Trwa awantura o premie dla prezesa Narodowego Centrum Sportu. Prezes zobowiązał się, że stadion bedzie w lipcu ubiegłego roku – a w lutym nadal stadion nieczynny. Prezes obrażony zrezygnował – tak brzmi oficjalna wersja prezesa – z posady. Ale z premii – pół miliona złotych – oczywiście nie zamierza rezygnować. Bo mu się należy, ma ją zapisaną w kontrakcie.
Setki tysięcy Polaków pracują na podstawie umów kontraktowych. Taka teraz moda. W żadnym z tych kontraktów nie ma zagwarantowanej premi bez wzgledu na efekty swojej pracy. Wręcz przeciwnie: jest premia, ale za wykonanie zadania. Za dotrzymanie terminu budowy, za zwiększenie produkcji, za zdobycie nowych rynków, za wprowadzenie nowego produktu albo za zwolnienie ćwierci załogi i poprawienie efektywności. Nie ma premii za to, ze sie przychodzi do pracy.No, chyba że jest to kontrakt na rzecz rządu, za publiczne pieniądze…
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis