Ruszyły konsultacje społeczne w sprawie tzw. masterplanu dla parku Grabiszyńskiego. Jeśli mieszkańcy poprą założenia projektu, ten wyjątkowy zakątek Wrocławia może zamienić się z czasem w uporządkowane tereny rekreacyjne. Pierwsze spotkania udowodniły jednak, że wizja urzędników rozmija się mocno z oczekiwaniami wrocławian.
Masterplan, czyli koncepcja zagospodarowania parku, opracowany został przez wrocławskich naukowców — architektów krajobrazu. Jego ideą jest — jak zapewniają autorzy — „rewaloryzacja historycznych obszarów oraz zagospodarowanie nowych części, a w szczególności podniesienie walorów krajobrazowych i użytkowych”. Jak to wygląda w praktyce?
Projekt zakłada podzielenie parku na kilka stref, różniących się od siebie charakterem i funkcją. Najstarsza część parku, środkowa, obejmująca teren dawnych cmentarzy wraz z Pomnikiem Wspólnej Pamięci, miałaby służyć „spacerom i odpoczynkowi w zieleni” (tzw. Strefa Pamięci). Proponuje się tu odtworzenie historycznych ścieżek i istniejących niegdyś na ich skrzyżowaniach okrągłych placyków, zbudowanie wodotrysków na bazie dawnych cmentarnych studni czy wprowadzenie małej architektury typu ławki, lampy, rzeźby. To — dodajmy — najdelikatniejsza z opisanych w masterplanie ingerencji.
Część północna parku, ta od ul. Hallera, nazwana w dokumencie Strefą Ozdobną, miałaby — zgodnie z nazwą — wzbogacić się o „ozdobne, kwitnące krzewy i byliny”, a także „plac z fontanną”. Projekt zakłada również przebudowę stref wejściowych, remont i przebudowę istniejących ścieżek oraz montaż oświetlenia. Część południowa parku, ta w okolicy Cmentarza Żołnierzy Polskich, stałaby się z kolei „przestrzenią aktywnej rodzinnej rekreacji” (tzw. Strefa Rodzinna) z nowymi placami zabaw dla rozmaitych grup wiekowych i takimi „atrakcjami”, jak trampoliny, linowe zjazdy, huśtawki i karuzele dla dzieci czy tor do gry w bule.
Największe zmiany miałyby czekać teren dawnego ogrodnictwa miejskiego — dziś nieczynnego i oddzielonego murem od reszty parku. Autorzy proponują stworzenie tam Ogrodów Wrażeń, czyli przestrzeni wystawienniczo-wypoczynkowej wraz z amfiteatrem, parkingiem i zapleczem gastronomicznym typu restauracja, kawiarnia — „z zewnętrznym tarasem i przeszkleniami”, co, jak piszą, „da możliwość podziwiania parku w porze zimowej”. Na otwartej przestrzeni mogłyby się, jak sugerują, odbywać „wystawy czasowe, imprezy, koncerty”. W pobliżu miałyby powstać tzw. ogrody edukacyjne — „specjalnie do tego celu zaaranżowane poletka służące uprawie roślin (ziół, warzyw, owoców i zbóż) oddanych do uprawy mieszkańcom (…). W tej części terenu planuje się także lokalizację tematycznego placu zabaw, np. z urządzeniami edukacyjnymi i muzycznymi”.
W projekcie wspomina się także o Parku Osiedlowym (tak nazwano w dokumencie Górkę Skarbowców), gdzie proponuje się rewaloryzację stref wejściowych, budowę nowych ścieżek i montaż oświetlenia, oraz o Ekoparku (czyli terenach nad Ślęzą), gdzie miałyby z kolei powstać tereny wypoczynkowe — łąki z ogrodami deszczowymi i drewnianymi podestami — oraz sportowe, czyli boiska do gry w piłkę, koszykówkę, skate park, zjeżdżalnie, kolejne place zabaw.
Z masterplanem, mapami i wizualizacjami można zapoznać się od lutego na oficjalnym miejskim portalu (www.wroclaw.pl). Tam też zamieszczane są informacje o planowanych kolejnych konsultacjach.
Pierwsze odbyły się 6 lutego w Centrum Zajezdnia, drugie — dwa dni później na Oporowie. I musiały być dla organizatorów sporym zaskoczeniem.
Bo masterplan — mówiąc oględnie — nie wzbudził entuzjazmu mieszkańców. Większość obecnych na spotkaniach osób nie zgadza się na tak daleko posuniętą ingerencję, domagając się, by park zachował swą dotychczasową, półdziką formę — jako ostoja biologicznej różnorodności. „Nie chcemy tu drugiego parku Południowego, kwietników, rabat i zieleni przystrzyżonej od linijki”, „jego unikatowość polega właśnie na tym, że przypomina las, jest naturalny”, „niepotrzebne nam kolejne place zabaw i fontanny, to mamy gdzie indziej”, „ten park przetrwał sto lat, a my chcemy go zniszczyć w kilka”, denerwowali się mieszkańcy. Przedstawiciele Zieleni Miejskiej próbowali tonować emocje, przekonując, że masterplan nie jest projektem budowlanym ani wykonawczym, a jedynie koncepcją wyjściową, nad którą toczyć się będą dyskusje. Mieszkańcy odpowiadali pytaniem, po co w ogóle go stworzono, skoro fantazje projektantów nijak się mają do oczekiwań użytkowników parku: „zaburzono tutaj kolejność, mamy przecież w radach osiedli doświadczonych ludzi, ekspertów, znawców parku, którzy mogliby włączyć się w te prace — dlaczego nikt się z nami nie konsultował?”
Wbrew oczekiwaniom organizatorów dyskusję zdominował jednak nie tyle sam masterplan, co temat ostatniej masowej wycinki drzew w parku Grabiszyńskim. W niespełna kilka tygodni wycięto tam ponad 300 drzew, a na liście znalazło się jeszcze 200 kolejnych. Choć, jak zapewniała Monika Pec-Święcicka, wicedyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej, wycinka była efektem dendrologicznej inwentaryzacji i miała charakter sanitarny — wycinano jedynie suche i martwe drzewa — mieszkańcy nie dają temu wiary twierdząc, że usunięto przy okazji co najmniej 30 zdrowych drzew.
Najwięcej kontrowersji wzbudził jednak sposób przeprowadzania wycinki — który mieszkańcy, a są wśród nich nich specjaliści od hydrologii, dendrologii, ornitologii czy entomologii, nazywają wprost dewastacją i skandalem — z użyciem ciężkiego sprzętu, rozjeżdżającego i niszczącego parkowy podszyt oraz niższe partie roślin. Zresztą, jak powtarzano na spotkaniach, zabiegi pielęgnacyjne w parku od lat pozostawiają wiele do życzenia. W petycji do prezydenta miasta, którą podpisało niemal 3 tysiące osób, działacze grupy „Ratujmy Grabiszyński” i Społecznego Ruchu Sympatyków Parku Grabiszyńskiego 51 piszą: „prace konserwatorskie w parkach są potrzebne, nie mogą jednak powodować dewastacji i nie powinny być prowadzone bez konsultacji z mieszkańcami okolicy. Parkowe drzewa są siedliskiem licznych chronionych gatunków ptaków, w tym gila, dzięcioła czarnego czy sówki. Nawet martwe, a po prostu przycięte na odpowiedniej wysokości i niestanowiące zagrożenia dla spacerowiczów, mogą wciąż służyć ptakom. Usuwane są też całe połacie podszytu, który dawał schronienie zaskrońcom, ropuchom zielonym, łasicom, jeżom”.
Petycja trafiła do urzędu 7 lutego. Tego samego dnia miejska konserwator zabytków podjęła decyzję o wstrzymaniu wycinki, gdyż „prace wykonywane w zabytkowym parku odbiegają od wcześniej wydanych zaleceń w pozwoleniach konserwatorskich”.
— Mamy świadomość, że nie wszystkie prace były wykonane prawidłowo — przyznał Krzysztof Działa, dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej, — dlatego podjęliśmy już działania w stosunku do wykonawcy prac. Został ukarany i zobowiązany do przywrócenia tego terenu do stanu wyjściowego.
Zieleń Miejska zapowiada teraz powołanie komisji ekspertów, która ma pracować nad planem naprawczym. — A może warto było po prostu lepiej kontrolować wykonawców lub opracować takie procedury działania, które zapobiegłyby powstawaniu nieprawidłowości? — pytają mieszkańcy.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis