli Bursztynowa Czarna Madonna oraz Długi Targ. W warmińsko-mazurskim poleca się nam Mikołajki, Frombork oraz organy jezuickie w św. Lipce. Lubelskie nie jest interesujące, wielkopolskie, podlaskie i łódzkie także nie.
W województwie mazowieckim dominuje oczywiście Warszawa z takimi obiektami, jak Łazienki, Powązki oraz – uwaga – pomnik Kopernika. Lubelskie należy sobie odpuścić, w świętokrzyskim obejrzeć Muzeum Wsi Kieleckiej oraz Sandomierz i zajrzeć do Małopolski (na Starówkę w Krakowie oraz do elektrowni wiatrowej w Zawoi). Z pozostałych województw można ewentualnie odwiedzić opolskie – z kościołem franciszkanów w Opolu oraz Nową Wsią – bo na Podkarpacie, Śląsk i Dolny Śląsk nie ma się już po co zapuszczać.
Turystyka – wspólna sprawa?
Podczas gdy na świecie od dawna wiadomo, że turystyka stanowi jedną z najważniejszych gałęzi gospodarki, w którą warto inwestować, my zaczynamy się o tym dopiero przekonywać. Współczesne trendy preferują mobilny, aktywny wypoczynek, relaks połączony z przygodą i fantazją, ale niewolny od luksusu i przyjemności. Na żubra w Białowieży i tubylców w kierpcach nie da się długo „łapać” turystów – oni oczekują dobrych dróg, wygodnej bazy noclegowej, przyzwoicie oznaczonych turystycznych tras, a przede wszystkim jasnej, klarownej i wyczerpującej informacji. Tego w Polsce ciągle brakuje.
I niech nas nie zwiedzie stosunkowo przychylna statystyka – owe 15 mln turystów (które zdecydowało o umieszczeniu nas na 15 miejscu turystycznego rankingu) to ogólna liczba cudzoziemców, którzy przekroczyli nasze granice w bardzo różnych celach. Większość z tych odwiedzin to podróże biznesowe (ponad 4 mln), tranzyt bądź przyjazdy na zakupy (łącznie 4,5 mln), a także odwiedziny u znajomych czy krewnych. W celach ściśle turystycznych do Polski przyjechało w ubiegłym roku 3,2 mln podróżnych (to mniej niż w 2005 roku).
Bez podniesienia kwalifikacji kadr i bez prowadzenia sensownej strategii promocyjnej niewiele się zmieni – to przedstawiciele branży turystycznej już wiedzą. Stąd powodzenie, jakim cieszył się ubiegłoroczny projekt szkoleniowy „Turystyka – wspólna sprawa”, przygotowany przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości i skierowany do lokalnych organizacji turystycznych, przedsiębiorców oraz samorządowców. Zaowocował utworzeniem kilkudziesięciu grup partnerskich, które współdziałają przy budowaniu projektów regionalnych – czyli specyficznej dla danego regionu oferty turystycznej, opartej na europejskich standardach, kompleksowej i spójnej. Jest więc szansa na nową jakość w polskiej turystyce, przynajmniej w jej wymiarze lokalnym. W ogólnokrajowym – póki co – królują żubr i kierpce.
PS. Wszystkie zamieszczone w tekście cytaty podane zostały w brzmieniu oryginalnym. Stanowią one jednak – rzecz jasna – tylko szczupły wybór. Czytelników zainteresowanych tematem odsyłamy bezpośrednio do portalu Poznaj Polskę WWW.poland.gov.pl/turystyka
(GP nr 6/150)
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis