Oto, jak donosi nam jeden z Czytelników, brytyjski następca tronu, książę Karol, „u z y s k a ł pozytywny wynik testu na COVID”. Tak w każdym razie relacjonowała to pewna ogólnopolska telewizyjna stacja. Nie będzie to jednak felieton o koronawirusie ani, tym bardziej, o perypetiach i kłopotach najsłynniejszej rodziny królewskiej, ale – na co zwrócił uwagę nasz czujny Czytelnik – o użyciu słowa „uzyskać” w tym konkretnym kontekście. Zadziwiającym, jeśli brać pod uwagę wymowę tego newsa i okoliczności.
Wszak, jeśli zajrzyjmy do słownika, dowiemy się się, że czasownik „uzyskać” oznacza: „otrzymać coś, co było przedmiotem starań”. Nic w tym dziwnego, w końcu pochodzi od słowa „zysk”, czyli tego, co jest korzyścią, pożytkiem.
W swoim „Słowniku etymologicznym” Aleksander Brückner określa zysk jako to, „co zszukano, zgarnięto”. „Zszukano” nie brzmi najlepiej po polsku, w każdym razie nie dzisiaj, ale na obronę Brücknera (który tworzył swój słownik u progu XX wieku) warto przypomnieć, że słowo „zysk” to po prostu złożenie: z „zet” oraz „iskać”, czyli po starosłowiańsku„szukać”. Słowo to istniało w polszczyźnie jeszcze do czasów Reja, ale z czasem, a dokładnie w XV wieku, zastąpiliśmy je – pod wpływem języka niemieckiego („suchen”) – słowem „szukać”.
Dziś zysk kojarzy nam się z czymś konkretnie materialnym, ale Brückner prowadzi nas w odmęty języka z pradziejów (konkretnie – praindoeuropejskiego), który niekoniecznie oznaczał dźwięk monet: „(indyjskie) iczchati” to „szuka, życzy”, a „iszmas” to „bożek miłości”. Ten element sercowy odnajdujemy przyglądając się choćby pawianom w zoo, które iskają się wzajemnie w poszukiwaniu pcheł – w tej małpiej toalecie nie chodzi przecież tylko o zachowanie higieny, ale również o okazanie sobie sympatii i podtrzymanie więzi.
Czy otrzymanie pozytywnego wyniku testu na obecność wirusa można uznać za korzyść i rzecz pozytywną? W żaden sposób. I niech nie zmyli nas sformułowanie „pozytywny wynik”, bo w terminologii medycznej i doświadczalnej oznacza po prostu „stwierdzający obecność”. Ba, ów pozytywny wynik jest okolicznością zdecydowanie nieprzyjemną i negatywną, w przeciwieństwie choćby do dobrych wyników w sporcie czy dyplomu wyższej uczelni – i to właśnie w tych przypadkach zastosowanie słowa „uzyskać” byłoby bardziej uzasadnione.
Ale takich przykładów nieszczęśliwego doboru słów jest więcej. Weźmy choćby tak popularne w mediach: „wziął udział w wypadku” – tak jakby było to działanie intencjonalne i zamierzone. Wszak bierzemy udział w szkoleniach, bierzemy udział w zabawie, a nawet w bójkach bierzemy czasem udział, ale nigdy nie dzieje się to bez naszej woli. Wypadkowi natomiast można ulec, być jego ofiarą lub go spowodować, no ostatecznie – uczestniczyć w nim (choć i tutaj mocno się waham).
Równie często – i to, o dziwo, również w mediach – spotyka się sformułowanie „cieszył się złą sławą”. O ile nie mówimy o psychopacie, któremu frajdę sprawia straszenie ludzi, powinniśmy raczej unikać tej makabrycznej zbitki. Czym ją zastąpić? Niektórzy sugerują frazę „owiany złą sławą”, choć i tu zdania językoznawców są podzielone. Ci przeciw przypominają, że nie jest ono utrwalone w polszczyźnie i że powstało najprawdopodobniej przez połączenie, a raczej skrzyżowanie dwóch innych frazeologizmów: „okryć się złą sławą” i „owiany tajemnicą”. Jak z tego wybrnąć? Najlepiej byłoby chyba pamiętać wyłącznie o tych, którzy cieszą się sławą lub dobrą opinią, a o tych okrytych złą sławą po prostu zapomnieć. Niestety, wiem doskonale, że to tylko pobożne życzenia.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis