Wolność

Oglądam w telewizji szczęśliwą babcię, która kupiła wnuczkowi rower. I słyszę, że uboga babcia emerytka mogła wnusiowi kupić taki drogi prezent, bo skorzystała z pożyczki … i tu pada nazwa jednego ze zbójeckich parabanków. Głos z telewizora nie mówi, że babcia pożycza na 400 procent, a tym bardziej nie mówi, że jak zachoruje, trafi do szpitala i nie podrepcze na pocztę zapłacić ratę – to jej zabiorą mieszkanie.

Oglądam w telewizji Ryśka z „Klanu”, który ma dwie pożyczki i nie może wziąć trzeciej, a na to słyszy od Chucka Norrisa, że nie ma sprawy: niech przyjdzie do (tu nazwa banku) i spokojnie zadłuża się jeszcze bardziej, bo ten bank wszystko za niego zapłaci. Albo widzę chorą na wątrobę pańcię, która tłustą wieprzowinę popija martini i powiada do koleżanki, że może już nie myśleć o wątrobie, bo zażywa (tu nazwa preparatu).

To tylko przykłady setek emitowanych reklam, których szkodliwość, zbrodniczość wręcz, jest oczywista. Bo cały czas są babcie, Ryśki i pańcie, które takim reklamom wierzą. Wierzą telewizji. I bywa, że płacą za to tragiczną cenę.

Czy trzeba chronić człowieka przed nim samym, przed błędnymi wyborami, złymi decyzjami? W odniesieniu do ludzi w wieku lat dwóch, pięciu czy nawet dziesięciu – wątpliwości raczej nigdy nie było. Ale co z ludźmi dojrzałymi?

Pytanie o wolność wyboru, o wolność decyzji, a więc i prawo do błędu i spowodowanie sobie, na przykład, życiowej katastrofy – jest zagadnieniem filozoficznym i politycznym. Różni myśliciele, filozofowie, psycholodzy czy politolodzy napisali na ten temat całą bibliotekę, większą od Ossolineum. Nie miejsce tu na referowanie koncepcji, sporów i tego całego intelektualnego dorobku, ale można pokusić się o zdefiniowanie zasadniczej różnicy. 

Otóż można powiedzieć, że człowiek ma pełne prawo do wszelkiej wolności, a granicą jego wolności jest zagrożenie wolności innych (nie czyń drugiemu, czego byś nie chciał, aby uczyniono tobie). Ale można też powiedzieć, że człowiek ma ograniczone możliwości poznawcze, a więc narażony jest na podejmowanie decyzji szkodliwych dla siebie i innych, i państwo musi go przed nim samym chronić – ograniczając mu wolność. 

Tak więc w państwach, których konstytucje wywodzą się z ducha Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela i Deklaracji Niepodległości dyskutuje się tylko o ewentualnych koniecznych ograniczeniach wolności. I tak, powszechnie akceptuje się, na przykład, obowiązek posyłania dzieci do szkoły, zakaz swobodnego kupowania leków, o narkotykach już nie wspominając – czyli ogranicza się wolność, aby ludzi chronić przed ich głupotą. Ale już obowiązek ubezpieczeń zdrowotnych czy kupowania pistoletów maszynowych tak powszechnie akceptowany nie jest. Większość Amerykanów nadal uważa, że jak człowiek chce umierać bez lekarza albo nosić w kieszeni rewolwer – to takie jego prawo. 

Jestem liberałem, nawet, rzekłbym, skrajnym. Uważam, że ludzie mają prawo sobie szkodzić – byle czynili to świadomie. Nie zakazywałbym przeto picia, palenia, również „miękkich” narkotyków, sponsoringu, kąpania się nocą w Odrze czy wspinaczki na Sky Tower. Jak się ktoś chce zabijać – niech się zabija. Byle wiedział, co czyni.

Ale emisji reklam namawiających babcie do kupowania wnusiom rowerków za pożyczone na 400 procent pieniądze – zakazałbym natychmiast. A Ryśka z „Klanu” skierowałbym do psychiatry…

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*