Wyspa Wrocław coraz cieplejsza

Globalną zmianę klimatu czuć we Wrocławiu. Temperatura w mieście podniosła się o 2,5°C od czasu rewolucji przemysłowej. Wzrost niesie za sobą bezpośrednie zagrożenia dla ludzi, ekosystemów i infrastruktury. Główną przyczyną kryzysu klimatycznego są gazy cieplarniane, za których emisję w największym stopniu odpowiadają ludzie.

Jak zapamiętana została zima z przełomu 2019 i 2020 roku? Jako porządna i śnieżna? Jeżeli tak, to znaczy, że mroźne i białe dni przesłoniły pełny obraz. W rzeczywistości zima była nadzwyczajnie ciepła. Najcieplejsza od połowy XX wieku. W grudniu, styczniu i lutym temperatura w Polsce była aż o 3,9°C wyższa od normy klimatologicznej.

W ubiegłym roku od normy odbiegał także statystycznie najcieplejszy miesiąc w roku, czyli sierpień. Średnia wartość temperatury była wyższa o 2°C od średniej wieloletniej dla tego miesiąca. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW) podsumowuje: cały poprzedni rok był ekstremalnie ciepły, co oznacza, że znacznie różnił się od warunków typowych.

Anomalie są dowodem na to, że niebezpieczne zjawiska, takie jak globalne ocieplenie, nie omijają Polski. Od 1951 roku temperatura powietrza na obszarze naszego kraju podniosła się o nieco więcej niż 2,0°C. – To dramatyczny wzrost – ocenia Michał Marosz, klimatolog z IMGW.

Czerwony alarm

Na podnoszącą się konsekwentnie temperaturę zwraca uwagę IPCC, międzynarodowy zespół ds. zmian klimatu, powołany przez ONZ, który latem pokazał dramatyczny raport dotyczący zmiany klimatu na świecie. Wnioski są wstrząsające. Globalne ocieplenie przyspiesza, niektóre zmiany są już nieodwracalne, można je jedynie spowolnić, by dać sobie czas na przygotowanie i przystosowanie do nowych, coraz bardziej nieprzyjemnych warunków. Wiele niebezpiecznych procesów, takich jak podnoszenie poziomu oceanów czy topnienie zmarzliny i lodowców trwać będzie tysiące lat, niezależnie od tego, czy uda się zahamować wzrost temperatury atmosfery. Według najbardziej optymistycznego scenariusza średnie temperatury na świecie wzrosną o 1,5°C w ciągu najbliższych 20 lat, jeżeli nie zostaną podjęte natychmiastowe i szybkie działania na wielką skalę. Fale upałów, huragany, pożary, intensywne krótkotrwałe opady, powodzie, susze i inne niepożądane zjawiska pogodowe będą się nasilały, stwarzając coraz większe zagrożenie dla życia ludzi i przyczyniając się do degradacji środowiska naturalnego. Po raz pierwszy zespół ds. klimatu był tak dosadny w ocenie: na realizację optymistycznego scenariusza kończy się czas. Ziemia nie była tak ciepła od 3 milionów lat, dlatego raport został nazwany czerwonym alarmem dla ludzkości.

Alarm dotyczy zmian globalnych, tymczasem regionalnie i lokalnie sytuacja może pogarszać się jeszcze mocniej. – W naszym regionie wszystko dzieje się bardzo szybko. Oczywiście nie tak, jak na przykład na Arktyce, gdzie tempo zmian jest zawrotne, ale szybko – zauważa Michał Marosz. – W naszym kraju najbardziej zauważalne są upały, których teraz doświadczamy co roku. To główny problem i niebezpieczeństwo, zwłaszcza w obszarach zurbanizowanych – przestrzega.

