Debiutancka powieść Rudiša już stała się w Czechach bestsellerem. Nic zresztą dziwnego. Mamy tu bowiem kawałek prozy w dobrym czeskim gatunku: surrealistyczny nieco klimat, specyficzny, podszyty nostalgią humor, plastyczny, wyrazisty język.
Fabuła powieści nie jest zbyt bogata – oto młody nauczyciel ucieka z Pragi, porzucając pracę i dziewczynę, do Berlina, gdzie zarabia na życie graniem rockowych kawałków w metrze, a po godzinach popija piwo w kolejarskich knajpkach, słuchając zwierzeń motorniczych bądź grywa w założonym przez siebie punkowym zespole nazwanym (a jakże) U-Bahn. Choć wygląda to na modelowy przykład buntu, główny bohater jest kontestatorem łagodnym, a nawet sentymentalnym. Jego oczami przypatrujemy się postaciom z berlińskiego metra, wysłuchujemy ich historii i anegdot, z których wiele nawiązuje do minionych realiów NRD. Przeszłość i teraźniejszość przeplatają się, jak krzyżują się linie berlińskiego metra…
Książka świeża, zabawna, pełna wdzięku – nie tylko dla młodych, ale i tych starszych, którzy pamiętają jeszcze czasy berlińskiego muru, wyścigu pokoju, tęsknoty za coca-colą.
Jaroslav Rudiš, Niebo pod Berlinem, przeł., Joanna Derdowska, Prószyński i S-ka, Warszawa 2007
(kaj)
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis