Według policyjnych statystyk, opracowanych na podstawie „Niebieskiej Karty”, w 2017 roku w Polsce ofiarą przemocy padło 92 529 osób, w tym 67 984 kobiety, 13 515 dzieci i 11 030 mężczyzn. Wrocław pod tym względem sytuuje się na drugim miejscu w kraju. W ubiegłym roku w naszym mieście odnotowano 13 914 przypadków przemocy w rodzinie.
Te dane nie oddają jednak, niestety, skali problemu. Przemoc w rodzinie czy w miejscu pracy to temat bardzo wrażliwy, a ofiary często boją się lub wstydzą o niej mówić.
Zachowania przemocowe mogą przybierać różne formy
– dominuje przemoc psychiczna, a zaraz potem – fizyczna, seksualna, ekonomiczna oraz tzw. zaniedbanie. Warto jednak pamiętać, że przemoc psychiczna towarzyszy każdemu rodzajowi znęcania się nad drugim człowiekiem:
– Osoba, która doświadcza przemocy psychicznej, boi się sprawcy, ma zaniżone poczucie własnej wartości, traci poczucie wiary w swoje możliwości. Wskaźnikiem są jej emocje: jeśli ktoś czuje się źle w kontakcie z jakimś człowiekiem, to znaczy, że coś niedobrego się dzieje i warto się nad tym zastanowić – mówi Magdalena Staniek, psycholog i psychoterapeuta ze stowarzyszenia „Intro”. – W polskim społeczeństwie mamy zbyt dużą tolerancję na zachowania przemocowe i tendencję do ich minimalizowania. W jakimś sensie przemoc psychiczną łatwiej wykryć, bo o ile żaden sprawca raczej nie bije swojej ofiary w towarzystwie innych, o tyle słowne poniżanie, wyśmiewanie czy zastraszanie dzieje się już w towarzystwie osób trzecich – dodaje.
Według statystyk, tak w Polsce, jak i na świecie najczęstszymi ofiarami przemocy są kobiety. W Centrum Praw Kobiet we Wrocławiu telefon codziennie się urywa.
W myśl opinii Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego z 2005 roku, przemoc wobec kobiet nie jest problemem indywidualnym jednej kobiety, lecz problemem społeczno-politycznym, związanym z gorszym położeniem kobiet w strukturach społecznych i z ich dyskryminacją w społeczeństwach wciąż zdominowanych przez mężczyzn.
U ofiar przemocy dominuje strach – boją się interwencji, choć zwykle wysyłają do otoczenia sygnały z prośbą o pomoc.
– Kobiety często obawiają się, że jeśli zgłoszą sprawę na policję, to będzie jeszcze gorzej, że on będzie stosował jeszcze większą przemoc; ponadto często obawiają się, że nikt im nie uwierzy lub okaże się, że to ich wina. Takie słowa zresztą wielokrotnie słyszą od sprawcy przemocy – mówi Staniek. – Często kobiety boją się też, że stracą dzieci: mają świadomość tego, że dzieci nie powinny żyć w domu, w którym jest przemoc, więc sądzą, że jeśli to komuś zgłoszą, to dzieci zostaną im zabrane.
Spośród wszystkich osób dzwoniących w 2017 roku na ogólnopolskie pogotowie dla ofiar przemocy „Niebieska Linia” 76 procent stanowiły kobiety, 26 procent – mężczyźni (także jako świadkowie). Mężczyźni bowiem (o czym mówi się jednak sporadycznie) również padają ofiarą znęcania się, bardzo rzadko jednak zgłaszają ten fakt konkretnym instytucjom. Często nie rozmawiają o tym nawet z kolegami. Nic dziwnego, jeszcze kilka lat temu spotykaliby się nie tylko z brakiem zrozumienia, ale wręcz z irytacją czy wyśmianiem – nawet na policji.
– Do naszej Fundacji przychodzą mężczyźni, którzy twierdzą, że z przemocą fizyczną , jak rzucanie przedmiotami, policzkowanie, spotkali się incydentalnie, ale wielu spotyka się z przemocą psychiczną, którą najczęściej jest upokorzenie: „jesteś kiepski w łóżku, znam lepszych”, „to nie są twoje dzieci” – mówi Marcin Grudzień, socjolog męskości, działacz w męskich grupach wsparcia, członek Fundacji Masculinum. – Nierzadko też mężczyźni czują się odsuwani od opieki nad dzieckiem. Takie zachowania uderzają w ich tożsamość i są dla nich silną formą przemocy.
W polskim społeczeństwie ciągle mocno zakorzeniony jest stereotyp płci i przekonanie o tym, że nikomu nic do tego, co dzieje się w domu.
Z badań Instytutu Filozofii i Socjologii PAN wynika, że 67 proc. Polek i 77 proc. Polaków jest przekonanych, że to mężczyzna powinien utrzymywać rodzinę, a kobieta powinna troszczyć się o dom. Największym tabu wydaje się być przemoc seksualna. Stereotypowo uznajemy, że głównymi jej sprawcami są mężczyźni. W rzeczywistości zarówno kobiety, jak i mężczyźni bywają ofiarami nadużyć seksualnych.
– Na naszych warsztatach niektórzy mężczyźni opowiadają, że zdarza się, że kobiety-szefowie przekraczają granice – mówi Grudzień, – mówią też o matkach, które miały wobec nich dwuznaczne zachowania. Jeden młody nauczyciel opowiadał, że czuł się osaczony przez uczennice, które wysyłały mu sygnały seksualne. Rozmawiał o tym z koleżankami z pracy, które uznały, że przesadza, że jest po prostu przystojny i ma powodzenie. Mężczyzna zrezygnował z pracy.
Ofiarami przemocy nierzadko bywają też ludzie starsi. Według badań przeprowadzonych w 2011 roku w ramach projektu „Pol Senior”, które były pierwszymi tego typu analizami w Polsce, niema co dziesiąta osoba po 65 roku doświadczyła przemocy, najczęściej psychicznej, pod postacią znieważania i wyzwisk.
Pierwszą i kluczową formą pomocy jest wysłuchanie ofiary.
– Decyzja o zrobieniu czegoś konkretnego jest bardzo trudna dla osoby maltretowanej, bo wiąże się z lękiem. Obserwując osoby, które zgłaszają się do nas, można podsumować, że najczęściej decydują się one na to, gdy pojawia się w ich otoczeniu ktoś, kto wyciąga do nich pomocną dłoń, podaje namiary na miejsca, w których można uzyskać pomoc lub sam oferuje schronienie – mówi Staniek. – Konkretne działania to pójść na policję, założyć „Niebieską Kartę” czy nawet opuścić męża.
„Niebieska Karta” to istotny dokument, który może być dowodem w sądzie. Procedurę może wszcząć policja, gminne komisje rozwiązywania problemów alkoholowych, miejskie ośrodki pomocy społecznej, służba zdrowia, placówki oświatowe. Po założeniu dokumentu tworzy się zespół, który ma ocenić sytuację i znaleźć rozwiązanie. Nie jest to idealne narzędzie, ale z pewnością przyśpiesza reakcję służb i ułatwia niesienie pomocy przez inne instytucje.
Kilka organizacji udziela w naszym mieście konkretnego wsparcia, między innymi stowarzyszenie „Intro”, które już od kilku lat prowadzi na terenie Dolnego Śląska projekt: „Do pełni sił. Pomoc pokrzywdzonym przestępstwem, ich bliskim oraz świadkom przestępstw” – we współpracy z ministerstwem sprawiedliwości (tel. 667-323-965, http://psychotekst.pl/strona.php?nr=92 )
– Odpowiadamy konkretnie na skutki przestępstw. Udzielamy pomocy psychologicznej, prawnej, finansowej oraz rzeczowej. Na przykład, jeśli kobieta decyduje się odejść od męża, możemy jej pomóc w opłacaniu czynszu za wynajmowane mieszkanie czy dofinansować bieżące rachunki, przyznać bony żywnościowe lub odzieżowe, a jeśli to konieczne, sfinansować korepetycje dla dzieci – wyjaśnia Magdalena Staniek. – Do naszego stowarzyszenia mogą zgłaszać się ofiary różnych przestępstw: gwałtu, pobicia, kradzieży, rozboju, niealimentacji, przestępstw przeciwko bezpieczeństwu komunikacyjnemu, oszustw czy zabójstw. A także ich bliscy.
W Polsce funkcjonuje też od dwudziestu trzech lat ogólnopolskie pogotowie dla ofiar przemocy w rodzinie „Niebieska Linia”, prowadzone przez stowarzyszenie „Niebieska Linia”, czynne całą dobę: 800-120-002.
– Rocznie odbieramy około piętnastu tysięcy telefonów, a miesięcznie ponad tysiąc. Podejmujemy interwencję, udzielamy informacji o organizacjach pomocowych z całej Polski, wspieramy w konkretnych działaniach, jak na przykład w poszukiwaniu noclegu, udzielamy informacji prawnych, a także dajemy zwykłe ludzkie wsparcie – mówi Monika Lakowska, zastępca kierownika pogotowia „Niebieska Linia” oraz koordynator pracy telefonu. Pomoc można także uzyskać przez skype oraz mailowo (www.niebieskalinia.info)
W naszym kraju pojęcie przemocy w rodzinie zostało wprowadzone dopiero kilkanaście lat temu,
w krajach zachodnich o kilkanaście lat wcześniej. Powoli jednak zwiększa się świadomość na ten temat, choć wydaje się, że niektórzy nadal chcieliby problem sprowadzić do wewnętrznych spraw rodziny.
Zdecydowanie rośnie też liczba świadków, którzy zgłaszają przemoc.
– Od lat obserwuję, że zmienia się charakterystyka rozmów. Dwadzieścia lat temu problem przemocy wydawał się być związany z alkoholem, dzwonili też sąsiedzi domowych awantur, którzy prosili, aby coś z tym zrobić. Teraz częściej dzwonią świadkowie przemocy i zamiast próśb, żebyśmy my coś zrobili, pytają, co oni mogą zrobić? – opowiada Lakowska.
Co powinniśmy więc robić, kiedy jesteśmy świadkami przemocy?
– Przede wszystkim reagować, bo przemoc żywi się tajemnicą – podkreśla Lakowska. – Jeśli ktoś ma odwagę, może porozmawiać z osobą stosującą przemoc, ale wystarczy dać sygnał, że o niej wiemy. Można zadzwonić do pogotowia „Niebieska Linia” i my podejmiemy interwencję w lokalnych służbach. Jedno jest pewne: sprawca musi poczuć niewygodę, żeby pomyśleć o zmianie. W toku wielu lat prowadzenia terapii dla osób stosujących przemoc, widzę, że zmiana jest możliwa, ale przemoc musi przede wszystkim wyjść spoza czterech ścian.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis