– Wrocław z podziwu godną skromnością ubiega się tylko o miano Europejskiej Stolicy Kultury, a przecież w innych dziedzinach ma również osiągnięcia, których może nam pozazdrościć nie tylko Europa, ale i cały świat – twierdzi zaprzyjaźniony z naszą redakcją spółdzielca z Krzyków. – Jako człowiek bogobojny, a jednocześnie fanatyk futbolu na pierwszym miejscu stawiam oczywiście inicjatywę wybudowania na maślickim stadionie kaplicy. Mam nadzieję, że będzie ona miała charakter ekumeniczny, bo jak wiadomo piłkę kopią wyznawcy różnych wiar, a nawet mahometanie i bezbożnicy, więc przeznaczenie jej tylko dla rzymsko– katolików, byłoby odebrane jako przejaw nietolerancji i zawłaszczanie sobie sił niebiańskich. Natomiast po konsultacji w naszym kółku różańcowym, co do jednego jesteśmy zgodni, nie można stawiać Pana Boga w kłopotliwej sytuacji. Przed meczem modły o zwycięstwo powinni zanosić tylko gospodarze, a nie obie drużyny na raz, bo wtedy strona przegrana będzie miała pretensje do Pana Boga o faworyzowanie jednego zespołu i nieuprawniony doping.
– Warto też spopularyzować unikalne osiągnięcie budowlane, jakie dokonało się w naszym mieście – wtrąciła się do rozmowy mieszkanka Grabiszynka. – Jako pierwszym w Polsce i jedynym na świecie udało nam się tak sprytnie wykonać pętlę tramwajową, że manewrujące na niej tramwaje urywają sobie boczne lusterka. Co ciekawe, nikt się nie chce przyznać do tego sukcesu. Projektanci twierdzą, że to wina wykonawców, bo nie potrafią czytać rysunków technicznych. Zgodnie bowiem z panującym trendem, wymiary podane zostały w calach, a nie w przestarzałych centymetrach. Wykonawcy odpowiadają, że póki co nie jesteśmy jeszcze ani kolonią brytyjską, ani amerykańską, więc wymiary trzeba podawać po polsku. Projektanci walą więc z innej rury. Przecież miasto i tramwajarze zatwierdzali ten projekt, więc „widziały gały, co brały”. Owszem, widziały – odpowiadają zgodnym chórem zleceniodawcy, ale nie mamy w zakresie obowiązków „czytania rysunków technicznych” i dlatego się na nich nie znamy. W każdym razie na dzień dzisiejszy trwają przepychanki, kto jest winien wybudowania tego komunikacyjnego potworka i na czyj koszt powinien on zostać przywrócony do normalności. Przy okazji, niektórzy złośliwi publicyści przypominają, że podobne bezhołowie panowało przy budowie Ronda Regana, więc może warto zastanowić się nad tym, kto i jak powinien nadzorować inwestycje miejskie.
– Wrocław powinien ubiegać się również o miano Europejskiej Stolicy Zoologicznej – proponuje spółdzielca z Krzyków. – Otóż w naszym zoologu najpierw urodził się dwie wydry europejskie, które rzadko płodzą się w niewoli, co oznacza, że miały idealne warunki do intymnych spotkań, a teraz, po raz pierwszy w Polsce, przyszły na świat dwa lemury alaotrańskie. Jeżeli zaś na wiosnę pandy tybetańskie otrząsną się z chińskiej traumy i zabiorą za prokreację, to będzie to ewidentny dowód na to, że Wrocław jest faktycznym, a nie wydumanym miastem spotkań.
Mnie zaś miasto zadziwia tym, jak energicznie zabrało się do reaktywowania czegoś, co jeszcze nie tak dawno zlikwidowało, a klasowych zawodników rozpędzono po Polsce. Mam na myśli koszykarską sekcję Śląska, która kiedyś była prawdziwą sportową wizytówką Wrocławia. Już do końca marca powołana zostanie spółka akcyjna z kapitałem 13 mln zł, która stanie się właścicielem nazwy nieistniejącego koszykarskiego „Śląska”. Jednak piłki do kosza nie będą rzucać akcjonariusze, tylko wynajęci z kraju i zza granicy zawodnicy. Czy ludzie ci będą walczyć o awans do ekstraklasy z poziomu A – klasy? Oczywiście, że nie. Spółka wykupi „dziką kartę”, dzięki której tak sklecona drużyna będzie mogła grać od razu w najwyższej klasie rozgrywkowej. Taka jest możliwość i trudno z niej nie skorzystać. Co to ma wspólnego ze szlachetną rywalizacją sportową, tego po prostu nie wiem.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis