PRZEPIS NA DZIECI

Paweł Borys, który jest szefem Polskiego Funduszu Rozwoju, a też, między innymi, Rady Nadzorczej BGK i uważany jest za najbardziej kompetentnego – oprócz prezesa, rzecz jasna – działacza gospodarczego rządu, powiedział był w radiowej rozmowie, że nic nie wie o tym, żeby 500 plus miało być rewaloryzowane. Rząd, powiedział, widzi lepsze metody pobudzania dzietności, jak budowa żłobków, przedszkoli, na przykład.

Znajomy mój, dumny ojciec całego dwojga dzieci (dzisiaj można to uznać za rodzinę wielodzietną!) nie krył wielkiego rozczarowania. Prawdę mówiąc, był wściekły, bo liczył – jak milion Polek i Polaków – na sprawiedliwość, czyli na 700 złotych, niechby od marca. Na dodatek, jako wierny wyborca i zwolennik polityki społecznej, gospodarczej i międzynarodowej rządu, nie może zrozumieć i zaakceptować tak wielkiej zmiany tego rządu poglądów.

Zdaniem mojego znajomego, jakieś plany budowy żłobków, przedszkoli, wydłużania opieki szkolnej przez organizację zajęć pozalekcyjnych, sportowych, świetlicowych, posiłków itd. – będzie kapitulacją i przyznaniem racji opozycji i feministkom. A to jest przecież z definicji wykluczone. Jeśli, twierdzi mój znajomy, dzieci rodzi się mniej po wprowadzeniu 500 plus, niż przed jego wprowadzeniem – to znaczy tylko, że trzeba świadczenie zwiększyć, może nawet dwukrotnie. I może to mniej kosztować, niż budowa tysięcy tych żłobków i przedszkoli i opłacania dodatkowych etatów dla świetliczanek, nauczycieli, o stołówkach nie wspominając.

Władza musi być konsekwentna, uważa mój znajomy, bo tylko wtedy będzie darzona szacunkiem i głosami wiernych wyborców, nie odda Polski w ręce Tuska i jego kamaryli. Zamiast realizować antyrodzinne, kopiowane z upadłej Europy pomysły, ulegać terrorowi lewactwa, władza powinna rozważyć radykalne koncepcje ratowania substancji narodu. Mój znajomy ma konkretne propozycje.

Po pierwsze, nie wolno traktować tego obcego tradycji równouprawnienia tak dosłownie. Owszem, niech nasze kochane panie mają równe panom prawa wyborcze, niech sobie studiują, posiadają swoje auta, w końcu nie jesteśmy jakąś tam Arabią Saudyjską czy Afganistanem, niech w sądach ich świadectwo będzie równe męskiemu (chociaż w niektórych sprawach trzeba by się jeszcze zastanowić) i niech pracują, jak już muszą, dla dobra rodziny i narodu. Jednak w żłobkach czy przedszkolach, w szpitalach, w sklepach i sekretariatach są kochane panie, trzeba przyznać, niezastąpione. Niech nawet awansują na posady prezesek, dyrektorek, sędzin, redaktorek czy profesorek, w końcu jest równouprawnienie, ale takie awanse niech będą możliwe pod jednym warunkiem: że kandydatka na prestiżową posadę spełniła już swój narodowy obowiązek i urodziła dziecko. Przynajmniej jedno. A jak więcej, to za każde następne dostanie w CV punkty preferencyjne.

Mój znajomy przedyskutował ten pomysł, jak powiada, z kolegami i uznali go za dobry. Przecież to szaleństwo, że kobiety siadły na traktory, stanęły przy obrabiarkach, a nawet za pulpitami sterowniczymi w elektrowniach – to dziedzictwo dwóch wojen. Faceci wojowali, narażali życie, to ktoś musiał pracować, ale teraz już nie ma wojny, pomijając Ukrainę, więc nie ma powodu, aby panie wyręczały mężów w zarabianiu i obowiązku utrzymywania rodziny. Tak się składa, że panowie nie wyręczą pań w rodzeniu dzieci i czas skończyć z tą lewacką aberracją. Inna sprawa – i tu panowie ponoć zgodzili się na ustępstwa – że można przywrócić wprowadzony kiedyś za komuny specjalny podatek, tzw. bykowe, płacony przez bezdzietnych mężczyzn. Bo niby czemu się nie starają?

I w tej ostatniej sprawie mój znajomy (też zresztą po konsultacji z kolegami) pozwala sobie mieć odmienne zdanie niż prezes. Otóż prezes, z oczywistych względów, nie ma wystarczających doświadczeń w imprezowaniu, nie miał czasu na bale, prywatki, obozy harcerskie i studenckie, o zakładowych wycieczkach, zwanych dzisiaj spotkaniami integracyjnymi, nie wspominając. A mój znajomy i jego koledzy takie doświadczenia mają i wiedzą, że przyzwoita ilość alkoholu w męsko-damskim towarzystwie zdecydowanie sprzyja prokreacji, zazwyczaj zresztą nieplanowanej, ale dziecko jest. Powiedzenie „pij, pij, będziesz łatwiejsza” nie wzięło się przecież znikąd.

Raczej więc należy sponsorować dostawy alkoholu na balach maturalnych, studenckich obozach i wyjazdach integracyjnych, surowo, pod karą więzienia, zakazać sprzedaży wszelkich środków antykoncepcyjnych i oczywiście podwoić 500 plus. I będą dzieci, zapewnia mój znajomy i jego koledzy. A Pawła Borysa zwolnić z posady.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*