Miejska wyspa ciepła

W raporcie IMGW „Klimat Polski 2020” podano, że od 1851 roku, czyli od początków rewolucji przemysłowej, temperatura powietrza w wybranych dużych miastach wzrosła w zakresie od 1,4°C do 2,3°C. Co gorsza, w ciągu ostatnich 40 lat tempo wzrostu w aglomeracjach istotnie się zwiększyło. We Wrocławiu każda dekada w okresie od 1961 do 2020 przynosiła zmianę średnio o +0,62°C. W poprzednim roku roczna temperatura średnia przekroczyła 11°C . To o 2,5°C więcej niż w roku 1851.

Założenie zespołu miejskiego jest wielką ingerencją w środowisko naturalne. Warunki klimatyczne zmieniają się mocno pod wpływem zagospodarowania i użytkowania terenu. Sztuczne powierzchnie z jednej strony umożliwiają łatwiejsze magazynowanie i wymianę energii słonecznej, z drugiej utrudniają wsiąkanie w podłoże wód opadowych. Gęsta zabudowa tamuje przepływ powietrza , niekorzystnie wpływając na wymianę ciepła i pary wodnej. Do tego zanieczyszczenia powietrza i emisja ciepła jako efekt spalania paliw w takcie działalności przemysłowej, transportowej i komunalnej. To wszystko składa się na środowisko kompletnie odmienne od obszarów naturalnych lub rolniczych.

Jednym z najbardziej typowych, a zarazem spektakularnych efektów zmian klimatycznych w obszarach zurbanizowanych jest miejska wyspa ciepła, czyli zjawisko wzrostu temperatury w mieście w stosunku do terenów otaczających. We Wrocławiu to zjawisko występuje często. Latem charakteryzuje się wysoką intensywnością. Duże różnice występuję również w granicach miast, pomiędzy poszczególnymi rejonami. Najcieplejsze są centralne, gdzie zjawisko miejskiej wyspy ciepła ma najwyższe natężenie. Kołem ratunkowym jest zieleń, która obniża temperaturę, a oprócz tego zatrzymuje wodę i pochłania zanieczyszczenia, takie jak dwutlenek węgla. – Różnica wartości temperatury powietrza między parkiem a miejscem zabetonowanym położonym nieopodal może wynosić nawet kilkanaście stopni – mówi klimatolog.

Potwierdzeniem tej tezy są wyniki pomiaru wykonanego latem 2019 roku przez wrocławskich aktywistów w dwóch miejscach jednocześnie: w zadrzewionym parku Słowackiego i na betonowym placu Nowy Targ. Różnica wynosiła 17°C. W parku było 28 stopni, podczas gdy na placu zanotowano 45.

Niebezpieczny splot czynników

Drastyczne zjawiska pogodowe obniżają komfort życia w mieście, są przyczyną ubytków infrastruktury, a co gorsza bezpośrednio zagrażają życiu i zdrowiu. Przykładowo, deficyt tlenu w czasie letnich upałów powoduje silne objawy niedotlenienia krwi i wpływa niekorzystnie na osoby mające problemy z krążeniem. Dłuższe działanie wysokiej temperatury powietrza, a więc wzrost liczby dni gorących i upalnych, liczby dni parnych i deficytu tlenu stanowią latem silne obciążenie układu termoregulacyjnego człowieka.

W obszarach zurbanizowanych splot kilku czynników powoduje, że wysokie temperatury są bardzo uciążliwe dla ludzi – mówi Michał Marosz. – W naszym regionie upałom czasami towarzyszy stosunkowo wysoka wilgotność. Gdy tak się dzieje, proces obniżania temperatury ciała poprzez pocenie się jest spowolniony lub wręcz niemożliwy, ze względu na fakt, że powietrze jest już nasycone parą wodną – wyjaśnia. – Przy pewnych wartościach temperatury i wilgotności tworzą się skrajnie niebezpieczne warunki nawet dla zdrowego człowieka. Dla ludzi starszych, osób z problemami układu krążenia lub z niewydolnością oddechową progi są znacznie niższe – dostrzega.

W zestawieniu ekstremalnych zjawisk pogodowych i klimatycznych w 2020 roku w Polsce figurują nie tylko kilkudniowe fale ciepła z maksymalną dobową temperaturą przekraczającą 30 stopni. Występowały także burze z intensywnymi opadami deszczu i gradu, powodzie błyskawiczne, a nawet tornado, które na kilka minut nawiedziło w lipcu województwo zachodniopomorskie, jak również inne nietypowe zjawiska. Pracownicy IMGW zwracają uwagę na liczne przypadki gwałtownych i niezwykle wydajnych opadów w ciepłej porze roku, które spowodowały lokalne wezbrania i podtopienia. Podobne gwałtowne opady wystąpiły w październiku.

Kanalizacja to za mało

Przyczyny zmiany struktury opadów należy upatrywać we wzroście temperatury. – Ocieplenie pociągnie za sobą nasilenie innych zjawisk, np. gwałtownych zjawisk konwekcyjnych. Było to widoczne w lipcu, kiedy mieliśmy do czynienia ze znaczną liczbą dni z burzą. Na skutek wzrostu temperatury coraz częściej będziemy mieli do czynienia z opadami nawalnymi o wysokiej wydajności – zapowiada Michał Marosz .

Kolejny problem miast to znaczny udział powierzchni i budynków o relatywnie niskim albedo (stosunek ilości promieniowania odbitego do padającego). Pochłaniają one więcej promieniowania słonecznego niż ma to miejsce na terenach pozamiejskich, ale to nie wszystko. – Geometria przestrzeni miejskiej (sąsiadujące budynki) powoduje wielokrotne pochłanianie części promieniowania odbitego od sąsiedniej zabudowy – zauważa klimatolog .

Część ciepła może być zużyta w procesie parowania, który jest bardzo efektywny pod względem zużycia energii, obniżając tym samym temperaturę powietrza. W miastach ten proces jest jednak ograniczony. – W przypadku gęstej zabudowy nie ma w zasadzie naturalnych obszarów zwiększonego parowania, a woda opadowa natychmiast spływa do kanalizacji burzowej – wyjaśnia klimatolog – która, nawet jeżeli jest sprawna, może nie wystarczyć w przypadku bardzo intensywnego opadu (np. powiązanego z wystąpieniem burzy), czego skutkiem mogą być zalania i podtopienia. Natura zawsze prędzej czy później pokazuje swoją siłę. Do okiełznania nadmiaru wód opadowych w obszarach miejskich potrzebne są tereny zielone i zintegrowane systemy zbiorników retencyjnych czy też ogólniej zarządzania powodziowego. Ostatnio popularność zyskuje idea tzw. miast-gąbek (Sponge Cities), gdzie wdrażane są innowacyjne strategie gospodarki wodnej.  

Człowiek temu winny

Bezpośrednią przyczyną globalnego ocieplenia są gazy cieplarniane, które mają zdolność zatrzymywania energii słonecznej w obrębie atmosfery. Energia nie może zostać uwolniona do przestrzeni kosmicznej, więc temperatura atmosfery i powierzchni Ziemi rośnie.

Szkodliwe gazy cieplarniane to przede wszystkim dwutlenek węgla, metan i tlenki azotu. Pojawiają się one zarówno w wyniku procesów antropogenicznych, jak i naturalnych, ale to na skutek działalności człowieka systematycznie wzrasta zawartość w powietrzu dwutlenku węgla – najbardziej niebezpiecznego gazu z trójki. Głównym źródłem jego emisji jest spalanie paliw kopalnych np. na potrzeby ogrzewania domów i mieszkań, napędzania fabryk i pojazdów. To dlatego międzynarodowy zespół ds. zmian klimatu wskazuje ludzi jako winowajców kryzysu klimatycznego. Eksperci twierdzą, że to człowiek ponosi pełną odpowiedzialność za globalne ocieplenie. Aby je zahamować, musi przede wszystkim mocno ograniczyć emisje gazów cieplarnianych. Zadanie niełatwe, biorąc pod uwagę upływający czas oraz wymowne dane. W 2019 roku stężenie dwutlenku węgla w atmosferze było wyższe niż kiedykolwiek w ciągu co najmniej 2 mln lat, natomiast stężenie metanu i podtlenku azotu najwyższe od 800 tys. lat.

We Wrocławiu Plan Gospodarki Niskoemisyjnej zakładał, że od 1990 roku do roku 2020 redukcja gazów cieplarnianych wyniesie 21,2%. Nie udało się osiągnąć tego poziomu, ale całkowita emisja spadła o niespełna 15%. Jednym z celów było także osiągnięcie 15-procentowego udziału energii ze źródeł odnawialnych. Na weryfikację tego wskaźnika trzeba jeszcze poczekać.

Niestety, nie można popadać w przesadny optymizm. Emisja zmniejszyła się wprawdzie w 2020 roku w stosunku do 2019, ale duża w tym zasługa epidemii, która zatrzymała przemysł i transport. Zgoła przeciwnie było w latach wcześniejszych. Od 2014 do 2018 roku emisja konsekwentnie rosła. – Zużycie energii elektrycznej wykazuje stałą, dużą tendencję wzrostową, która jest po transporcie drugim z kolei czynnikiem wzrostu emisji we Wrocławiu. Jest to jednak nierozłącznie związane z rozwojem gospodarczym miasta – tłumaczy Marcin Obłoza z urzędu miejskiego.

Udział sektorów gospodarki w całkowitej emisji gazów cieplarnianych we Wrocławiu przenalizował dr inż. Yaroslav Bezyk z Politechniki Wrocławskiej (Wydział Inżynierii Środowiska): – Udział energetyki (produkcja energii elektrycznej i ciepła) oraz procesów produkcji przemysłowej systematycznie zmniejsza się, natomiast rośnie stopniowo wielkość emisji ze źródeł komunikacyjnych. Z najnowszych danych urzędu miejskiego wynika, że głównymi źródłami emisji są: budynki (59%), transport drogowy (23%) i przemysł (15%).

Yaroslav Bezyk podkreśla, że pomimo modernizacji komunikacji miejskiej oraz znacznego ograniczenia emisji zanieczyszczeń pyłowych i gazowych pochodzącej z sektora przemysłowego, jakość powietrza jest jednym z kluczowych problemów środowiskowych we Wrocławiu.

Tak się składa, że prezydent Wrocławia w drugiej połowie września zawiadomił o ryzyku wystąpienia przekroczenia dopuszczalnego limitu stężenia dwutlenku azotu w powietrzu (zagraża m.in. seniorom, kobietom w ciąży i dzieciom) z powodu wzmożonego ruchu samochodów. Niebawem w pełnej krasie powróci smog, przynosząc ze sobą niebezpieczne dla zdrowia substancje w pyłach zawieszonych. Oby zaatakował z mniejszą mocą. Można na to liczyć, ponieważ trwa dofinansowana przez miasto wymiana starych pieców w domach prywatnych i komunalnych. Realizowana kampania „Wrocław bez smogu” i zawarta w niej akcja „Zmień piec” traktowana jest przez urzędników jako najważniejsze działanie mające na celu złagodzenie lokalnych skutków kryzysu klimatycznego, zwłaszcza nadmiernej emisji dwutlenku węgla.

Zanieczyszczenie powietrza to problem nie tylko samego Wrocławia, ale i całego województwa. W złej kondycji są też gleby (w wielu miejscach zawierają zbyt dużo metali ciężkich) oraz wody powierzchniowe (przekroczone wartości graniczne benzopirenu).

Do głównych zagrożeń dla środowiska naturalnego regionu wrocławskiego Yaroslav Bezyk zalicza: wysoki stopień antropopresji – urbanizację i uprzemysłowienie – duże natężenie ruchu, problem emisji oraz intensywną produkcję rolną. W konsekwencji zmiana klimatu wpłynie jego zdaniem na intensywność i częstotliwość występowania ekstremalnych sytuacji synoptycznych, powodujących nasilenie występowania fal upałów, zwiększenie różnic w prędkości wiatru, trąby powietrzne i wyładowania atmosferyczne. – Można się spodziewać także zmiany charakteru opadów atmosferycznych na bardziej nierównomierny. Będzie więcej długich okresów bezopadowych lub z bardzo małymi opadami, przerywane bardzo gwałtownymi burzami z intensywnymi opadami deszczu – zapowiada.

Pomóc może każdy

Jakie jeszcze możliwości poza nakłanianiem do wymiany pieców mają samorządowcy? Klimatolog Michał Marosz zaleca ograniczenie przekazywania obszarów roślin deweloperom, sadzenie roślin i zachęcanie mieszkańców do korzystania z komunikacji miejskiej zamiast z samochodów. Doktor Yaroslav Bezyk wymienia monitoring i kontrolę jakości powietrza, badania w zakresie poznania najważniejszych parametrów źródeł emisji, zarządzanie zasobami wodnymi, utrzymanie dobrego stanu funkcjonujących ekosystemów oraz zwiększenie powierzchni biologicznie czynnych. – Te działania uznaje się za podstawę adaptacji do zmian klimatu na obszarach miejskich – twierdzi. – Oczekuje się, że doprowadzą one do zwiększenia wiedzy z zakresu oceny usług ekosystemowych oraz zrozumienia wpływu zmian klimatu na warunki gospodarcze, społeczne i środowiskowe.

Sytuację poprawić może w zasadzie każdy. – Oczywiście jednostkowo mamy niewielki wpływ na globalną zmianę klimatu, natomiast liczy się tutaj efekt skali. Na przykład możemy przyczyniać się do ograniczania emisji gazów cieplarnianych jeżdżąc częściej rowerem lub komunikacją miejską. Możemy produkować mniej śmieci, oszczędzać prąd i wodę. Proekologiczne postawy czasami podejmujemy niechętnie, ale warto to robić. Powinniśmy czerpać z zasobów planety w taki sposób, aby korzystały z nich także przyszłe pokolenia – doradza klimatolog Michał Marosz.

To klimat czy pogoda?

Zmiana klimatu wciąż bywa postrzegana jako mit, a wiele osób sceptycznie podchodzi do badań naukowców na całym świecie. Globalne ocieplenie? Bzdura, skoro lato znów było chłodne i deszczowe, w Bałtyku woda lodowata, a zima mroźna. Trzeba jednakże wiedzieć, że chłodny sierpień był po prostu krótkoterminowym stanem pogody, który zdarzał się wielokrotnie w przeszłości i może wydarzyć się w przyszłości. Klimat jest tym, czego się spodziewamy, a pogoda tym, co doświadczamy w każdej chwili. Niezwykle zimny grudzień to po prostu stan atmosfery w danym momencie.

Światowa Organizacja Meteorologiczna uważa, że zmiana klimatu zagraża realizacji najważniejszych globalnych celów gospodarczych, ekonomicznych, środowiskowych i społecznych. Wtóruje jej IMGW, twierdząc, że kryzys klimatyczny, będący konsekwencją działalności człowieka, jest największym wyzwaniem cywilizacyjnym, z jakim przyszło się nam kiedykolwiek zmierzyć.

Z tym wyzwaniem trzeba się mierzyć w każdym regionie Ziemi na wiele sposobów. Obserwowana od około 170 lat współczesna zmiana klimatu osiąga tempo i przybiera rozmiary, jakich nie obserwowano nigdy wcześniej. Zmiana nasili się wraz z dodatkowym ociepleniem, dlatego stabilizacja klimatu wymaga szybkiej i trwałej redukcji emisji gazów cieplarnianych, zwłaszcza metanu, oraz osiągnięcia zerowej emisji dwutlenku węgla. Ponadto nigdy wcześniej żadna ze zmian klimatu nie zagrażała tak dużej populacji, obejmującej obecnie 7,8 mld ludzi, w tym 38 mln Polaków i 642 tys. wrocławian.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*