DZIWNY TEN ŚWIAT

Igrzyska piłkarskie w Katarze sprowokowały wielką na internetowych forach, w telewizjach a też gazetowych stronach dyskusję o pieniądzach w sporcie. O moralnych zasadach, etyce, cynizmie też, wszak poległo przy budowie stadionów na pustyni tysiące biedaków, ale przede wszystkim o pieniądzach.

Prawdą jest, że siedzący na pieniądzach szejkowie kupili sobie organizację mistrzostw świata w kraju, w którym nie było ani tradycji, ani infrastruktury piłkarskiej. Ani też, co najważniejsze, klimatu do kopania piłki i Mundial jest w listopadzie i grudniu, a nie, jak zawsze dotychczas, w czerwcu i lipcu. Ile milionów i komu zapłacili szejkowie, żeby bonzowie z FIFA zapomnieli o prawach człowieka, których znaczna część u szejków nie obowiązuje (prawa kobiet, prawa mniejszości, prawo pracy itp.) i żeby FIFA zapowiedziała, że jakakolwiek demonstracja ze strony piłkarzy, na przykład tęczowa opaska, będzie karana żółtą lub czerwoną kartką.

Jest dyskusja, jest oburzenie, ale przecież każdy wie, że współczesny sport jest tylko i wyłącznie wielkim biznesem. Na mundialowych meczach widzimy 22 milionerów biegających za piłką ku uciesze nieraz i miliardowej telewizyjnej widowni. A FIFA – jak i UEFA i krajowe organizacje piłkarskie, jak PZPN – już dawno, bardzo dawno temu stały się potężnymi korporacjami biznesowymi. Niczym się nie różnią od korporacji bankowych, koncernów samochodowych, stalowych czy tych najbogatszych dzisiaj – rządzących sieciami społecznościowymi w Internecie. Biznes jest biznes, ma przynosić zyski, liczą się zyski i nic poza nimi się nie liczy.

Zdumiewać może tylko skala biznesowa tych sportowych przedsięwzięć: przecież szejkowie zainwestowali ponad 200 miliardów dolarów w organizację Mundialu! Wszystkie głodujące dzieci Afryki i Azji miałyby za tę kasę jedzenia w bród przez lata. Ale co to za biznes – karmić dzieci?

Szejkowie płacą i wymagają, to jasne. Szacunku i niepropagowania w ich kraju jakichś europejskich miazmatów kulturowych, podważania ich tradycyjnych muzułmańskich wartości i tradycji. Kiedy więc pojawiła się pogłoska, że piłkarze wybiegną na murawę z tęczowymi opaskami, bonzowie FIFA ogłosili, że za takie bezeceństwo urażające godność gospodarzy będą żółte albo czerwone kartki. I piłkarze z opasek zrezygnowali (aczkolwiek Niemcy demonstracyjnie zakryli sobie usta, bo tego FIFA nie przewidziała), gdyż porządek musi być i dyscyplina w piłkarskim świecie. No i obiecana kasa musi być.

Powie ktoś: ci piłkarze są tak bogaci, ci mundialowi zarabiają nawet miliony dolarów miesięcznie, więc mogli w imię zasad i przyzwoitości jednak te opaski założyć, solidarnie zaryzykować. Przecież jakby założyli je wszyscy europejscy przynajmniej piłkarze, to co by zrobili szejkowie i bonzowie FIFA –  wszystkim dali czerwone kartki i zakończyli Mundial? Oczywiście, że nie, ale taka solidarność jest nie do wyobrażenia. Po pierwsze, ile by tych milionów piłkarze nie mieli, zawsze lepiej mieć więcej, a już na pewno nie mniej. Tymczasem ich kontrakty przewidują równie wielkie, jak ich zarobki, kary za niesubordynację. Piłkarze mają grać i przysparzać zysków klubom i piłkarskim organizacjom, a nie cywilizować świat, nie politykować.

Taki jest ten świat. Dziwny jest. Jak z dumą ogłosiła prasa – nasza wybitna tenisistka zarobi w tym roku prawie 10 milionów dolarów, a piłkarz o nazwisku Mbappe zarobi ponad 100 milionów funtów. Tymczasem uczeni wymyślający skuteczne terapie nowotworów zarabiają w najlepszych światowych instytutach jakieś 200 tysięcy dolarów rocznie, chociaż, przyznajmy uczciwie, mogą liczyć na nagrodę Nobla – niespełna milion dolarów – na którą to nagrodę ani Mbappe, ani Ronaldo czy Messi liczyć jednak nie mogą.

A szejkowie teraz zburzą w cholerę te stadiony i hotele, bo im po piłkarskich mistrzostwach do niczego już niepotrzebne, a 200 miliardów dolarów ktoś tam u nich wpisze w tabeli Exela w pozycji „koszty promocji”. Dziwny ten świat. Ale z grupy wyszliśmy…

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*