6-7 listopada 2017 roku odbył się VII Krajowy Zjazd Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych, do którego należą wszystkie spółdzielnie współpracujące z „Gazetą Południową”. Chciałem trochę odczekać, aby ocenić bez emocji, co nam ów Zjazd dał. I czy jesteśmy w stanie, jako największy spośród wszystkich siedemnastu rewizyjnych związków, wypracować wspólną strategię działania i pomóc spółdzielniom w tym trudnym przecież okresie ustawowych zmian?
O nieszczęsnej lipcowej nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych z 20 lipca 2017, która zaczęła obowiązywać 9 września, pisałem już w gazecie niejeden raz, nie tylko ja zresztą. Punkt po punkcie omawiałem zapisy, które w ewidentny sposób naruszają zasadę solidaryzmu spółdzielczego i sprzeczne są ze spółdzielczymi ideami, o Konstytucji już nie wspominając. Ba, jak wskazywałem, część z nich sprzeczna jest nawet ze zdrowym rozsądkiem.
Forsowano je jednak, jak zwykle, pod hasłem dobrej zmiany, to jest zmiany rzekomo dobrej dla członków – za nic mając przy tym opinię praktyków i ekspertów, ale za to dezinformując opinię publiczną i tworząc wokół spółdzielni czarny PR. To zresztą sprawdzona metoda: im słabszy merytorycznie projekt, im mniej racjonalnych argumentów za nim przemawia, tym chętniej sięga się po te nieracjonalne (jak nieśmiertelna walka z „komunistycznym reliktem” czy „kliką prezesów”), by go przeforsować.
W efekcie, niestety, stworzono prawo, które – zamiast porządkować sytuację i tworzyć jasne, spójne, proste ramy dla spółdzielczego działania – rodzi jedynie wątpliwości prawne i organizacyjny chaos.
Nasuwa się od razu pytanie
– jak Zjazd odniósł się do tej nowelizacji ?
Związek próbował przekonać Prezydenta RP do zawetowanie ustawy, co się – jak wiadomo – nie udało, a więc po jej podpisaniu nie było innego wyjścia, jak szukanie rozmaitych dostępnych dróg prawnych, by ją zaskarżyć.
Uznano więc za konieczne wystąpienie ze skargą konstytucyjną do Trybunału Konstytucyjnego oraz do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Związek skierował też (a Zjazd to zaakceptował) skargę do Komisji Europejskiej na naruszenie przez Polskę zasady praworządności z art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej. Ten artykuł odnosi się do wartości poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości (w ogóle zasad państwa prawnego).
Równocześnie Związek zajął się opracowywaniem zmian do tej ustawy, tak by wyeliminować chociaż najbardziej oczywiste jej błędy. Sądzę, że są duże szanse na zmiany, bo nawet posłowie PiS łapią się dzisiaj za głowę, nie wierząc w to, co sejm ostatecznie uchwalił…
Jak do tego doszło?
Już niejednokrotnie pisałem, że rządowy projekt ustawy i uchwalona przez sejm pierwotna jej wersja była naprawdę sensowna i niezła merytorycznie. Dopiero senat – po uwzględnieniu licznych (i całkowicie wypaczających pierwotny sens ustawy) poprawek autorstwa znanej nam doskonale senator Lidii Staroń – zmienił diametralnie jej charakter. Są tacy, którzy twierdzą, że senator Staroń rozmawiała z samym Prezesem PiS i uzyskała akcept do wprowadzanych zmian, ja osobiście jednak w to nie wierzę, bo pani Lidia cieszyła się przecież niegdyś bezgranicznym zaufaniem Donalda Tuska (tak w każdym razie deklarował w telewizji).
Wracając jednak do samego Zjazdu… Jest niemożliwe, by na łamach gazety przedstawić wszystkie sprawy i problemy będące przedmiotem obrad, ale przebijało tam jedno zasadnicze przesłanie: że mimo niedobrych zmian – trzeba działać dla dobra mieszkańców naszych spółdzielni, na ile pozwolą sami członkowie.
Zjazd zatwierdził więc kierunkowe zadania
dla Związku i naszych spółdzielni – oto niektóre z nich:
- Zainicjowanie działań wzmacniających ochronę odbiorców mediów poprzez faktyczny wpływ na kształtowanie taryf i umów (tworzonych przecież de facto przez monopolistów).
- Podjęcie działań w celu opodatkowania dochodów spółdzielni w pełnym zakresie, a tym samym uznania spółdzielni za podmiot gospodarczy funkcjonujący tak, jak inne podmioty na rynku. Tu niezbędne jest słowo wyjaśnienia: na całym świecie spółdzielnie nie płacą podatków, o ile dochody z działalności gospodarczej przeznaczają na zadania statutowe. U nas też tak było jeszcze dziesięć lat temu i to rozwiązania wydawało się racjonalne i słuszne. Od 2007 roku jednakże – za sprawą wicepremier Zyty Gilowskiej – spółdzielnie muszą płacić podatki od dochodów z działalności komercyjnej (np. wynajmu lokali użytkowych), niezależnie od tego, na co je przeznaczają. To rozwiązanie – częściowe tylko opodatkowanie – jest dla spółdzielni wyjątkowo niekorzystne, nie uwzględnia bowiem strat na działalności podstawowej. Dużo korzystniejsze byłoby zatem opodatkowanie w pełnym zakresie, uwzględniające bilans zarówno zysków, jak i strat z działalności.
- Podjęcie działań w celu przywrócenia w spółdzielniach mieszkaniowych podstawowych elementów demokracji bezpośredniej, jak choćby zebrania grup członkowskich, które z powodzeniem funkcjonują w spółdzielczości europejskiej, a w Polsce zostały odgórną decyzją ustawodawcy zlikwidowane.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis