Para w gwizdek

– Komisja Nazewnictwa Ulic przy Towarzystwie Miłośników Wrocławia zwróciła się do Komisji Kultury i Nauki Rady Miejskiej z prośbą przywrócenia przedwojennej nazwy „Wzgórza Bendera” wzniesieniu usypanemu w parku Południowym – poinformował redakcję Spółdzielca z Krzyków, który mieszka o rzut moherowym beretem od tego sztucznego szczytu. – Proponowany patron to wcale nie cwaniak Ostap Bender z powieści Ilfa i Pietrowa, ale solidny Niemiec George Bender, burmistrz Breslau z początku XX wieku, którego mieszkańcy nie mogli obalić przez dwadzieścia lat. Teraz ten pagórek jest bezimienny, więc spacerowicze bez żadnego wstydu mogą na nim załatwiać swoje krótsze i dłuższe potrzeby fizjologiczne, ale kiedy zostanie ochrzczony, to nawet najmniejsza kropelka moczu może wywołać paneuropejski skandal.

– Moim zdaniem to to Towarzystwo Miłośników Wrocławia jest mało odważną organizacją – stwierdziła Aktywistka z „Wojewodzianki”. – Czas skończyć z polityką małych kroczków i chwycić byka za rogi. Powinni oczywiście zacząć od siebie, czyli wreszcie zmienić nazwę z TWM na Gesellschaft der Liebhaber von Breslau lub Verein der Liebhaber von Breslau. Taki ruch da im legitymację do żądania powrotu miasta do prastarej nazwy Breslau. No, a jak już będzie nowa nazwa, to wtedy nie będą musieli po partyzancku zmieniać jednostkowych nazw budynków, ulic, czy placów. Po prostu wyciągną z archiwum przedhitlerowski plan miasta i zaczną przywracać Breslau starogermański sznyt.

– Jest to wprawdzie pomysł bardzo radykalny, ale w gruncie rzeczy uczciwy i przejrzysty – zgodził się Spółdzielca. – Wtedy nikt już nie będzie miał pretensji o to, że za pieniądze polskich podatników nad fosą miejską odbudowuje się mury obronne Breslau, które kiedyś kazał zniszczyć Napoleon. Wpisze się je do księgi naszego dziedzictwa narodowego i morda w kubeł, a archeolodzy do roboty.

– W tej sytuacji nasi radni zbytnio się pospieszyli z lokalizacją Muzeum Stadt Breslau między Muzeum Architektury, a Panoramą Racławicką – poszła za ciosem Aktywistka. – Trzeba było najpierw sprawdzić, jaki był plan zagospodarowania tego terenu sporządzony przez Georga Bendera, a dopiero później głosować nad postawieniem tam budynku za jedyne 200 milionów złotych.

– Faktycznie, jest to grube niedopatrzenie, ale GLB, czyli dawne TMW może tę decyzję oprotestować, a przy okazji rzucić jeszcze populistyczne hasło, że miastu potrzebne są żłobki, a nie muzea – zaproponował Spółdzielca. – Przecież w kasie miasta brakuje jedynie 10 milionów złotych, aby rozwiązać problem 300 dzieciaków.

– Owszem, ale te pieniądze można wykroić z 16 milionów złotych przeznaczonych na promocję miasta przed mistrzostwami w piłce kopanej lub z 8 milionów złotych z dotacji do mistrzostw w piłce przebijanej – wyliczyła Aktywistka.

– Co Pani mówi – obruszył się Spółdzielca. – Promocja miasta to rzecz święta i nie można na niej oszczędzać. Jak nas widzą, tak o nas piszą.

– Ale czy nie byłoby znakomitą reklamą naszego miasta podanie do publicznej wiadomości, że wszystkie dzieci mają miejsca w żłobkach, przedszkolach i szkołach, a na dodatek żadne z nich nie jest głodne? – zapytała ni w pięć ni w dziewięć Aktywistka.

– Tego żaden kibic piłkarski i siatkarski nie kupi, bo są to ludzie myślący inaczej – stwierdził Spółdzielca. – Dobrze o tym wiedzą władze naszego miasta i dlatego dobierają imprezy zgodnie z zaleceniami piosenki: „ludzie to lubią, ludzie to kupią, byle na chama, byle łyso, byle głupio”.

 PS
Jak ten czas leci. Właśnie minęła czwarta rocznica od wywłaszczenia przez miasto mieszkańców ul. Granicznej z ich działek i niezapłacenia im przez magistrat należnych pieniędzy. Gdyby tyle lat mieszkańcy ul. Granicznej zalegali z płatnościami wobec miasta, to z pewnością w ich domach byłby już komornik wraz z brygadą antyterrorystyczną, a oni sami wysiedleni do namiotów.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*