Pewien pan, powiedzmy pan Piotr, przyniósł do pewnego urzędu dokument dwa dni po wymaganym terminie. Ale tak przekonująco się usprawiedliwiał i prosił, że wzbudził współczucie u pewnej urzędniczki, nazwijmy ją panią Krysią, i cofnęła datę w datowniku. „Robię dla pana rzecz absolutnie niedopuszczalną, ale trzeba być od czasu do czasu człowiekiem” – powiedziała pani Krysia.
I stało się nieszczęście. Otóż na innym dokumencie pana Piotra jednak widniała data uniemożliwiająca sprawy tej pomyślne i szybkie załatwienie. Petent dowiedział się, że – niestety – będzie musiał podanie złożyć ponownie, dostarczyć też będzie musiał ponownie załączniki, bo muszą być aktualne, i poczekać będzie musiał na sprawy załatwienie przepisową ilość dni. No straszne!
Zapewne Czytelniku zorientowałeś się już, co było dalej. Oczywiście – pan Piotr wpadł w furię i postanowił z urzędem wygrać. I przedstawił urzędową pieczęć z właściwą datą na jednym z dokumentów; niezgodność tej daty z datą widniejącą na innym dokumencie była dla zdenerwowanego obywatela dowodem bałaganu w urzędzie. O tym zaś, że tę pieczątkę z właściwą datą uzyskał dzięki złamaniu przez litościwą urzędniczkę procedur – pan Piotr zapomniał. Lub też nie chciał pamiętać, bo co mu tam…
No i się porobiło! Sprawa stała się przedmiotem surowego wewnątrzurzędowego dochodzenia. Wykazało ono, że pewna urzędniczka uległa odruchowi współczucia i uczyniła rzecz absolutnie niedopuszczalną: sfałszowała urzędowy dokument. Naczelnik wnioskował o dyscyplinarne zwolnienie, ale dotychczasowa nienaganna służba i godziwe intencje (żadnego pani Krysia nie miała w tym interesu)sprawiły, że dyrektor urzędu zastosował prawo łaski: skończyło się naganą wpisaną do akt i zabraniem premii.
Dla pana Piotra skończyło się niczym. Udowodniono mu przekroczenie terminów i napisano, że może się skarżyć do sądu, ale procedurę składania dokumentów musi zacząć od nowa.
Zdarzenie to było w urzędzie bardzo głośne. Wszyscy pracownicy – jak jedna kobieta i jeden mąż – zapewniali siebie i wszystkich dookoła, że coś takiego już nigdy, przenigdy się nie powtórzy. Żadnej litości, żadnego współczucia, żadnego wysłuchiwania usprawiedliwień i uprzejmości – tylko procedury!
W urzędzie tym przestrzega się teraz przepisów i procedur absolutnie rygorystycznie i bezlitośnie. Uprzejmie odmawia się uczynienia czegokolwiek, czego przepis wyraźnie uczynić nie nakazuje. I jest dla pracowników bezpiecznie. Dla petentów jest zaś koszmarnie. A wściekłość na bezduszną biurokrację prezentowaną przez koleżanki i kolegów pani Krysi wyładowują na swoich klientach, petentach, podwładnych, bo przecież wszyscy gdzieś pracują, jakichś ludzi przyjmują, obsługują, jakieś podania przyjmują i pieczątki stawiają…
A że w każdym urzędzie, w każdej przychodni, każdym sklepie był już jakiś pan Piotr i doświadczona pani Krysia – to jest, jak jest. Bo nic nie dzieje się bez przyczyny, jak mawiał Heraklit, czyli sami sobie urządzamy nasz świat.
Taka to banalna opowieść…
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis