Przeczytałem wywiad z prof. Chrzanowskim. To człowiek, którego szanuję, chociaż w poglądach różnimy się drastycznie. Profesor może uważać, że największym Jego osiągnięciem dla Polski jest wprowadzenie religii do szkół, Konkordat itp., może też – co brzmi nawet przekonująco – uzasadniać, dlaczego nie chciał siedzieć przy Okrągłym Stole ani kandydować w pierwszych wyborach, dlaczego uznaje kompromis z komuną za błąd. Nie zgadzam się z takim rozumowaniem, ale – jak powiadam – te poglądy nie wpływają to na moją ocenę osoby Profesora: człowieka gotowego słuchać racji nawet ideowych przeciwników, zdolnego do kompromisów, chociaż wiernego swoim zasadom, uczciwego i przyzwoitego, umiarkowanego w wyrażanych sądach. W dzisiejszej polskiej polityce takich ludzi można policzyć na palcach.
I oto Wiesław Chrzanowski w wywiadzie udzielonym „Polityce” mówi o zawartych przy Okrągłym Stole umowach z komunistami i mówi o zasadzie pacta sunt servanda: „Każdy prawnik wie, że nie następuje złamanie umowy, gdy jest ona zawarta pod wpływem groźby lub gdy okoliczności w pełni się zmieniają”.
Tak może powiedzieć Jarosław Kaczyński. Tak mówią ci liczni dzisiaj politycy i historycy, dla których świat i ludzie są w czarno-białych barwach, a etyka i prawo służą tylko realizacji celów politycznych (czyli zdobyciu władzy). Nie mogę uwierzyć, że powiedział to właśnie Wiesław Chrzanowski!
Nie jestem prawnikiem – tylko dziennikarzem. Wiem jednak, że takie rozumienie zawieranych umów i innych zobowiązań jest fundamentalnie niedopuszczalne. Czy pan Profesor chce przez to powiedzieć, że układ o nieagresji podpisany z silnym przeciwnikiem spokojnie zrywamy, kiedy przeciwnik zachoruje i stanie się słabszy? Kiedy obiecam podarować komuś dom, a dom się spali – to są zmienione okoliczności uzasadniające odstąpienie od umowy. Ale jeśli okolicznościami takimi będzie znalezienie – już po podpisaniu umowy darowizny domu – bogatszego albo ładniejszego kontrahenta, to te okoliczności na pewno nie uzasadniają zerwania umowy. To chyba etyczny elementarz.
Oczywiście, umowy z szantażystą lub porywaczem, umowy zawierane z nożem na gardle, pod przymusem – są nieważne ze swej istoty. Trudno mi jednak uwierzyć, że Profesor tak widzi rozmowy w Magdalence i przy Okrągłym Stole – jako prowadzone w klimacie szantażu, groźby i w sytuacji ubezwłasnowolnionego przez władzę solidarnościowego partnera. Co usprawiedliwiałoby następnie jednostronne zerwanie podjętych zobowiązań (tych spisanych i niespisanych) i, po „zmianie okoliczności” pozbawienie byłych partnerów negocjacji majątków, czci a nawet wolności.
Nie piszę tu o jakości umów i zobowiązań Okrągłego Stołu, nie oceniam czy opozycja mogła więcej czy mniej, nie rozważam reprezentatywności politycznej uczestników pamiętnych wydarzeń. Piszę wyłącznie o rzymskiej zasadzie pacta sunt servanda. Ta zasada – chociaż od zawsze gwałcona – jest przecież fundamentem stosunków społecznych. I pytam: czy Wiesław Chrzanowski chce naprawdę powiedzieć, że ta zasada ma charakter uznaniowy, a w stosunkach międzyludzkich relatywny…?
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis