Dawno, dawno temu w kinach przed filmem wyświetlana była kronika filmowa. Pokazywano I sekretarza przecinającego wstęgę albo mówiącego, jak znakomicie nasza władza radzi sobie z problemami gospodarczymi, widzieliśmy hutników odlewających stal, górników fedrujących czarne złoto, rolników na kombajnach i szwaczki szyjące potrzebne ludowi pracującemu spodnie, sukienki albo budowlańców stawiających nowe domy.
Ale zawsze w kronice, aby był kontrast z socjalistycznym dobrobytem, pokazywano film ze zgniłego zachodu. Widzieliśmy strajkujących robotników, zimnowojenne czołgi i rakiety gotowe zaatakować miłującą pokój socjalistyczną wspólnotę, no i widzieliśmy przykłady strasznego kapitalistycznego marnotrawstwa: wielkie wywrotki, z których do oceanu wysypywano tysiące ton kawy, pszenicy czy kukurydzy, a lektor drżącym głosem mówił, że na świecie miliard ludzi głoduje, a kapitaliści bezcenną żywność wyrzucają do morza, aby utrzymać jej cenę. Pokazywano zrozpaczonych utratą pracy robotników, którym zamykano fabryki, bo – jak wyjaśniał lektor kroniki – akurat na ich wyroby nie ma zbytu po satysfakcjonującej kapitalistów cenie. Ponury głos z ekranu mówił o kryzysie nadprodukcji, załamaniu rynku, zbrodniczej żądzy zysku imperialistów.
Dla polskiego widza, jak ja wówczas, nastoletniego ta antykapitalistyczna propaganda lat sześćdziesiątych była niepojęta: jaka nadprodukcja?! Przecież cała dorosła Polska stała wtedy w kolejkach po wszystko, wszystkiego brakowało. I ja wtedy, wzruszony narracją lektora kroniki, męczyłem dorosłych pytaniem, czemu oni tacy wredni w tej Ameryce czy RFN nie dadzą tej żywności i tych dóbr wszelakich potrzebującym, zamiast wyrzucać? Dorośli wzruszali ramionami i mówili, żem za młody i za głupi, żebym zrozumiał.
I oto – jak za mojej młodości – miliard ludzi głoduje (chociaż już nie w Indiach i Chinach, ale w Afryce), a Europa i mój kraj nie wie, co zrobić z nadmiarem pszenicy, rzepaku, kukurydzy, świńskiego mięsa i kurczaków. Słyszę, że magazyny zbożowe przed żniwami są zapełnione ubiegłorocznym ziarnem, ceny zbóż spadły prawie o połowę i rolnikom – nie tylko polskim – grozi ponure bankructwo. Zapełnione są też magazyny mrożonych owoców wszelakich; takoż biją na alarm producenci wieprzowiny, drobiu, mleka, buraków cukrowych, wszystkiego właściwie. Katastrofa, żywności za dużo!
To oczywiste, że do kryzysu przyczynił się Putin rzucając na światowe rynki zboża po dumpingowych cenach i że rosyjska agentura bezwzględnie i skutecznie działała, aby ukraińskie ziarno – zamiast powędrować w świat – zapełniło polskie silosy i żeby w graniczących z walczącą Ukrainą krajach doszło do rozruchów. Kreml doskonale wykorzystał i nadal wykorzystuje sytuację. Celem Putina jest zamknięcie granic z Ukrainą (do której, nawiasem mówiąc, dwa razy więcej żywności eksportujemy, niż sprowadzamy), a marzeniem Rosjan jest zamknięcie wszystkich granic i rozpad Unii.
Nie Kreml jednak sprawił, że Europa dusi się od nadmiaru żywności. Jest jej za dużo. To znaczy nie ma kupców gotowych kupić jej od nas za żądaną cenę, mimo że – powtórzymy – miliard ludzi na świecie głoduje! I choćby polscy rolnicy zablokowali wszystkie autostrady i miasta – pszenica na światowych giełdach nagle nie zdrożeje!
Wyjście widać jedno: aby dać przeżyć producentom rolnym i umożliwić im spłatę kredytów zaciągniętych na kupno tych pięknych blokujących drogi traktorów, trzeba zapłacić im za to niesprzedawalne dzisiaj zboże. Zapłacić z budżetu Unii albo z budżetów krajowych i sprzedać potrzebującym żywności krajom taniej, niż im sprzedaje Putin. Skoro już dzisiaj każdy polski podatnik dopłaca bezpośrednio do rolnictwa 4,5 tysiąca złotych, a pewnie drugie tyle idzie z funduszy unijnych (czyli też z naszych podatków) – to czemu nie zapłacić za spokój i utrzymanie rolnictwa kilka miliardów więcej.
I mam nadzieję, że w jakimś Sudanie czy Ugandzie nastoletni widz nie zobaczy, jak jak ja pół wieku temu w kronikach, tej pszenicy zgromadzonej w europejskich silosach wrzucanej do morza, tej dojrzewającej na polach spalonej na pniu i zakopywanych w głębokich dołach tysięcy ton mrożonych kurczaków.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis