OSZUSTWO – WREDNE CZY TAKTYCZNE

Pisze do mnie pan Janusz, że moje twierdzenie (w „Prawo czy sprawiedliwość” w lipcowej GP), iż prawodawcy muszą liczyć się z opinią społeczną, że „prawo stanowione przez władzę musiało zawsze i dzisiaj musi uwzględniać społeczne poczucie sprawiedliwości” jest – cytuję – „wyrazem nadmiernego optymizmu Pana Redaktora (…). Władza bowiem zawsze wie lepiej, taka jest natura władzy, i nawet jeśli taktycznie przed wyborami obieca wyborcom spełnienie ich postulatów, później i tak zrobi swoje. Bo wie lepiej”.

Na dowód swojej racji pan Janusz wymienia długa listę przedwyborczych obietnic złożonych przez Tuska, Hołownię, Kosiniak-Kamysza i Czarzastego, które – prawie wszystkie – pozostały tylko obietnicami. Szczególną przy tym uwagę poświęca mój polemista posłom PSL. Pisze: „O ile bowiem można jakoś rozumieć problemy z rozliczeniami przekrętów poprzedniej władzy albo niedotrzymanie finansowych obietnic, o tyle  ludowców zrozumieć się nie da.  W kampanii wyborczej deklarowali wsparcie wielkiej zmiany politycznej, powrotu do europejskich standardów prawnych i te deklaracje dały gigantyczną frekwencję wyborczą i miejsca peeselowskim posłom w sejmie, a teraz okazuje się, że głosują razem z PiS i Konfederacją. Wredne oszustwo na każdym kroku”.

I ja się zgadzam i jednocześnie nie zgadzam się z panem Januszem. Nadałbym się z tą umiejętnością do wielkiej polityki. Zgadzam się mianowicie, że politycy oszukują wyborców (a wyborcy o tym wiedzą), a nie zgadzam się, że zawsze jest to wredne. Uzasadniam swoje dwójmyślenie następująco: żeby wygrać wybory, trzeba obiecywać to, czego wyborcy pragną i mówić to, co chcą usłyszeć. Więc specjaliści w sztabach wyborczych prowadzą wielkie badania opinii społecznej, aby kandydat wiedział, co ma mówić i co obiecywać.  I teraz: jeśli kandydat (albo i cała partia) chce tylko zdobyć władzę, a z nią kasę i splendory – to jest populizm; jeśli zaś ów kandydat (albo partia) chce dzięki takim działaniom zdobyć władzę, aby realizować mądry program – to jest godna pochwały taktyka. Ideą demokracji jest wybór do władzy ludzi najmądrzejszych, przewidujących, mających ugruntowane i przemyślane poglądy, ale gotowych do kompromisów. Zaprzeczeniem tej idei jest populizm. Bali się go i przestrzegali przed nim wszyscy wielcy myśliciele, od Arystotelesa począwszy, a on ciągle gdzieś triumfuje. 

Przykład najprostszy: lud chciałby krócej i lżej pracować, więcej zarabiać, płacić mniejsze podatki, ale mieć wyższe i wcześniejsze emerytury, lepsze szkoły, drogi i opiekę medyczną. Populista (albo idiota),  to wszystko obieca i później, walcząc o masowe poparcie i spokojne konsumowanie profitów władzy, będzie starał się te oczekiwania spełnić, co skończy się katastrofą. Przykładów mnóstwo. Polityk odpowiedzialny, mądry też to wszystko obieca, a później – ryzykując awantury i spadek popularności – będzie kombinował, lawirował, ale tych wszystkich obietnic spełniał nie będzie. Oszustwo jest  wpisane w demokrację, niestety. Wyborca powinien wiedzieć, kto oszukuje wrednie, żeby się tylko paść, a kto oszukuje taktycznie. Albo mówiąc dosadnie: w interesie wyborców jest, aby wybrali mądrzejszych od siebie. Polityk ma wiedzieć lepiej!

Oczywiście władza – jeśli jest mądra – musi w całym swoim prawodawczym i wykonawczym działaniu uwzględniać społeczne poglądy, tradycje, obyczaje. Dlatego nawet najmądrzejszy polityk w Kuwejcie czy Afganistanie, choćby z dyplomem Harvardu, nie  zakaże uśmiercać zdradzieckich żon albo batożyć złodziei, a choćby najgłupszy polityk w Polsce o wprowadzeniu takich barbarzyńskich praw nawet nie pomyśli. I w tym kontekście warto zająć się dokonaną przez pana Janusza tak negatywną oceną głosowania posłów PSL. Po pierwsze więc, uczciwie głosili, że w umowie koalicyjnej spraw światopoglądowych (to znaczy dla nich – aborcji) nie ma  i będą głosować bez partyjnej dyscypliny. Po drugie, ani ja, ani pan Janusz nie wiemy, czy głosowali zgodnie ze swoimi poglądami a wbrew większości ich elektoratu, czy zgodnie z oczekiwaniami elektoratu a wbrew swoim przekonaniom, czy też i oni i ich elektorat chcą i pragną, aby do więzienia wsadzać męża za dostarczenie poronnej tabletki żonie, albo kobietę, która zawiezie koleżankę  do Czech na zabieg.

Żeby zdobyć głosy wyborców, kandydaci PSL nie ogłosili przed wyborami, że chcą za takie przestępstwa karać więzieniem i że wspólnie i w porozumieniu z PiS i prezydentem będą tego prawa bronić do ostatniej kropli krwi. Ale też nie powiedzieli, że chcą zmian tego prawa. Więc nie oszukali pana, panie Januszu. Po prostu wiedzą lepiej, co słuszne i dobre. Może nie dla kobiet, ale już jest po wyborach…

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*