Pieniądze na śmieci

Wrocławskie awantury o śmieci, obywatelskie protesty, burzliwe posiedzenia Rady Miejskiej nie są wyjątkiem; śmieciowe protesty ogarnęły właściwie cały kraj. Czemu trudno się dziwić, skoro sami posłowie w zasadzie uznali, że ustawa przyjęta kilka miesięcy temu jest bublem i nadaje się do gruntownej naprawy. Uznali to, nawiasem mówiąc, nie dlatego, że nagle zmądrzeli i zrozumieli problem, ale dlatego, że zostali zmuszeni do myślenia przez protestujących wyborców.

Przypomnijmy: ubiegłoroczna nowelizacja Ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach nałożyła na gminne władze obowiązek  gospodarki odpadami, a Uchwała Sejmiku Województwa Dolnośląskiego przyznała monopol na odbiór odpadów z całego regionu północno-centralnego (a więc i Wrocławia) firmie Chemeco-System. Firma ta ma Regionalną Instalację Przetwarzania Odpadów Komunalnych w miejscowości Rudna Wielka (gmina Wąsosz), ponad 80 kilometrów od Wrocławia. I to był wystarczający pretekst, aby szczęśliwy monopolista ustalił cenę odbioru odpadów ponad dwukrotnie wyższą od obecnej średniej.

I już od 1 stycznia płacimy za wywóz śmieci średnio dwa razy drożej, niż jeszcze w grudniu!

Ale to nie wszystko. Od 1 lipca – kiedy ustawową odpowiedzialność za gospodarkę odpadami przejmą gminy –  zapowiada się kolejna podwyżka. O kolejne 30–40 procent! Co prawda Rada Miejska wstrzymała się z decyzją, ale już poznaliśmy projektowane ceny obliczone przez miejskich fachowców. W wariancie opłaty liczonej od metra kwadratowego mieszkania (bo jest jeszcze drugi wariant – od osoby) będzie to 0,85 zł za śmieci segregowane i 1,28 zł za niesegregowane! To oznacza trzykrotny wzrost tych kosztów! Co gorsza  – w cenniku załączonym do projektu listopadowej uchwały wywóz typowego pojemnika o objętości 1100 l, który dzisiaj kosztuje średnio 40–50 zł, miał kosztować 232 zł!

Rada Miejska zaniechała podjęcia stosownej uchwały, ale nie dlatego, że radni przerazili się cenami. Nic podobnego. W listopadzie radni nie uchwalili cennika ze względu na spór w sprawie techniki naliczania opłat (od metra czy od osoby), a w grudniu, bo ujawniła się siła obywatelskich protestów: już było wiadomo, że kotłuje się w całym kraju, a na grudniowym posiedzeniu Rady pojawiła się głośno protestująca blisko 100-osobowa grupa mieszkańców wspólnot i spółdzielni. I dlatego zdecydowano o odłożeniu decyzji, wspomniano o konsultacjach z mieszkańcami i o czekaniu na poprawki w ustawie. I dobrze.

Nikt przytomny nie neguje potrzeby proekologicznych działań. Jesteśmy wszak europejskim krajem i nie można milionów metrów sześciennych śmieci tak po prostu wrzucać do dołów. Nowa ustawa regulująca gospodarkę odpadami była więc niezbędna. Ale nie ustawa pisana na kolanie, nie ustawa bubel, nie ustawa, której przepisów nie skonsultowano z samorządami, a niektórych rozwiązań nie skonsultowano nawet z rozumem.

I nie chodzi tylko o koszty. Na przykład radni Inowrocławia chcą, aby Trybunał Konstytucyjny zajął się tą ustawą, bo nie zgadzają się, by ogłaszanie przetargów na wywóz śmieci było bezwzględnie obowiązkowe. Jeśli gmina ma własną jednostkę do tych zadań, to dotychczas prawo pozwalało nie ogłaszać przetargów. Bo w konfrontacji z zagranicznymi koncernami gminna spółka będzie bez szans, a kiedy już zostanie zlikwidowana – gmina zostanie na łasce potentata. Inowrocław wsparło już blisko 100 miast i gmin, a także Stowarzyszenie Gmin i Powiatów Wielkopolskich, Warmiński Związek Gmin, Zrzeszenie Prezydentów, Burmistrzów i Wójtów Województwa Lubuskiego oraz Związek Bieszczadzkich Gmin Pogranicza.

Ustawa jest zła. Z powodu pośpiechu, niekompetencji a także cynicznego lobbingu (któremu przygotowujący ustawę posłowie świadomie lub nie, ale ulegli). I stąd te awantury, zamieszanie, a ich skutkiem gwałtem robione poprawki.

Ochrona środowiska kosztuje i wiadomo było, że będzie drożej – ale nie aż tak! We Wrocławiu naturalną reakcją środowisk zarządców wspólnot i spółdzielni było podejrzenie, że miasto – pod pretekstem realizacji ustawy – chce na śmieciach zarobić. Więc nic dziwnego, że powstał społeczny ruch protestu, pojawiły się tysiące plakatów i że przedstawiciele 25 spółdzielni mieszkaniowych (na co dzień, niestety, nieskorych do współpracy) podjęli wspólną akcję i podpisali się pod listem do wojewody dolnośląskiego, aby zbadał zgodność z prawem uchwały rady miejskiej w sprawie regulaminu utrzymania czystości i porządku na terenie miasta.

Zrobiło się bardzo nerwowo, ale i są pozytywne sygnały. Wspomniane przełożenie decyzji przez radnych i zapowiedź konsultacji – to najlepszy przykład. I te konsultacje się naprawdę rozpoczęły. 4 stycznie prezydent Rafał Dutkiewicz spotkał się z liczną grupą przedstawicieli spółdzielni, wspólnot i obywatelskiego ruchu, aby przedyskutować podstawowe postulaty. Chodzi głównie o te nieszczęsne regulaminy, które wymagają radykalnych zmian, w szczególności – o czym dużo mówiono – o utrzymanie w przyszłości w cenie odbioru odpadów kosztów dostarczania i czyszczenia pojemników oraz wywożenia odpadów gabarytowych. Bo dzisiaj te koszty są w cenie, a miasto – chociaż zaproponowało cenę trzykrotnie wyższą – za te pojemniki i ich obsługę chce kasować dodatkowo!

Blisko godzinne spotkanie z prezydentem zakończyło się konstruktywnie. Powstał mianowicie specjalny zespół, w którego składzie są przedstawiciele spółdzielni, wspólnot, ruchu obywatelskiego i miasta i który ma zająć się przygotowaniem nowych regulaminów i zweryfikować te makabryczne koszty. Pierwsze posiedzenie zespołu było w minioną środę. Na razie zajmowano się sprawami organizacyjnymi i ustalaniem najważniejszych zadań do rozpatrzenia w najbliższych tygodniach. O cenach nie rozmawiano.

I zobaczymy, co będzie dalej: co zrobi Sejm, co zrobi Wrocław wraz z zespołem. Będziemy informować naszych Czytelników – bo chodzi o nasze pieniądze. Niemałe! O nowy podatek.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*