Luty

Na językach
/ autor:jk

Zawiało, pośnieżyło, zmroziło. Takiej zimy nie widziano od lat. No, w każdym razie od kilku. Ci, którzy, jak ja, pamietają jeszcze zimy lat 70., mogą się co najwyżej uśmiechnąć, czytając ostrzeżenia meteorologów przed „bestią ze wschodu”, ale dla najmłodszych, postrzegających sanki jako muzealne eksponaty, te kilkanaście dni z mrozem i śniegiem to wielka ekscytacja. I frajda. Kto bywał w ostatnim czasie na górce Pafawagu, ten wie, o czym mówię.

Ale Wrocław to Wrocław – tu ledwie pośnieży, a już robi się dziko i emocjonująco. Tymczasem w województwie zachodniopomorskim powiało Sienkiewiczem – tam lokalne media ostrzegają przed wilkami. W Złotowie, jak informuje miejscowa prasa, wilki pogryzły psa na posesji, a w Martwi – zagryzły psa i „wyciągnęły wraz z łańcuchem do lasu” (może to znak, by wreszcie, w XXI wieku, uwolnić naszych najlepszych przyjaciół z łańcucha?).

Urząd gminy Tuczno zaapelował do mieszkańców, by zadbali o nadzór nad zwierzętami: „Przypominamy, że spuszczanie psa ze smyczy w lesie jest zabronione. W przypadku kontaktu z wilkami należy spokojnie się oddalić. Jednocześnie informujemy, że wilki są pod ochroną i ich odstrzał jest zabroniony”. Chwała urzędnikom z Tuczna, że nie rozpętują wojny z wilkami i przypominają mieszkańcom, że las to miejsce bytowania dzikiej zwierzyny. Ich dom i ich prawa. A jeśli wilki szukają pożywienia nie w lesie, a w pobliżu ludzkich siedzib, to znaczy tylko, że wytrzebiliśmy lasy ponad miarę. Zresztą, nie tylko lasy – wilki też. W latach 60. naliczono w Polsce ledwo 56 wilczych osobników. Sześćdziesiąt lat później jest ich – jak się szacuje – 1500. 25 tysięcy ludzi na jednego wilka.  

Wspominam o wilkach nie bez powodu. Luty nazywany był niegdyś „miesiącem wilka”. Może dlatego, że amory wilczych par rozpoczynają się już w lutym, a może pod wpływem języka sąsiada – w rosyjskim wilka nazwano czasem „lutyj zwier” (groźne zwierzę). To przykład językowego tabu, pochodzącego z czasów, gdy wierzono w mistyczny związek pomiędzy nazwą a nazwanym i sięgano po rozmaite omówienia, by bezpośrednim słowem nie przywoływać niebezpieczeństwa (do dziś pozostały nam po tym przestrogi w formie przysłów: „nie wywołuj wilka z lasu” czy „o wilku mowa, a wilk tuż-tuż”).

Samo słowo „luty” to pokłosie języka prasłowiańskiego – oznaczało ono coś okrutnego, dzikiego, srogiego. W języku staropolskim mawiano o mrozie, że jest „luty” (ostry) i tak samo o władcy (groźny). Stąd pewnie nazwa miesiąca, najkrótszego i najmroźniejszego w roku (do dziś, proszę zauważyć, odmienia się on jak przymiotnik – luty, lutym, lutego).

Jakim zatem sposobem okrutna lutość mogła się zmienić w miękką litość? Nie wiadomo. Nawet Aleksander Brückner, nasz językowy sejsmograf, nie potrafi dać jednoznacznej odpowiedzi. „Wszystkie zmieniły się w ciągu 16 wieku – pisze. – Z dawniejszego: lutować, lutość, lutościwy  „u”ocalało jedynie w nazwie miesiąca – luty. Słowo ciekawe, bo ze znaczenia pierwotnego (srogi, okrutny) przeszło w coś przeciwnego (miłosierny) – tj. litościwy, zlitować się, lito mi go (żal mi go)”.

Może łącznikiem był tu dawny zwrot „luto mi jest” (odczuwam boleść, cierpienie – w domyśle: z powodu tego okrucieństwa)? A z czasem uczucie to objęło także drugiego człowieka? Zresztą, nie tylko człowieka…

Nie bez przyczyny Matka Boska Gromniczna (której święto przypada 2 lutego) malowana jest w tradycji ludowej z wilkiem u stóp. Według legend ma chodzić po lutowych polach z zapaloną świecą, oświetlać drogę zbłąkanym podróżnym i chronić ich przed niebezpieczeństwem, w tym przed wilkami. Czy jednak na pewno nie odwrotnie?

Istnieje legenda o wilku, którego Matka Boska ukryła pod płaszczem przed chcącymi go zabić chłopami. Gdy zaczepili ją na drodze, pytając o bestię, poradziła im, bo poszukali jej raczej w sobie. Pięknie pisze o tym Kazimiera Iłłakowiczówna w wierszu „Matka Boża Gromniczna i lutowy wilk”:

„Anim go szukała, ani go wydam,

patrzcie lepiej po sercach,

to się wam przyda,

bo tam to właśnie,

a nie śród leśnych ścieżyn,

wilk leży!”.

Czy może być lepsza puenta?

O Joanna Kaliszuk 152 artykuły
Joanna Kaliszuk jest dziennikarką, redaktorką naczelną Gazety Południowej.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*