Do Rad!

Premier powołał sobie doradczą Radę Gospodarczą. Żeby nie mieć problemów z radami Rady, premier powołał do tego gremium ludzi sobie znanych, bliskich i – w sprawach ekonomicznych i gospodarczych – tak samo myślących. Szefem tej przybocznej rady został długoletni, jeszcze z czasów wspinaczek na kominy, przyjaciel premiera, a mianowicie Jan Krzysztof Bielecki.

 
I mnie się to podoba. Ta szczerość i uczciwość, unikanie fałszywych gestów  – to mi imponuje. Pan prezydent do nader prestiżowej i konstytucyjnej Rady Bezpieczeństwa Narodowego powołuje swojego brata, koleżankę brata i przyjaciółkę swojej mamy oraz jednego pana, który wielbi pana prezydenta – i jest dobrze, i wszyscy są zadowoleni. Premier, chociaż krytykujący Lecha Kaczyńskiego na co dzień, w sprawie powoływania i korzystania z doradców w pełni się z prezydentem zgadza. I słusznie, bo uczyć się należy, choćby od diabła.

Doradcy nie są po to, aby przysparzać stresów czy wątpliwości człowiekowi czynu. Doradcy są po to, aby wspierać szefa, myśleć tak jak on i bronić go przed myślącymi inaczej. Słusznie więc, że premier – nie będący żadnym tam socjalistą, ekologiem czy populistą – nie życzy sobie słuchać rad żadnych socjalistów, ekologów czy związkowych populistów, a tylko uczciwych gospodarczych liberałów. Takich jak premier. I ma w Radzie tylko takich: szefów banków, szefów organizacji pracodawców oraz działaczy i uczonych, dla których wyrocznią są pisma zmarłego w 1790 roku Adama Smitha,  poglądy Miltona Friedmana trącą socjalem, a taki Keynes to jest po prostu czerwony terrorysta ekonomiczny…

Rada ma doradzić premierowi, aby wszystko sprywatyzował, nawet policję, jeśli się da, bo tylko rynek jest dobry i sprawiedliwy oraz konkurencja. Niech lepszy będzie bogatszy a biedny niech się weźmie do pracy i nauki i niech przestanie być biedny. Jeśli zaś będzie nadal biedny, to znaczy, że sam tego chciał. Biednemu, czyli nieudacznikowi, może pomóc Kościół, który od państwa dostaje środki materialne, domy i hektary, aby misję swoją mógł pełnić należycie: wyjaśniając biednemu, że ubóstwo jest cnotą.

Członkowie Rady muszą wzbudzać podziw. Jak Jan Krzysztof Bielecki, który z funkcji asystenta w gdańskim Instytucie Ekonomiki Transportu Wodnego awansował na premiera Polski, a następnie został dyrektorem jednego z największych polskich banków. Mniej zdolni ludzie latami muszą pracować na takie awanse, uczyć się, praktykować. Geniusze nie. Geniusze idą do rad.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*