WUJEK DOBRA RADA

Każdy wrocławianin zna ruchomy neon PZU ze skradającym się złodziejem na pl. Kościuszki. Zainstalowano go 50 lat temu, i było to wielkie artystyczne, rzec można, wydarzenie. Było pięknie i nowocześnie, jak w jakimś Nowym Jorku czy innym Paryżu czy Tokio.

Wtedy, w 1975 roku  PZU było na rynku ubezpieczeniowym praktycznie monopolistą, państwowym zresztą, więc płace ani kariery dyrektorów firmy nie zależały w najmniejszym stopniu od zysków i przychodów. Po co więc wielkim kosztem PZU zainstalowało ten neon i popularyzowało hasło „Przezorny Zawsze Ubezpieczony”? Otóż nie dla zysków i chwały, nie dla  popularyzacji marki, nie dla poszerzenia targetu, ale w celu udzielenia ludziom dobrej rady. 

To rozczulające, doprawdy. Przecież wiadomo, że dobrymi radami piekło wybrukowane. Jest niezliczona ilość przysłów i sentencji, których wysłuchanie i przestrzeganie ustrzegłoby ludzi i świat w ogóle od nieszczęść, ale – chociaż wszyscy je znają – mało kto się nimi przejmuje. Słuchanie dobrych rad nie jest praktykowane. 

Wracając do ubezpieczeniowego przykładu – wiemy, że warto się ubezpieczyć, ale mamy zazwyczaj pilniejsze potrzeby. I kiedy w czasie wielkiej powodzi w 1997 premier Cimoszewicz zalanym ludziom przypomniał, że powinni się ubezpieczyć – to prawie został zlinczowany, stracił posadę, chociaż powiedział prawdę. W dalszej części zdania premier mówił, że rząd powodzianom pomoże, ale ta  druga część zdania nie zrobiła kariery. Nauka nie poszła w las i po ostatniej powodzi temat przezorności i ubezpieczeń w zasadzie nie istnieje. Rząd i państwo obiecuje zająć się wszystkim.

Teraz mamy podobną aferę. Sprawca makabrycznego wypadku w Warszawie, który pędził w mieście 130 na godzinę i zabił na pasach człowieka, został skazany na 7 lat i 10 miesięcy (maksymalny możliwy wyrok to 8 lat, dopóki nie uchwalimy lepszego prawa z kategorią zabójcy drogowego). W drugiej instancji sąd odjął  sprawcy z kary 4 miesiące i powiedział, że jednak przechodząc na pasach trzeba uważać, i gdyby zabity mężczyzna uważał, pewnie zobaczyłby pędzące z rykiem auto, być może uniknąłby śmierci. I oto ten sędzia jest we wszystkich mediach, nawet tych najbardziej poważnych, ale przede wszystkim w internecie, poniewierany prawie tak, jak ten zabójca drogowy.  A przecież ten sędzia nie usprawiedliwiał zabójcy, lecz tylko poradził, żeby uważać na pasach, leży to w naszym żywotnym interesie. Przecież ciągle widzę ludzi, którzy zamiast rozglądać się na boki, wchodzą na pasy wpatrzeni w swoje smartfony. Proszą się o nieszczęście.

Tak więc znowu udzielenie dobrej rady zostało ukarane. Nie lubimy, jak nas ktoś poucza, czy premier, czy sędzia, a choćby i sam Sokrates. Powiadał ten mędrzec: Cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i patrz końca. I ta najmądrzejsza w dziejach rada jest powszechnie lekceważona. Bo wymaga intelektualnego wysiłku, przewidywania. Łatwiej ulec urokowi chwili, emocjom, nadziejom.

I tak, uwiedziony, jak Faust, wizją reanimowania swojej młodości bogaty staruch poślubia o pokolenie młodszą damę – i za nic ma doświadczenia ograbionych z godności i majątku, niezliczonych takich staruchów. A  czy roztropnie postępuje partyjny dygnitarz, który – myśląc o najbliższym wyciągu z konta bankowego – każe sobie zapłacić za jazdę ciągnikiem siodłowym z Jasła do Brukseli? Albo wyborca, który wierzy, że jego idol czy partia zmniejszą podatki, zwiększą wydatki i poświęcą życie, aby jemu żyło się dostatniej i szczęśliwiej? Albo czy słucha Sokratesa ten polityk, który – głosząc potrzeba wzmocnienia państwa i prawa – twierdzi, że rząd jego kraju jest obcą agenturą? 

Zaprawdę powiadam wam: słuchamy nie Sokratesa, ale filozofa Stanisława Barei. W jego filmie „Miś” Wujek Dobra Rada radzi młodziakom, jak się zachować, kiedy nie ma wody w kranie albo tramwaje nie jeżdżą i kolega przeklina „motyla noga”. „Udawajcie, że nie słyszycie!”. Dlatego pewien wybitny polityk, słysząc o zamykanych szpitalach i wielomiesięcznych kolejkach do specjalistów, nawołuje do zmniejszenia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Bo przecież ci są bogaci i korzystają z prywatnej. Nawet Bareja by tego nie wymyślił. 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*