„Olimpiada sportów nie wiadomo jakich” – takie mało zaszczytne miano otrzymały niegdyś na forum publicznym igrzyska sportów nieolimpijskich, czyli World Games. Trzeba przyznać, że impreza nawet wśród fanów sportu nie jest szczególnie rozpoznawalna, jednak Wrocław postanowił uczynić z niej narzędzie swojej promocji. Nic więc dziwnego, że miejscy aktywiści, opozycja w samorządzie i sami mieszkańcy pytają od kilku lat – co będziemy z tego mieli?
– Są miasta, takie jak na przykład Budapeszt, które o organizację World Games starają się od dawna. My robimy to po raz pierwszy i dołożymy starań, by nam się to udało. Impreza nie jest droga. Organizatorzy World Games szacują całość kosztów na 20 mln dolarów – tak o igrzyskach mówił prezydent Rafał Dutkiewicz w roku 2011.
Z pomysłem organizacji World Games wystąpił Michał Jaros, poseł Platformy Obywatelskiej, i przekonał do tej inicjatywy władze miasta. W 2011 oficjalnie zgłoszono kandydaturę Wrocławia, a w styczniu 2012 r. było już wiadome, że igrzyska odbędą się w stolicy Dolnego Śląska. Kilka miesięcy później podpisano stosowne umowy.
Czym właściwie jest World Games? To organizowana co cztery lata impreza, mająca na celu popularyzację sportów nieobecnych na olimpiadzie, a stosunkowo licznie uprawianych. Odbywa się ona rok po każdych letnich igrzyskach olimpijskich – ostatnia jej edycja odbyła się w 2013 r. w kolumbijskim mieście Cali. Liczba dyscyplin jest zmienna, bo miasto-gospodarz może dołożyć do puli wybrane dyscypliny sportu. W przypadku Wrocławia będzie to futbol amerykański, żużel, kick-boxing oraz wioślarstwo halowe. Łącznie, podczas World Games 2017 zostanie zaprezentowanych 31 dyscyplin, a w zawodach weźmie udział ponad 4000 sportowców z około 100 krajów.
Do rozpoczęcia World Games 2017 został już niecały rok. Zgodnie z harmonogramem, impreza ma się rozpocząć 20 lipca i trwać przez kolejnych 10 dni. Ale realna korzyść miasta z organizacji igrzysk wciąż pozostaje zagadką.
Jeszcze w okresie kandydatury Wrocławia mówiono, że igrzyska w praktyce niewiele będą kosztowały miasto, bo istnieją przecież m.in. Stadion Olimpijski, Hala Stulecia, pływalnia przy Wejherowskiej, że te obiekty wymagają jedynie renowacji, a z uwagi na rangę imprezy – jest możliwość, by część kosztów prac modernizacyjnych i przebudowy została pokryta ze środków centralnych lub wojewódzkich. Co wiemy dzisiaj?
– Koszt infrastruktury to 198 milionów złotych, z czego 124 mln wyniesie remont Stadionu Olimpijskiego, 68 mln budowa basenów przy Wejherowskiej, a 6 mln – tory do sportów wrotkarskich. Budowę basenów i toru Ministerstwo Sportu i Turystyki wspiera łączną kwotą 25 mln złotych – powiedział „Gazecie Południowej” Kacper Cecota, rzecznik Wrocławskiego Komitetu Organizacyjnego World Games 2017.
Czy gdyby nie igrzyska, te inwestycje byłyby konieczne? Prawdopodobnie nie, choć o modernizacji stadionu na Sępolnie mówiono od dawna. Koszty jego renowacji okazały się jednak wyższe niż pierwotnie zakładano – i to aż o ok. 60 mln złotych. Miasto tłumaczy, że to flagowa inwestycja World Games: po renowacji stadion pomieści co prawda tylko 15 tysięcy osób, zyska za to zadaszenie i nowe oświetlenie, ławki na trybunach zastąpią krzesełka, a najbliższe otoczenie obiektu zostanie odświeżone.
Z równie dużym rozmachem prowadzi się prace przy Wejherowskiej, choć z ich rozpoczęciem wcale nie było tak łatwo. Przez długi czas miasto unieważniało kolejne przetargi, bo wartość wpływających ofert znacznie przekraczała szacunki urzędników. Problemy kumulowały się do tego stopnia, że pojawiły się propozycje ograniczenia zakresu robót jedynie do basenu krytego (przetarg obejmował budowę akwenu krytego i modernizacji otwartych basenów). Ostatecznie prace ruszyły latem 2015 r. i niedawno już wykonywano próbne napełnienia.
To dwa najważniejsze przedsięwzięcia. Ale w sumie sportowych aren – we Wrocławiu i w okolicznych miastach (Trzebnicy, Jelczu-Laskowicach oraz Świdnicy) – będzie aż 24. Zdecydowano, że znajdą się wśród nich m.in.: marina przy ul. Osobowickiej, pl. Nowy Targ, gdzie stanie ściana wspinaczkowa, Pola Marsowe, a także zoo, gdzie rozegrana zostanie sztafeta biegów na orientację. Narodowe Forum Muzyki stanie się z kolei miejscem zmagań uczestników trójboju siłowego. Choć osobiście od NFM wolałbym Operę – z prawdziwą arią dla atlety.
Wydatki na przygotowanie infrastruktury sportowej to tylko jedna część kosztów, druga – to szeroko pojęte koszty organizacyjne.
Jak mówi Kacper Cecota, zostały one oszacowane jeszcze na etapie starań Wrocławia o organizację igrzysk na 120 mln złotych.
– W niektórych elementach organizacji World Games 2017 udało się znaleźć rozwiązania, które ograniczą koszty bez obniżenia standardu. Tak jest choćby w przypadku zakwaterowania zawodników. Zamiast hoteli będą oni mieszkać w odnowionych akademikach, w których zostanie dodatkowo zapewniony serwis hotelowy – dodaje rzecznik Wrocławskiego Komitetu Organizacyjnego World Games 2017.
Cięcia wydatków trudno ganić, nie zmienia to jednak faktu, że łącznie impreza będzie kosztować miasto około 300 mln złotych. Czy koszty te mają szanse się zwrócić, a World Games – istotnie przynieść miastu wymierne korzyści? Trudno dziś szacować wpływy, jakie trafią do miejskiej kasy od sponsorów imprezy, ze sprzedaży gadżetów czy gastronomii, choć twierdzę, że Jaś i Małgosia – maskotki wrocławskich zawodów – raczej nie przyniosą miastu milionowych zysków. Trochę więcej wiemy o transmisjach World Games i ewentualnym zainteresowaniu medialnym igrzyskami.
– Poprzednie World Games, w kolumbijskim Cali, były transmitowane do 120 krajów świata, a na zawody akredytowało się ponad 1000 dziennikarzy. Spodziewamy się podobnego zainteresowania we Wrocławiu. Polska publiczność obejrzy World Games 2017 w kanałach grupy Polsat, głównie tych ogólnodostępnych. Codziennie przewidujemy od 4 do 12 godzin transmisji z aren sportowych. Ceremonia otwarcia, turniej futbolu amerykańskiego i zawody par na żużlu będą pokazywane w głównym kanale Polsatu – tłumaczy Cecota.
Można dziś gdybać, ale – w przeciwieństwie do Euro 2016 – kto nie wykupi stosownych pakietów, raczej z trudem odnajdzie relację z igrzysk sportów nieolimpijskich na czołowych niemieckich kanałach telewizyjnych. Być może nadzieją są nadawcy azjatyccy – to oni w głównej mierze wykupili prawa do transmisji World Games 2013 w Cali.
Tymczasem , w jednej z analiz dotyczących World Games 2017 Stowarzyszenie Koliber oszacowało, że nawet przy uwzględnieniu ewentualnych wpływów i dotacji na organizację igrzysk, Wrocław i tak będzie stratny około 270 mln złotych.
Oczywiście, przeciwnicy takiej buchalterii sięgają zaraz po jeden standardowy argument – promocję miasta.
Czy będzie to jednak realna promocja? Można polemizować, zważywszy, że igrzyska sportów nieolimpijskich nie są w świecie sportowym imprezą najwyższej rangi. World Games to przede wszystkim popularyzacja mało znanych dyscyplin, takich jak ultimate frisbee (połączenie rugby i szczypiorniaka, z latającym talerzem zamiast piłki), futbol amerykański (w którym wrocławska drużyna Panthers została klubowym mistrzem Europy), coraz popularniejszy squash czy lacrosse, którego zawodników często można spotkać we Wrocławiu. Ale od kilkunastu lat liczba sportowców biorących udział w igrzyskach sportów nieolimpijskich utrzymuje się na podobnym poziomie, może nawet z lekką tendencją spadkową. Również zainteresowanie kibiców imprezą nie jest szczególnie duże – średnio każda z edycji zgromadziła przed telewizorami 115 mln widzów na całym świecie. Dla porównania ostatnie letnie igrzyska olimpijskie w Londynie przyciągnęły do ekranów ok. 3,5 mld oglądających.
W okresie ostatniej kampanii samorządowej i tuż po niej, zarówno nowa opozycja, jak i ruchy miejskie, zgodnie zastanawiały się więc, czyby z organizacji World Games po prostu się nie wycofać. Zaczęły się ostre dyskusje, władze miasta wykluczały jednak taką ewentualność, tłumacząc to wysokimi karami ze strony International World Games Association. Jaka byłaby wysokość kary, tego na dobrą sprawę nikomu z zainteresowanych nie udało się ustalić, choć w swoim raporcie Stowarzyszenie Koliber szacowało, że jest ona wprost proporcjonalna do nakładów IWGA włożonych w przygotowanie imprezy. Co za tym idzie, powinna oscylować wokół kilkunastu milionów złotych – to około 10 razy mniej niż miasto wyda na same koszty organizacyjne.
Decyzję o organizacji igrzysk lub rezygnacji z nich aktywiści i opozycja chcieli pozostawić w rękach samych wrocławian. W projektach obywatelskiego referendum pojawiło się pytanie o stanowisko w sprawie rezygnacji z organizacji WG2017, jeśli kary za wycofanie nie obciążyłyby wyraźnie budżetu miejskiego. Tę inicjatywę skutecznie zablokował jednak pomysł Rafała Dutkiewicza, by zorganizować referendum miejskie. W referendum (którego wyniki, z uwagi na małą frekwencję, nie są jednak wiążące) padło pytanie, czy chcemy, aby miasto dalej ubiegało się o organizację imprez rangi Europejskiej Stolicy Kultury czy World Games 2017. 72% na powyższe pytanie odpowiedziało: „chcemy”. Chcemy?
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis