Psi patrol i konny referat

fot. Straż Miejska Wrocławia

Wiadomo, że w policji partnerzy chodzą parami. A cóż to za duet, który patroluje ulice nie na czterech, a na sześciu nogach? Policjant i pies, albo strażnik i koń.

Na komendzie miejskiej jest 27 czworonogów: 24 na czynnej służbie i 3 na emeryturze. Większość z nich mieszka w kojcach na terenie oddziałów prewencji na Kozanowie, część w domach przewodników.

Ugi – pierwszy sukces w stodole

Gdy 8 września we Wrocławiu służby wykonywały skoordynowane manewry na wypadek powodzi, aspirant Robert Pawliszko trenował tylko ze swoim podopiecznym. Tak jak pozostali funkcjonariusze z ogniwa przewodników psów służbowych (12 mężczyzn i 2 kobiety) ćwiczą raz w tygodniu, by cały czas być w formie.

Na kondycję wpływ ma nie tylko trening. Ważna jest także dieta, ustalana indywidualnie. 

— Mają inną karmę, dobieraną w zależności od ich aktywności. Niektóre potrzebują bardziej energetycznej, inne muszą dostawać dodatkowe dawki mięsa — opowiada kierownik ogniwa. — Jeżeli jest jakiś problem zdrowotny, jeździmy z nimi do jednego weterynarza, z którym mamy podpisaną umowę — dodaje. 

Psy policyjne, jak ludzie, pracują według grafiku. Patrolują, tropią, wykrywają narkotyki i materiały wybuchowe, poszukują zaginionych osób, podążają za złodziejami, mordercami i innymi przestępcami. Pomagają we Wrocławiu, w powiecie, w województwie, czasami na innym terenie.

W grudniu 2023 roku aspirant Pawliszko był na akcji w Kłodzku z Ugim. Pomagali tamtejszym policjantom z dochodzeniówki śledczej, mieli do przeszukania gospodarstwo ze stodołą. Młody owczarek niemiecki wywęszył w niej i znalazł amunicję. Był to pierwszy sukces tego czarnowłosego partnera.

Oprócz niemieckich w jednostce wrocławskiej pracują owczarki belgijskie, holenderskie i wyżły niemieckie. — Owczarki mają świetne predyspozycje, jeżeli chodzi o pracę z ludźmi — wskazuje przewodnik. — Bardzo dobrze skupiają się na zadaniach, szybko się uczą, są wytrzymałe i są proste w utrzymaniu.

Po szczoteczce do celu

U każdego psa najważniejszym zmysłem jest węch. Przyjmuje się, że jest u nich 60 razy bardziej czuły niż u człowieka. Jeden z lepszych mają ponoć owczarki niemieckie. Dzięki niemu potrafią podążać za zapachem przez kilkanaście godzin.

W marcu tego roku czworonożny funkcjonariusz patrolowo-tropiący z Wrocławia brał udział w poszukiwaniach zaginionego. Powąchał fotel kierowcy w jego samochodzie i podjął trop. Przebiegł przez las, dotarł do Bystrzycy. Wzdłuż rzeki tropił przez półtora kilometra, aż trafił na ubrania poszukiwanej osoby. Po kolejnych kilkuset metrach znalazł ją siedzącą nad brzegiem.

W tamtej misji do podjęcia zapachu posłużył fotel. Lepszym od niego nośnikiem zapachu jest odzież, a jeszcze lepszym – szczoteczka do zębów, bo nikt inny jej nie używa. Człowiek wydziela intensywną woń. Jej zapamiętanie jest dla psa błahostką. Gorzej z niektórymi materiałami wybuchowymi lub narkotykami, mimo że nie ma wśród nich bezwonnych. Najtrudniejszy do wywęszenia jest trotyl (i inne służące do celów wyburzeniowych). 

— Najbardziej śmierdzi chyba heksogen, jeden z najsilniejszych materiałów wybuchowych, stosowany w wojsku do produkcji ładunków czy detonatorów i materiałów plastycznych — opisuje Robert Pawliszko.

Wśród substancji psychoaktywnych najłatwiejsza do znalezienia jest marihuana, pochodzenia naturalnego. Najtrudniejsza jest natomiast syntetyczna kokaina i heroina. 

— Suczka Alfa ujawniła podczas przeszukania mieszkania w marcu tamtego roku znaczną ilość prekursorów do wytwarzania metamfetaminy — wspomina aspirant. Jej węch przydał się także w maju tego roku, w podobnej sprawie.

Swoje pięć minut w maju miał również owczarek belgijski Lonar – drugi partner aspiranta Pawliszko. Zespół tropiący z Wrocławia został wezwany do pomocy przez strażników granicznych poszukujących nielegalnych imigrantów. Po zapachu z ubrań Lonar znalazł uciekiniera w lesie. „Pomimo swoich 9 lat życia nadal świetnie się spisuje w tropieniu” – napisali policjanci w notatce.

Baf, Zuma i Figo Wersal

W policyjnych kajetach zapisuje się imię służbowe. Prywatne są inne. Lonar to Baf. W policji od pierwszego roku życia. 8 lat służby to długo, ale w normie (psy pracują najdłużej przez lat 11). Jak mówi jego opiekun: trochę się tego naszukał, więc zaraz przejdzie na zasłużoną emeryturę. 

Baf wciąż będzie zwierzakiem Roberta, ale nie zamieszkają razem. Pies zostanie w swoim kojcu na Kozanowie. — Mieszkam w bloku, mam dzieci i dwa wielkie mainkuny, które bardzo bronią swojego mieszkania i nie są skłonne do przyjmowania gości. Baf zna się z tymi kotami. Można powiedzieć, że średnio się polubili — opowiada policjant. — A poza tym, gdybym jeszcze przyprowadził do domu trzy psy, to żona byłaby mocno niezadowolona. 

Trzecim psem służbowym Roberta, obok Ugiego i Bafa, jest tropiąca suka Zuma (owczarek niemiecki). — Chcą pracować, sprawia im to przyjemność. Wiem, że mogę na nich polegać w stu procentach. A po godzinach są straszliwie przytulaśne i bardzo do mnie przywiązane, praktycznie bezproblemowe — ocenia przewodnik. 

Emerytowane psy, do których wkrótce dołączy Baf, wciąż należą do jednostki. Ich opiekunowie dostają służbowe pieniądze na ich wyżywienie, niezależnie, czy zwierzak mieszka w ich domu, czy na terenie jednostki. Mają także opłacone wizyty u weterynarza. — Dla nas, przewodników, współpraca z nimi to bardzo przyjemna forma służby w policji. Chętnych nie brakuje — przyznaje aspirant Robert Pawliszko. — Służby wojewódzkie mają ponadto na przykład psy wyszkolone do wyszukiwania zapachu zwłok ludzkich i bojowe wykorzystywane przez kontrterrorystów — dodaje.

Kilkuletnie partnerstwo każdego czworonoga i policjanta z wrocławskiej komendy zaczyna się w małopolskich Sułkowicach. Do tamtejszego zakładu kynologii policyjnej hodowcy przywożą kandydatów. Podczas naboru sprawdza się węch, skłonność do obrony przewodnika, umiejętność aportowania, ocenia się lękliwość i inne cechy. Później jest wspólny kurs, a wszystko kończy się egzaminem z uzyskaniem uprawnień. Dzięki szkoleniu pies służbowy słucha komend tylko swojego opiekuna. 

W sierpniu taki kurs, ze specjalizacją wyszukiwania narkotyków, ukończyli dwuletni wyżeł Figo (Wersal) z Kamilem Karbowskim. „Figo to nie tylko wierny partner swojego przewodnika, ale przede wszystkim niezastąpione wsparcie w codziennej służbie, mające realny wpływ na bezpieczeństwo mieszkańców” — napisali funkcjonariusze z komendy miejskiej 26 sierpnia, czyli w Międzynarodowy Dzień Psa.

Bursztynowy Księżyc i jego stado

Odwiedzimy teraz Partynice, bynajmniej nie po to, by zakładać się z bukmacherem o wyniki gonitw. W tamtejszych stajniach stacjonują Buczyn, Lotnik, Silver, Solaris, Tankred i Bursztynowy Księżyc – szóstka nieparzystokopytnych funkcjonariuszy Straży Miejskiej Wrocławia.

Niedawno nastąpiła zmiana warty. Po przejściu Lotnika na emeryturę do stada dołączył Bursztynowy Księżyc z renomowanej stadniny w wielkopolskim Pępowie. Ma 172 centymetry wzrostu i waży 600 kilogramów. 

— Koń w służbie to coś więcej niż środek transportu — uznaje komendant Piotr Kościelny, — to partner, który reaguje, współpracuje i budzi zaufanie mieszkańców. Patrole konne są naszą dumą, a każda ich interwencja to dowód na to, że nowoczesność może iść w parze z tradycją.

Tradycja sięga lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, ale nie w straży miejskiej miała początek. W 1996 roku pierwsze 4 konie, wyścigowe, kupiło Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji we Wrocławiu (MPWiK) do patrolowania podmokłych, rozległych terenów wodonośnych. Rok wcześniej zwierzęta przeszły szkolenie pod okiem trenerów sportowych i dżokejów.

W miasto wyjechały w marcu 1997 roku. Jedną z ich pierwszych misji było zabezpieczenie Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego, który nazwano wówczas jednym z najważniejszych wydarzeń religijnych w życiu Europy Środkowo-Wschodniej.

Jak psy policyjne, tak i konie muszą mieć odpowiedni zestaw cech, by służyły w straży. Oprócz siły i warunków fizycznych liczy się odwaga, stabilna psychika, zdolność uczenia się i nawiązywania relacji z człowiekiem. Płochliwe się nie nadają. 

Strażnicy trenują z nimi częściej niż policjanci i psy – codziennie. Regularne zajęcia sprawiają, że partnerzy znają się jak łyse konie. Zażyłość sprawia, że lepiej patroluje się parki, obstawia imprezy masowe, kontroluje obrzeża Wrocławia. Rutynowe obowiązki to jednak nie wszystko, wszak koń to zwierzę reprezentacyjne. Czasami wystąpi w przedstawieniu operowym, co roku maszeruje w orszaku Trzech Króli (tak, czas zsiąść z konia na ziemię – Melchior to tak naprawdę strażnik Jacek Góral z Wrocławia na koniu), wspiera Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy i uczestniczy w Korowodzie Nadziei dla dzieci z chorobami nowotworowymi. Od prawie dekady wrocławska straż miejska jest gospodarzem Międzynarodowych Zawodów Konnych Służb Mundurowych.

Formację konną ma ponoć tylko Wrocław i Łódź. We wrocławskim referacie jest sześciu strażników-jeźdźców z kierownikiem Zbigniewem Golonką na czele.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*