WIERZYLI

Pani magister przeczytała polecany jej od miesięcy przez hydraulika „Dom pisarzy w czasach zarazy”. Jest zafascynowana, zachwycona, urzeczona, jak to bywa u wrażliwych kobiet, i mówi nam, że można krytycznie ocenić życiorys własnego ojca i jego przyjaciół, nie pisząc, jak marszałek Terlecki, donosu do IPN. Tomasz Jastrun, mówi wzruszona nasza przyjaciółka, opisuje życiowe wybory i decyzyjne dramaty wybitnego poety, Mieczysława Jastruna, i grona równie wybitnych twórców – Tuwima, Andrzejewskiego, Słonimskiego, Ważyka, Kotta, Broniewskiego i wielu, wielu innych – w strasznych latach czterdziestych i pięćdziesiątych. Nie chce ich usprawiedliwiać, tłumaczyć. Chce zrozumieć.

Co sprawiło, że ludzie rozumni i zdecydowanie ponadprzeciętnie wykształceni i inteligentni popadli w ideologiczny obłęd? I cytuje Lidię Kott, żonę Jana Kotta – poety, wybitnego szekspirologa, zażartego komunisty a później  antykomunisty – która opowiada o dniach śmierci Stalina: „Wchodzi Marian Brandys, mówimy mu, że Stalin ma miażdżycę mózgu, mówimy radośnie, a on ze śmiertelną powagą „Ale będzie żył”. Miałam wariata w domu, ale nadal szokowali mnie wariaci na ulicy”. Ten wariat w domu, Jan Kott, po wyjeździe z kraju był w latach 60. i 70. wykładowcą w Yale i na Berkeley, publikował w najważniejszych światowych wydawnictwach. A Marian Brandys to żołnierz Września, autor kilkudziesięciu książek dla dzieci i dorosłych (jego seria „Koniec Świata Szwoleżerów” wywołała w latach 70. ogólnonarodową dyskusję).

Jakieś straszne rzeczy działy się z ludźmi, po prostu niepojęte. Po śmierci Stalina tłumy poetów, pisarzy, intelektualistów szturmowały redakcje gazet, aby umieścić wiersz czy wspomnienie. Ojciec autora, Mieczysław Jastrun pisał: „Umarł człowiek, ale każda nasza myśl o Nim związana jest z życiem. Imię Jego poniosą sztandary klasy robotniczej, Partii, dalej w przyszłość”. Broniewski płakał, kiedy jego wiersz o Stalinie nie ukazał się w druku; uważał ten wiersz za swój najlepszy.

To prawda. „Najbardziej przerażające jest to, że człowiek dał się tak ogłupić” – mówił o tych czasach Ryszard Matuszewski, też postać wybitna, krytyk, w latach 70. znany autor podręczników szkolnych. Intelektualiści, luminarze polskiej kultury i nauki tłumaczą swój stalinowski obłęd u Jastruna podobnie: „Wierzyłem, dzisiaj tej wiary nie rozumiem, ale wtedy wierzyłem, a potem, cóż, musiałem jakoś przeżyć…”. Tak wyjaśniali swoje ówczesne postawy komunistycznych fanatyków najbardziej później znani na świecie polscy humaniści: wielbiony przez solidarnościową opozycję filozof Leszek Kołakowski i zapraszany na najlepsze światowe  uniwersytety socjolog Zygmunt Bauman.  

– Ani rozum, ani wykształcenie nie obronią człowieka przed szaleństwem ideologii, przed wielbieniem wodza – konkluduje pani magister. – Ale każda władza przemija i trzeba się później wstydzić, tłumaczyć. Jak w przyszłości będą się tłumaczyć dzisiejsze pieszczochy władzy? Bo tamci jednak mieli wielkie idee, wierzyli w postęp, w sprawiedliwość dziejową, likwidację wyzysku, w bezpłatną edukację, reformę rolną, nacjonalizację fabryk i różne takie tam. W co wierzą dzisiaj ci inteligentni i wykształceni żołnierze władzy?

W co wierzy Zdzisław Krasnodębski, profesor, humanista, pisowski europarlamentarzysta, który na pytanie dziennikarza o rozdawanie posad wyłącznie znajomym, krewnym i partyjnym towarzyszom, odpowiada żartobliwie: „A co, mieliby dawać posady członkom PO?” I dodaje poważnie: „Przecież nie łamią prawa!”. W co wierzy profesor Gliński i jak kiedyś wyjaśni iście bolszewickie czystki, jakich dokonał w podległych mu instytucjach kultury. W co wierzy i co kiedyś powie profesor Ryszard Legutko, filozof, autor książek o tolerancji, który ręka w rękę z różnymi naziolami wojuje w Parlamencie Europejskim z „genderem” i ideologią LGBT. W co wierzy i co powie kiedyś Jarosław Gowin o tym, że milczał, kiedy Przemysław Czarnek likwidował jego, gowinową, reformę, cofał edukację wyższą i powszechną o stulecie i represjonował pewną szkołę za nauczanie polskiej konstytucji?

Inna sprawa, czy ktoś kiedyś będzie chciał pytać, w co wierzyli, tych w sumie kilkunastu prawdziwych wykształciuchów, którzy oddali swoje ciała i dusze obecnej władzy. Baumanów, Kołakowskich, Tuwimów i Brandysów wśród nich nie ma…

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*