Według Urzędu Statystycznego stopa bezrobocia we Wrocławiu wynosi 5,8 proc., należy więc do najniższych w kraju – tuż za Poznaniem, Sopotem, Warszawą i Katowicami. Istnieje jednak spore bezrobocie ukryte: nie wszyscy rejestrują się w Urzędzie Pracy, czasami dorabiają sobie na czarno, jadą na chwilę za granicę. O tym nie dowiemy się ze statystyk.
Przyglądając się możliwościom na wrocławskim rynku pracy zauważa się duży kontrast. Z jednej strony wielu młodych pracuje w korporacjach, ba, przyjeżdżają tu nawet „za pracą” osoby z innych krajów, z drugiej jednak – przed Urzędem Pracy spotyka się wielu przygnębionych ludzi, którzy zgodnie przyznają, że ciężko dziś znaleźć „normalne” zatrudnienie.
– Szukałam pracy intensywnie trzy miesiące i nie znajdowałam odpowiednich ofert. Albo mi do końca nie odpowiadały warunki zawarte w ogłoszeniu, albo ja nie spełniałam wszystkich wymogów. Jednak spróbowałam i zdecydowałam się na tę nieidealną pracę, i po czasie okazało się, że ją lubię. Do swojej kariery podchodzę etapami. Na razie pracuję w korporacji, chciałabym więcej zarabiać, ale przyznaję, że na tę chwilę dużo się uczę w mojej pracy. W przyszłości jednak wolałabym mieć własny biznes – mówi Kasia, 30 lat.
Młodzi ludzie pracujący w korporacjach wydają się zadowoleni – przez rok, półtora roku – ale potem zaczynają czuć, że wypalają się zawodowo. Trudno jest awansować i ciężko dostać podwyżkę. Praca w korporacji jest swego rodzaju stabilizacją: umowa o pracę, stałe zarobki, benefity. – Jednak po czasie człowiek czuje, że stoi w miejscu, nie rozwija się – mówi Aneta.
Są jednak tacy, którzy konsekwentnie szukają swojej niszy w dużej firmie i udaje im się.
We Wrocławiu nadal świetnie rozwija się branża IT. Działają prężnie firmy z kapitałem zagranicznym. Pracodawcy i pracownicy dużych firm zgodnie podkreślają, że ważna jest znajomość języków obcych. Przede wszystkim – niemiecki lub mało popularne języki, jak holenderski, portugalski, włoski.
Dobrze jest już na studiach
zacząć myśleć o swojej przyszłości.
Nie ma jednak jednoznacznej recepty, jakie studia wybrać. W tym roku najbardziej popularne wśród maturzystów kierunki to informatyka i psychologia.
– Uważam, że każdy powinien mimo wszystko studiować to, do czego ma predyspozycje, a nie zmuszać się do polubienia jakiejś dziedziny, tylko dlatego, że może mu będzie potem łatwiej znaleźć pracę. Na rynku trzeba być dobrym, mieć zamiłowanie do tego, co się robi. Obserwuję studentów, których już na studiach pasjonuje projektowanie i robią zawsze coś ponad, mają niekiedy już zlecenia na projekty dla pracodawców – mówi Kamil Nawirski z Fundacji Manus na Politechnice. I dodaje: – Nie wszyscy muszą iść na studia. Czasami widzę, jak niektórzy męczą się studiując tylko dla papieru, a mają inne plany, jak wyjazd zagranicę. Najlepiej zadać sobie pytanie, po co chcę studiować?
– Studiowałam chemię, po której miała być praca, to ciężki kierunek, niewiele osób go kończy. We Wrocławiu szukałam pracy w zawodzie kilka miesięcy, jest mało ofert, nawet z informatyki chemicznej nic nie znalazłam. Pracuję teraz gdzie indziej, nie dlatego, że skończyłam studia, ale dlatego, że znam języki. Praca dla chemików jest w Brazylii – śmieje się Iwona.
– Studiuję prawo i jednocześnie pracuję w kancelarii i wiem, że po tym kierunku samemu rady sobie nie dasz, musisz mieć znajomych lub rodzinę. Znalazłem ostatnio 16 ofert dla radcy prawnego na całą Polskę – mówi Adam.
W dalszym ciągu pracę najlepiej dostaje się „po znajomości”. Firmy w pierwszej kolejności robią tzw. wewnętrzne rekrutacje, dopiero potem dają ogłoszenie na zewnątrz.
Do rozmowy warto się przygotowywać i aplikować do branży, w której ma się jakiekolwiek doświadczenie:
– Przychodzi 50 ofert na 1 stanowisko. Najpierw patrzę na to, czy kandydat coś już robił w branży, w której stara się o pracę, nie musi to być kierunkowe wykształcenie, ale doświadczenie – mówi pracodawca jednej z małych firm zajmującej się realizacją projektów.
Statystyki mówią, że to we Wrocławiu
jest najwyższy odsetek osób
prowadzących działalność gospodarczą.
Przeważają firmy zajmujące się naprawą pojazdów – 24 tys., działalnością profesjonalną i naukową – 14 tys., budownictwem – 10,5 tys. oraz nieruchomościami – 9 tys.
Dużo młodych osób myśli o założeniu własnego biznesu. W tym widzą wolność, satysfakcję i przyszłość. Choć niektórzy uważają, że w mieście trudno znaleźć informacje, jak założyć biznes, powstaje coraz więcej instytucji organizujących pomocne szkolenia. Choćby Info Punkt na ul. Łokietka 5.
– Szkolenie o podatkach i o rodzajach działalności dużo mi rozjaśniło i dodało odwagi, pokazało, że założenie działalności nie jest takie straszne, jak się wydaje – mówi Małgosia. Ludzie wciąż boją się opłat, urzędów, fiskusa, sanepidu. Jednak warto się odważyć – mówią ci, którym się udało. Najważniejsze jest, by zbadać potrzeby lokalnego rynku. Jeśli więc chcemy założyć sklep ze śrubkami w jakiejś okolicy, popytajmy najpierw mieszkańców, czy jest on potrzebny.
Szkolenia, jak otworzyć własny biznes czy ubiegać się o fundusze organizuje Marszałkowski Urząd Wojewódzki w ramach projektu przeznaczonego dla tych, którzy zostali zwolnieni z pracy. Regularne szkolenia prowadzi też Centrum Informacji i Planowania Kariery Zawodowej Dolnośląskiego Wojewódzkiego Urzędu Pracy. O środki na własną działalność można ubiegać się w Powiatowym Urzędzie Pracy.
Coraz bardziej popularne stają się spółdzielnie socjalne.
– To dobra forma samozatrudnienia. Formalności trwają co prawda 6 miesięcy, ale jest duża pomoc ze strony różnych instytucji, m.in. Fundacji Rozwoju Ekonomii Społecznej. Wiele zależy od ludzi, którzy razem zakładają spółdzielnie, od tego, czy się dogadują. Pomimo, że nam nie wyszło, polecam spróbować – mówi Marzena. Spółdzielnie, które już działają na rynku, chętnie dzielą się informacjami.
Ponieważ poziom bezrobocia w regonie
tylko nieznacznie się waha,
należy liczyć się z trudną sytuacją na rynku pracy jeszcze przez jakiś czas.
– Poszukiwanie pracy jest pracą na pełny etat, dwie godziny tygodniowo to zbyt mało, aby szybko znaleźć pracę. Trzeba się dobrze przygotować, zbudować plan i go realizować – mówi Małgorzata Sosnowicz, doradca zawodowy z Centrum Informacji i Planowania Kariery Zawodowej przy DWUP.
Instytucją, która pomaga tym najbardziej wykluczonym, jest Centrum Integracji Społecznej przy ul. Strzegomskiej 49.
– Jeśli ktoś jest bardzo długo bezrobotny, ma kłopoty ze zdrowiem, jest w depresji, musi na nowo przejść pewnien proces i na nowo uwierzyć w siebie – podkreśla Monika Zentkowska. Centrum pomaga właśnie w takim procesie. Zapewnia bezpłatną pomoc psychologa, doradcy, szkolenia zawodowe. Ostatnio zorganizowano tu projekt dla niepełnosprawnych „Praca bez Barier”. Wzięło w nim udział 121 osób, 56 znalazło pracę.
W Urzędzie Pracy
ludzie rejestrują się przede wszystkim dla składki zdrowotnej. Z końcem lipca br. było ich w sumie 21 837 osób.
– Uważam, że rynek pracy we Wrocławiu jest tragiczny – mówi Elżbieta, 50 lat, z wykształcenia ekonomista. – Od paru lat nie mogę znaleźć stałej pracy. Przez pewien czas pracowałam w minimarketach, tam jest duża rotacja. Przez 3 miesiące przewinęło się 16 osób. W niektórych sklepach jest fajnie, ale bywają takie, gdzie pracuje się na zepsutym sprzęcie. Kilka razy też czułam się upokorzona przez pracodawcę z powodu wieku, bo na moje miejsce czekają młodzi – opowiada Maria. – Moim zdaniem jest bardzo mało ofert w UP, na jedną startuje 500 osób. Trzeba mieć bardzo dużo dystansu, żeby nie popaść w depresję – dodaje pani Ela. – Mam orzeczenie o stopniu niepełnosprawności. Ubiegałam się o zasiłki w GOPS i MOPS, czuję się upokorzona przez te urzędy, które wzięły mnie za alkoholiczkę. Zbieram ludzi, którzy zostali upokorzeni i chcemy pójść z tym do telewizji – żali się Ewa. – Dostałam pracę dzięki Agencji Pracy Tymczasowej. Pracowałam na kasie w supermarkecie za stawkę 5,80 zł brutto za godzinę.
Na dzisiejszym rynku pracy bardzo trudno o stałą umowę, a tego najczęściej szukają ludzie i boją się podejmować pracy bez umowy.
– Pracowałam w restauracji w rynku i nie miałam żadnej umowy. Pod koniec miesiąca był zawsze kłopot z wypłatą. Nie było pewności, kiedy i czy wszystko dostanę, dlatego zrezygnowałam – opowiada Beata.
Jak więc sobie na tym trudnym rynku radzić? Trzeba cały czas mieć otwarte oczy i uczyć się elastyczności. Warto pytać i szukać pomocy. Ważne jest ciągle motywowanie się. – Jak człowiek szuka i chodzi, to zawsze coś wychodzi – twierdzi Patrycja.
Czasami warto szukać wspólnie, wtedy można się nawzajem motywować, przekonuje Monika:
– Kiedyś na portalu gumtree znalazłam ogłoszenie o tym, że ktoś poszukuje osoby do wspólnego szukania pracy. Spotkałam się z tą osobą, wymieniłyśmy się informacjami, możliwościami i to nas bardziej zmobilizowało.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis