
W środku puste półki i regały, na zewnątrz szyldu brak, w oknach płachty i kartka: „przepraszam nie wracam”. We Wrocławiu nie ma już księgarni PWN.
W lutym poprzedniego roku pisaliśmy o zamknięciu dwóch: Wratislavii i Podróżnika. Przypomnijmy, że pierwsza działała przeszło 60 lat na pl. Legionów, druga przez 22 na ul. Wita Stwosza.
Zofia Szpojankowska, przewodnicząca zarządu głównego stowarzyszenia Księgarzy Polskich, wskazała wtedy główną przyczynę upadku księgarni niezależnych – surowe zasady rynkowe, rządzące cenami książek. — Wielkie sklepy obniżają cenę okładkową, czyli tę wyznaczoną przez wydawcę, nawet o sześćdziesiąt procent i to od razu w dniu premiery. To nagminna praktyka. Księgarnie nie mogą sobie pozwolić na takie upusty, bo ich przychody spadłyby poniżej progu rentowności. Rynkiem rządzą wydawcy i dystrybutorzy, a księgarze nie mają u nich siły przebicia — mówiła.
Koniec PWN na Kuźniczej
W grudniu zamknęła się kolejna księgarnia stacjonarna: PWN na Kuźniczej, gdzie przyjmowała klientów przez 30 lat. W ostatnim okresie pracowały w niej trzy osoby, w tym kierowniczka. Księgarze, ostatniego dnia powtórzyli nam, co usłyszeli od pracodawców: powodem likwidacji jest zmiana modelu biznesowego.
Właściciel marki, Ogólnopolski System Dystrybucji Wydawnictw Azymut (należący do grupy kapitałowej PWN) przenosi sprzedaż do internetu. Jednego dnia zamknął nie tylko punkt we Wrocławiu, ale także w Białymstoku, Gdańsku, Poznaniu i Łodzi. Pozostawił jeden, w Krakowie.
Właściciele przez miesiąc nie odpowiedzieli nam na pytanie, dlaczego zlikwidowali większość lokali. Można się tylko domyślać, że chodzi o rachunki. W internecie nie trzeba płacić czynszu ani pracownikom. Oczywiście inne koszty muszą być poniesione, ale raczej mniejsze, zwłaszcza, gdy prowadziło się kilka punktów w kraju.
Księgarzom z Wrocławia było żal, ponieważ na Kuźniczej pracowali od kilku, kilkunastu lat. Ocenili, że sprzedaż szła dobrze, klientów nie brakowało. Ich zdaniem księgarnia naukowa w takim miejscu miała uzasadnienie, ponieważ była blisko uniwersytetu. Przekazali, że osobom z uczelni także jest żal.
Przypadek księgarni PWN, poniekąd sieciowej, jest z innej półki niż Wratislavii i Podróżnika, które zaliczały się do grona kameralnych, niezależnych. Tym niemniej jest przykładem tego, że bardziej opłaca się handlować w sieci niż przy ulicy, chyba że jest się dużym graczem, mogącym pozwolić sobie i na to, i na to. — Niestety, patrząc na dynamikę rynku, wszystko zmierza ku coraz większym zakupom w internecie. Zresztą w dzisiejszych czasach znajdujemy książki nawet w dyskontach spożywczych obok marchewek — powiedział nam rok temu Waldemar Mazur z Wrocławskiego Domu Literatury.
Na koniec wiadomość o Księgarni Hiszpańskiej (księgarnia, kawiarnia, czytelnia w jednym), której wygasła umowa najmu lokalu przy ul. Szajnochy, w Zaułku Solnym, zatem musi się wyprowadzić. Na razie nie wiadomo dokąd, ale we Wrocławiu zostanie.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis