Od 2000 roku różne kluby poselskie usiłują doprowadzić do uchwalenia przez Sejm uchwały nawiązujące do rocznic zamachu majowego. Jedne domagają się potępienia zamachu, a inne jedynie upamiętnienia tej tragedii i jej ofiar. W 2006 roku nie przeszedł żaden z czterech klubowych projektów. W 2009 roku prace nad nowymi projektami uchwał klubów PSL i SLD zawieszono. W 2011 roku klub poselski PSL samodzielnie opracował projekt kolejnej uchwały. Podzielił on losy poprzednich.
Projekt uchwały nosi tytuł: „ w sprawie uczczenia ofiar zamachu majowego 1926 roku” i proponuje: „Sejm Rzeczypospolitej Polskiej oddaje hołd i cześć wszystkim wojskowym i cywilnym ofiarom jednego z najboleśniejszych wydarzeń w historii II Rzeczypospolitej Polskiej. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej pamięcią swą otacza wszystkich poległych i rannych żołnierzy, którzy wykonywali rozkaz swych przełożonych, niezależnie od miejsca, w jakim się znaleźli na arenie bratobójczych walk w feralnych dniach 12–15 maja 1926 r.”
Dalej czytamy: „Sejm Rzeczypospolitej Polskiej otacza swą pamięcią cywilne ofiary zamachu majowego 1926 roku, szczególnie mieszkańców Warszawy i terenów podwarszawskich oraz inne osoby, które znalazły się w obrębie bratobójczych walk i na skutek odniesionych ran utraciły życie lub zdrowie”.
Na koniec posłowie PSL proponują: „Sejm Rzeczypospolitej Polskiej wyciągając wnioski z tragicznych wydarzeń majowych 1926 roku i następujących po nich kolejnych wydarzeń – aż do dnia dzisiejszego, potwierdza fakt, że „ Potęgi Państwa i jego przyszłości nie zabezpieczy żaden choćby największy geniusz – uczynić to może cały świadomy swych praw i obowiązków Naród.”
Czytając powyższe słowa, trudno zrozumieć, dlaczego reprezentowane w Sejmie „siły polityczne” odrzuciły bardzo wyważony projekt. Niewykluczone, że w tym przypadku nie chodziło o sam tekst uchwały, ale o dołączone do niego uzasadnienie.
W uzasadnieniu zaś czytamy:
„12 maja 1926 roku o godz. 17.30 rozpoczęła się bratobójcza walka między wojskami rządowymi a oddziałami piłsudczyków i Związku Strzeleckiego. Taką metodą próbowano rozwiązać kryzys polityczny spowodowany powołaniem rządu Wincentego Witosa. Zamach dokonany przez Józefa Piłsudskiego został przeprowadzony według scenariusza przygotowanego znacznie wcześniej. Najpierw sprowokowano zamieszki i starcia demonstrantów z policją. Potem do akcji przystąpiły oddziały wierne Józefowi Piłsudskiemu. Po trzydniowych walkach gabinet Witosa, nie chcąc rozszerzać wojny domowej, poddał się do dymisji. Następnie Prezydent Stanisław Wojciechowski złożył swój urząd na ręce marszałka Sejmu Macieja Rataja.
W czasie trzydniowych walk zginęło 379 osób (w tym 164 cywilów), a 920 zostało rannych. Zamach majowy był wielkim wstrząsem politycznym, moralnym i psychologicznym dla polskiego społeczeństwa, był ciosem zadanym młodej demokracji i parlamentaryzmowi. Zamach stanu podzielił społeczeństwo polskie, wojsko, partie polityczne, a nawet rodziny. Zatrzymał postępującą od 1918 roku demokratyzację życia publicznego, pozbawił społeczeństwo wielu praw i swobód obywatelskich.
Od 12 maja 1926 roku budowany był nowy system władzy nazywany sanacją. Dla jednych oznaczał on wysokie urzędy państwowe, placówki dyplomatyczne, dla drugich – Brześć, Berezę Kartuską, życie w poniżeniu i nędzy”.
Faktycznie, taka ocena zamachu majowego, czyli inaczej: pierwszej wojny polsko–polskiej, może irytować bezkrytycznych miłośników czynów marszałka Józefa Piłsudskiego.
Sam marszałek Józef Piłsudski
chciał jak najszybciej rozliczyć skutki przewrotu majowego i zadośćuczynić jego ofiarom. Już 15 maja 1926 r. wydał rozkaz o powołaniu Komisji Likwidacyjnej z gen. broni Lucjanem Żeligowskim na czele, której celem było „zlikwidowanie wypadków majowych”. Miała ona zakończyć prowadzone jeszcze operacje wojskowe, odesłać w stałe miejsca pobytu zaangażowane w przewrót pułki, rozformować i rozbroić oddziały cywili, ustalić i uregulować straty w wyposażeniu wojska, jak i u osób cywilnych, zorganizować pomoc poszkodowanym, ustalić obsadę personalną wyższych dowództw po wydarzeniach majowych, a także zebrać od oficerów uczestniczących w walkach szczegółowe raporty i na ich podstawie sporządzić przydatne armii sprawozdania.
Komisja sporządziła: „Zestawienie statystyczne strat w ludziach w czasie od dnia 12 do 15 maja 1926 r.”.
Po stronie marszałka doliczono się 366 poszkodowanych wojskowych (107 poległo), a po stronie rządowej – 354 poszkodowanych (98 poległo). Nie rozpoznano ciał 10 wojskowych, ponadto zginęły 164 osoby cywilne i 314 odniosło rany. Urzędowo potwierdzono zatem zgon 379 ofiar zamachu. Tyle że to zestawienie nosi datę 1 czerwca, a z lektury ogłoszeń i nekrologów z ówczesnej prasy wiadomo, że ranne osoby umierały jeszcze przez wiele tygodni.
Komisja szybko odesłała z Warszawy oddziały walczące po stronie rządowej. Mimo porażki, żołnierzy z pułków poznańskich miejscowe społeczeństwo i władze witały jak bohaterów podczas defilady z orkiestrami i sztandarami.
Spore straty poniosła Warszawa
Jej władze bezpośrednie szkody (w miejskim taborze, uszkodzonych budynkach, jezdniach, chodnikach, zerwanej sieci elektrycznej) wyceniły na ponad 150 tys. zł. Na zapomogi na rzecz poszkodowanych osób (m.in. dla wdów i sierot) wyasygnowano 400 tys. zł. Za śmierć żywiciela rodzina otrzymywała 500 zł, za śmierć innych bliskich – 100 zł. Cywile mieli problemy z rekompensatami za szkody materialne. Władze obawiały się, że wiele osób na koszt rządu będzie odnawiać potrzaskane pociskami fasady domów, od dawna już wymagające remontu.
Nie zwracano kosztów wybitych szyb, ale nowy komisarz rządu gen. Felicjan Sławoj Składkowski ustalił maksymalne stawki dla szklarzy, za szyby i kit używany przy ich wprawianiu. Osobiście też pilnował, by sklepikarze nie podnieśli cen. Wykorzystując swe uprawnienia, skazał Mordkę Kochana za paskarstwo w sklepie na grzywnę 100 zł i 10 dni aresztu, o czym donosiły gazety, którym z kolei zaostrzono cenzorskie rygory. Często dochodziło do konfiskat całego nakładu bądź też ukazywały się one z białymi plamami po zdjętych fragmentach artykułów. Ingerencje dotknęły nawet relacji z pogrzebu ofiar.
Usuwano informację, że 17 maja podczas mszy żałobnej w katedrze polowej ksiądz legionista Józef Panaś zerwał z piersi swe ordery, w tym Order Virtuti Militari, i rzucił je pod nogi gen. Dreszera, jednego z przywódców zamachu, z okrzykiem: „Zrzucam je, bo palą me piersi!”.
Raczej nie ingerowano w treść nekrologów, w których znajdziemy sporo słów o śmierci od „polskiej” kuli, w obronie konstytucji czy o wierności złożonej przysiędze.
Natomiast już od 1927 roku przestały się ukazywać informacje o rocznicowych mszach w intencji poległych w przewrocie majowym oraz o samym przewrocie. Zaś po śmierci Józefa Piłsudskiego w ogóle nie przypominano już o zamachu majowym.
W 1961 roku zarząd cmentarza na Powązkach
podjął decyzję o likwidacji kwatery żołnierzy poległych w dniach od 12–15 maja. Pozostawiono jedynie kilkanaście grobów, na których rodziny postawiły murowane nagrobki. Prochy ze zlikwidowanych grobów zsypano do dołu na skraju kwatery i położono na nich granitową płytę z metalowymi literami tworzącymi dwa napisy: „Żołnierzom Wojska Polskiego poległym w walkach w dniach 12–14 maja 1926 r.” i „W jedną ziemię wsiąkła krew nasza, ziemię jednym i drugim jednakowo drogą, przez obie strony jednakowo umiłowaną”.
Na płycie nie ma żadnych nazwisk i religijnych symboli. Nawet tego, że autorem słów drugiego napisu na płycie jest sam Piłsudski (to cytat z rozkazu pojednawczego z 22 maja 1926 r.). Natomiast murowane bądź kamienne nagrobki na 15 grobach ofiar dni majowych z tej kwatery są w coraz gorszym stanie.
Już w 2002 roku interpelację poselską w sprawie fatalnego stanu kwatery ofiar przewrotu majowego składał poseł LPR prof. Maciej Giertych – bez skutku. W 2007 roku ponowną interpelację złożył poseł PSL Stanisław Żelichowski – efekt jak wyżej.
Za każdym razem Ministerstwo Kultury tłumaczy się brakiem środków i koniecznością uporządkowania innych wojskowych cmentarzy i kwater, będących w jeszcze gorszym stanie.
Tak więc zarówno w Sejmie, jak i na Powązkach trwa stan, który można nazwać majową amnezją.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis