Stała się rzecz bez precedensu. Otóż po raz pierwszy w historii Ziem Zachodnich i Północnych, a nawet chyba całego kraju Zarząd Radia Wrocław zamieścił płatne ogłoszenie w dwóch lokalnych dziennikach. Niestety, zmuszony jestem bezpłatnie przedrukować ten anons, gdyż w przeciwnym razie treść mego felietonu stanie się niezrozumiała. A brzmi on tak: „Kilku ważnych zawiodło, tysiące zwykłych nas uratowało. Dziękujemy tym, którzy walczyli z powodzią”.
Te dwa zdania wywołały kolejną powódź w mieście, ale tym razem były to wodospady słów, wydzielanych przez przedstawicieli elity samorządowej i politycznej. Jedni domagali się ukarania tych, którzy ośmielili się wydać publiczne pieniądze na ogłoszenia w prywatnych gazetach. Drudzy przekonywali, że jest to polityczna zagrywka przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi i wiedzą, kto za tym stoi. Trzeci powtarzali w kółko, że winni są ich poprzednicy, a nie oni. Czwarci przekonywali, że odpowiedzialni za brak wałów są działkowicze i jeden małorolny, którzy nie chcieli oddać miastu za pół darmo swoich pól. Jednym słowem gromki bełkot, przekrzykiwania, spychologia i to z taką intensywnością, jakby chciano tym słowotokiem zagadać rzeczywistość.
Czy radiowcy mieli prawo do takiej oceny władz samorządowych? Moim zdaniem tak, gdyż byli jedynym oficjalnym środkiem przekazu, który koordynował w mieście działania przeciwpowodziowe. Dziennikarze radiowi byli wszędzie tam, gdzie być powinni. Zaś do studia dzwonili słuchacze informując na bieżąco, jaka jest sytuacja w poszczególnych rejonach miasta, oferujący swoje siły i środki do walki z żywiołem i skarżący się na indolencję władz. Panowie Radiowcy, warto spisać te wszystkie audycje oraz relacje i wydać drukiem, choćby po to, aby za jakiś czas nie opowiadano nam o bohaterskiej i przemyślanej walce z powodzią jakiegoś Wielkiego Sternika czy Rafcia Wodnika, albo wieloosobowego sztabu kryzysowego.
Warto też zapamiętać Pawła Andrzejczaka, który założył internetowe forum wymiany informacji o powodzi. Ponad 200 internautów bez przerwy relacjonowało wydarzenia z Wrocławia, a tysiące wrocławian czytało je, aby uzyskać podstawowe informacje o powodzi. Dlaczego nie znajdowano takich komunikatów na internetowej stronie miasta? To oczywiste. Ta strona jest przecież od propagandy sukcesów władz samorządowych, a nie informowaniu o panice i totalnym braku koordynacji działań służb miejskich.
Przypomnę, że w 1997 roku istniała telewizja Te De, która audycje o powodzi nadawała przez całą dobę, choć nie miała ani wielkich środków technicznych, ani też dużych pieniędzy. Tej telewizji już nie ma, a jej miejsca nie zajął wrocławski ośrodek telewizji publicznej. Ponoć załoga była zbyt zajęta przygotowywaniem się do strajku w obronie własnych miejsc pracy, więc nie miała głowy do relacjonowania wydarzeń, które rozgrywały się za oknem. Jeżeli tak ma wyglądać działalność misyjna regionalnej telewizji publicznej, to proszę o zatrudnienie innych misjonarzy.
Czytelnicy naszej gazety pytają, dlaczego Wrocław nie ma ani jednej maszyny do napełniania worków z piaskiem, dlaczego nie posiada pomp o wielkiej mocy, dlaczego w przepompowniach wody brakuje agregatów prądotwórczych, dlaczego nie ma planów walki z żywiołami, gdzie się podziali w czasie powodzi strażnicy miejscy itd. itp. My też chcielibyśmy znać na nie odpowiedź, ale jak stwierdził prezydent Rafał Dutkiewicz, teraz nie jest pora na takie rozmowy. Kiedy ona nadejdzie? Terminu nie podał. Oby tylko nie przy okazji kolejnej powodzi.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis