Róbmy Walne!
Chodzą po osiedlach jacyś ludzie i opowiadają, że Spółdzielnia Mieszkaniowa „Wrocław-Południe” będzie miała komisarza, że grozi jej upadłość, że jest katastrofa. Ten i ów uwierzy, ten i ów pocieszy się, że spółdzielnie nie plajtują, inny z kolei pomyśli, że to nie jego sprawa – mieszkanie jest jego własnością i nic mu nie grozi.
Ale tak się tworzy specjalny klimat. Plotka, insynuacja, sugestia, intryga – to są działania, które wbrew ekonomicznym faktom mogą sprowadzić nieszczęście na firmę. Słysząc plotki i opinie o kłopotach, uaktywniają się wierzyciele, usztywniają płatnicy, dostawcy stają się nerwowi, banki podnoszą procenty, i tak dalej, i tak dalej. Scenariusz znany i stosowany od dawien dawna.
Tymczasem według ksiąg rachunkowych SM „Wrocław-Południe” ma na koniec czerwca ponad 38 milionów środków pieniężnych, co o ponad 30% przekracza bieżące zobowiązania; płynność finansowa jest więc bardzo dobra, remonty – które można – realizowane są bez zakłóceń. Nie ma więc mowy o kłopotach, a już tym bardziej o groźbie upadłości.
Kto więc i dlaczego rozsiewa plotki i straszy mieszkańców?
Jak mawia klasyk: ten to czyni, kto ma z tego korzyść. Czyni to grupa ludzi, która od lat już dziesięciu wojuje ze spółdzielnią: wznieca wielogodzinne awantury na zebraniach, robi w mediach czarną propagandę i zaskarża wszystkie możliwe do zaskarżenia uchwały organów spółdzielni do sądów. Najbardziej zasłużony i doświadczony „obrońca” spółdzielców zarejestrował nawet swoje Stowarzyszenie, aby godniej występować w sądach, podając się za rzecznika wszystkich członków.
Jednakże wbrew pozorom (i oczywiście plotkom) obecne – prawne, nie gospodarcze! – kłopoty Spółdzielni nie są tylko wynikiem aktywności tzw. opozycji, czyli wojującej w sądach i prasie grupy „obrońców”. Wręcz przeciwnie.
Przez ostatnie 10 lat wspomniany „obrońca” wytoczył Spółdzielni kilkadziesiąt procesów, jego sojusznicy też z pozwami się nie ociągali, ale jakoś wszystko funkcjonowało. I tak by było nadal, nawet po kwietniowej decyzji Sądu Apelacyjnego, który unieważnił wybory Rady Nadzorczej z powodu niejednoznacznego błędu formalnego w zawiadomieniach o zebraniach grup członkowskich. To, co uznane zostało za błąd, przypomnijmy, polegało na tym, że w tych zawiadomieniach nie wymieniono szczegółowo spraw, które miały być omawiane na ZPCz, a poinformowano, jak zwykle, iż wszelkie materiały dostępne są w administracjach. Zawsze tak redagowano zawiadomienia i nikomu to nie przeszkadzało. Dodajmy, że – poza „obrońcą” – nie poczuł się niedoinformowany żaden inny członek spółdzielni i dodajmy też, że sądy obu instancji nie rozpatrywały związku między treścią zawiadomienia a wyborami członków Rady.
Ale, jak się rzekło, nie ten wyrok jest źródłem kłopotów. Bo tak się mogło zdarzyć i w normalnych czasach odbyłaby się, co najwyżej, druga tura zebrań, dokonano by powtórnie wyborów i byłoby po kłopocie.
Ale czasy nie są normalne. Bo równocześnie wrocławski Sąd Rejestrowy (jako jedyny w Polsce tak interpretujący Ustawę z 31 lipca 2007 r.) wykreślił 7 z 20 wybranych demokratycznie członków Rady uznając, że mandat 7 członków Rady wygasł automatycznie z dniem wejścia w życie Ustawy (ten zapis Ustawy jest solidarnie zaskarżony do Trybunału Konstytucyjnego zarówno przez Rzecznika Praw Obywatelskich, jak i przez posłów). Następnie ten Sąd wykreślił, wobec złożenia przez nich rezygnacji, dwóch członków Zarządu – ale odmówił zarejestrowania dwóch wybranych w ich miejsce. Mimo, że Rada dokonała ich wyboru 3 miesiące przed wspomnianym formalnym wykreśleniem 7 jej członków i przed uprawomocnieniem się wyroku unieważniającego wybory Rady!
Co więcej – zaakceptowany przez tenże sąd bez zastrzeżeń statut SM „Wrocław-Południe” jest obarczony ewidentną wadą prawną (jest niejednoznaczny w sprawie organów Spółdzielni, a w sprawie wyborów Rady sprzeczny z zapisem Ustawy) i jakiekolwiek przeprowadzone nowe wybory byłyby skutecznie zaskarżone i uznane za nieważne.
Nie powinno się w żadnym wypadku krytykować decyzji niezawisłych sędziów. Bez wątpienia wyrokują zgodnie z prawem i zgodnie ze swoim sumieniem. Nie sposób jednak nie wyrazić opinii, że sądy powinny uwzględniać interes społeczny, będąc strażnikiem praw i wolności jednostki. Obejmuje to więc także wzgląd na konsekwencje wyroków dla spółdzielni i jej członków. Czy tego nieco w niektórych wyrokach nie zabrakło?
Wydawałoby się, że strzegące prawa i publicznego porządku instytucje zrobią wszystko, aby doprowadzić do demokratycznych wyborów władz Spółdzielni. Jednak, żeby spółdzielcy mogli wyrazić swoją opinię, muszą być elementarne prawne możliwości:
1. Przede wszystkim musi być Statut. Sąd Okręgowy miał podjąć decyzję jeszcze w kwietniu, ale – po włączeniu się w topostępowanie wspomnianego „obrońcy” spółdzielców – ostatecznie zdecydował, że wyrok ogłosi 7 sierpnia. Ale 7 sierpnia sąd orzekł, że się jeszcze musi zastanowić, bo są przesłanki formalne, aby postępowanie w ogóle zawiesić! To znaczy nie wyjaśnić wątpliwości i uniemożliwić dokonanie wyborów! Czy można zrozumieć logikę takiego postępowania? Przecież członkowie oczekiwali od sądu tylko orzeczenia, czy Statut jest zgodny z prawem. Tylko tyle…
2. Sąd Apelacyjny odrzucił wniosek Spółdzielni, aby wstrzymać wykonanie wyroku zawieszającego Radę (do czasu rozprawy kasacyjnej) i umożliwić tym samym choćby zwołanie Walnego Zgromadzenia. Przypomnijmy – tę radę powołali demokratycznie wybrani delegaci na ZPCz, a kwestionuje się tylko redakcję zawiadomienia o zebraniach grup członkowskich!
3. Sąd Gospodarczy z kolei zawiesił postępowanie, a więc wstrzymuje wydanie decyzji o zarejestrowaniu dwóch członków Zarządu. Tym samym uniemożliwia podejmowanie wielu bieżących decyzji (bo Statut przewiduje, że w większości decyzji finansowych, gospodarczych, członkowskich oraz notarialnych muszą być podpisy dwóch członków Zarządu). I znowu przypomnienie – tych członków Zarządu powołała wybrana przez spółdzielców Rada, powołała w dobrej wierze, a wątpliwości pojawiają się tylko na skutek interpretacji prawa zakładającej jego działanie wstecz! Aby te wątpliwości zniknęły, trzeba zwołać Walne, a Walne może zwołać Zarząd, którego nie chce zarejestrować Sąd. Taka logika.
Tego splotu wyroków, odroczeń i okoliczności nie można już zrozumieć. Nie może sprawnie funkcjonować jedna z najlepiej działających w Polsce spółdzielni (ocena zewnętrznego audytu, „Gazety Prawnej” i „Rzeczpospolitej”). I nie dlatego, że coś złego wydarzyło się w Spółdzielni. Z wyjątkiem dyskusyjnego błędu formalnego w zawiadomieniu o zebraniach grup – wszystkie pozostałe postępowania sądowe spowodowane są wydarzeniami zewnętrznymi. Oraz tym, że poprzedni prezes i wiceprezes spółdzielni zdecydowali się odejść z pracy akurat w kwietniu! Nie podejrzewając przecież, że może to spowodować takie perturbacje.
Spółdzielnia Mieszkaniowa „Wrocław-Południe” zrzesza ponad 12 tysięcy właścicieli i najemców mieszkań i lokali usługowych. To ponad 30 tysięcy mieszkańców! Czy w interesie 30 tysięcy ludzi jest narażanie spółdzielni na decyzyjny paraliż? Czy nie jest obowiązkiem sędziów myśleć także, co będzie dalej – po sądowym wyroku?
Dzisiaj spółdzielnia jest dobrowolnym zrzeszeniem się ludzi. Ustawowo zagwarantowano każdej grupie spółdzielców – mieszkańcom osiedla, budynku, a nawet pojedynczego lokalu – prawo do odłączenia się ze spółdzielni, w tym założenia swojej własnej albo przyłączenia się do innej lub powołania wspólnoty. Fakt, że w SM „Wrocław-Południe nie zechciała dotąd odłączyć się żadna posesja (i żaden z członków, którzy założyli odrębną własność nie zrezygnował z członkostwa!) dowodzi tylko, że w opinii mieszkańców spółdzielnia spełnia swoje zadania.
Zdesperowani spółdzielcy mają jeszcze jedną szansę. Prawo mówi, że jeśli 10 procent członków chce Walnego Zgromadzenia – będzie ono zorganizowane. W SM „Wrocław-Południe” taką wolę musi wyrazić blisko 1500 osób. Blisko tysiąc podpisów już jest zebranych pod wnioskiem o zwołanie nadzwyczajnego Walnego i wybory. W których to wyborach mogą uczestniczyć czynnie i biernie również „obrońcy” spółdzielców – ci, którzy tak liczą na komisarza czy kuratora i na katastrofę.
Tej inicjatywy obywatels¬kiej chyba nie zablokują prawne kruczki ani interpretacje paragrafów. I wesprą ją sądy, aby w majestacie prawa właściciele SM „Wrocław-Południe” mogli potwierdzić swoje wcześniejsze wybory władz lub je skorygować.
Przecież takie jest ich prawo! Najważniejsze i niezbywalne prawo! <
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis