Piotr III był idiotą, uwielbiał bawić się żołnierzykami, oglądać wojskowe parady i pić. Na szczęście dla Rosji (a na nieszczęście dla Polski) ukatrupić go kazała żona, Katarzyna zwana Wielką (de domo Zofia von Anhalt-Zerbst – to dla wiadomości posła Suskiego), która powiększyła imperium zbudowane przez Piotra I, a z Rosji uczyniła europejskie mocarstwo.
Czy losami świata rządzi przypadek? Gdyby zamiast światłej, wykształconej władczyni (zapraszała do Petersburga najlepszych artystów, architektów, przyjmowała na salonach Diderota, korespondowała z Wolterem, Leibnizem i innymi najwybitniejszymi uczonymi Europy) rządził Rosją car idiota – Rosja długo jeszcze nie kształtowałaby losów Europy. Przecież mógł rządzić car idiota!
Jak długo trwa cywilizacja, tak długo ludzie szukają sposobu na mądre i skuteczne rządy. W pradziejach wybierano na wiecach najsilniejszych, najbardziej doświadczonych. Później próbowano demokracji, na przykład w Atenach, lecz była to demokracja dla wybranych i mizernie skończyła. Bo już Platon i Arystoteles widzieli niebezpieczeństwo systemu, a mianowicie – jak to odważnie głosi Janusz Korwin Mikke – że większość ludzi jest głupia, więc i wyborów dokonują głupich, a przekłada to na język politycznej praktyki Jacek Kurski, zapewniając, że ciemny lud wszystko kupi. I kupujemy, jak świat długi i szeroki.
Antidotum na rządy demagogów miał być system rządów dziedzicznych – monarchia. Wielką jej zaletą (tylko w teorii, rzecz jasna) jest to, że władca nie musi nikomu się przypochlebiać, rządzi z boskiego nadania, może przeto podejmować najlepsze racjonalne decyzje. Niestety – dziedziczyć tron mógł też idiota czy szaleniec, stąd nieustanne próby pogodzenia wody z ogniem – zachowania dziedzicznej monarchii, z ograniczeniem samodzielności władcy. U nas skończyło się to ubezwłasnowolnieniem władców i rozbiorami, w Europie – rozwojem parlamentaryzmu i ewolucją od monarchii absolutnej do konstytucyjnej. Ostateczne zwyciężyła koncepcja trójpodziału władz, państwa prawa i demokracji.
No i ta demokracja jakoś tam działała przez około 100 lat, w jednych państwach lepiej, w drugich gorzej, zależnie od tego, jak silne były struktury państwa prawa (sądy, prasa, korpus urzędniczy) i jakie były elity kształtujące poprzez media poglądy i opinie wyborców (to elity przemysłowo-finansowe pomogły Hitlerowi w wyborczym zwycięstwie!). Niemniej ta fundamentalna wada demokratycznego systemu: że aby rządzić, trzeba podobać się większości wyborców – w dobie Internetu pokazała swoją destrukcyjną moc. W odróżnieniu od mediów tradycyjnych, w społecznościowych każdy może napisać, co tylko chce, większość odbiorców wybiera sobie opinie wedle uznania i okazuje się, że ta większość może za rzecznika ubogich uznać multimilionera, uwierzyć, że rząd ma i rozdaje im swoje pieniądze i że szczepionki są spiskiem żydowskim. I teraz już nie przypadek, jak w monarchii, ale sterujące algorytmami w sieci globalne korporacje sprawiają, że do władzy znowu może dojść idiota. Wszak vox populi – vox Dei…
Kiedy więc widzi się szturm na Kapitol, masowe protesty antyszczepionkowców we Francji, teraz takie same rozruchy w spokojnej Kanadzie – można zatęsknić za monarchią. Katarzyna Wielka osobiście zaszczepiła się przeciw ospie, kazała się zaszczepić dwórkom i bojarom i gdyby były wtedy techniczne możliwości – zaszczepiłaby swój lud cały. A 150 lat temu był to naprawdę eksperyment. Silna władza ma swoje zalety! Kiedy w 1963 pojawiła się we Wrocławiu czarna ospa komuniści – słuchając ekspertów – zamknęli miasto i wszystkich przymusowo zaszczepili. Dzisiaj, w demokracji, zaczęłyby się wielomiesięczne dyskusje, wysłuchiwanie różnych opinii, a epidemia zawędrowałaby do Gdańska i Tatr.
Dlatego w trudnych chwilach lud wzdycha do silnego przywódcy, wodza, opiekuna i zbawcy narodu. Może być despotą, byle nie był idiotą. Piotr Wielki niejakiego Mienszykowa, półpiśmiennego sprzedawcę pierożków, uczynił wszechmocnym ministrem – ale nie zarządcą stoczni albo dyrektorem manufaktur zbrojeniowych! Tu zatrudniał fachowców. Kucharkę i praczkę Martę zrobił kochanką, a później żoną (została Katarzyną I) – ale nie zrobił jej szefową żadnego trybunału! Nie inaczej postępowała Katarzyna Wielka: kochanków miała ponoć pięćdziesięciu, wszystkim dawała pałace i awanse, jednak poważne przedsięwzięcia – dyplomację, armię, gospodarkę i banki – oddawała kompetentnym ludziom. Gdyby wielcy car i caryca musieli rozdawać posady według partyjnych przydziałów – nie zbudowaliby imperium. I lud by ich tak nie kochał. A kochał niesłychanie!
I chociaż po Katarzynie był idiota Paweł, to jednak kazał go zabić syn Aleksander, łebski gość, i imperium trwało. Czyż więc, będąc od ksiąg ogłupiałym, nie mogę zatęsknić do królów i carów?
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis