Studia kierunkiem na rynek pracy?

Studia zawsze będą kilka lat za potrzebami rynku pracy. Ani to dobrze, ani źle. Żeby na niego wejść krokiem pewnym, warto mieć klucz otwierający niejedne drzwi i bagaż doświadczeń. Najlepiej mówić do tego kilkoma językami. Tymczasem coraz więcej studentów uważa, że ukończenie studiów nie jest konieczne do rozpoczęcia kariery zawodowej.

Przemek Ostrowski po klasie matematyczno-fizycznej zapisał się na informatykę w Warszawie. Można powiedzieć, że w ciemno, bo nie wiedział, czy mu się spodoba. Nie spodobało mu się, głównie towarzystwo. Zrezygnował po roku. Przeniósł się do Szkoły Głównej Handlowej i po jej ukończeniu zaczął pracę w korporacji. Znów nie był zadowolony, głównie przez towarzystwo. Wykonywał później różne prace: był trenerem personalnym, układał diety, grał w pokera. Gdy wszedł do samolotu tanich linii lotniczych jako steward, wydawało się, że w końcu znalazł swoje miejsce. Po kilku latach awansował na szefa pokładu, ale w pewnym momencie zapragnął bardziej przyziemnego życia. Opuściwszy firmę, zaczął uczyć się języka programowania. Skończył kurs, a może dwa. Miał nadzieję, że szybko znajdzie pracę, bo przecież rynek jest pracownika, a za ludźmi z umiejętnościami IT pracodawcy wysyłają listy gończe. Dziwił się, że przez pół roku nikt go nie chciał. Nie miał doświadczenia. Od czego jednak są znajomości? Ktoś go polecił, że dobry chłopak, bardzo zdolny. Dostał się do firmy z siedzibą w Trójmieście. Po podwyżce pobiera pięciocyfrową pensję, pracuje skąd chce, ostatnio znad jeziora, teraz chwilowo spod Pałacu Kultury. I tak klamra się domknęła – kilkanaście lat po rzuceniu studiów informatycznych jest kimś w rodzaju informatyka.

Umiejętności, doświadczenie, studia

W IT płacą jak za prezydenta. Co więcej, w świecie dążącym do coraz większej mechanizacji, automatyki i robotyki, programiści, deweloperzy czy informatycy będą prawdopodobnie jeszcze sowiciej wynagradzani. Tak naprawdę to oni rozdają karty, trzymając pracodawców w szachu. Młodsi też tak chcą. Maturzyści od trzech lat najchętniej wybierają informatykę. Na ten kierunek zapisało się w tym roku ponad 44 tysiące osób w Polsce. O 8 tysięcy więcej niż w 2021 i 2020 roku. Na Politechnice Wrocławskiej, która przygotowała najwięcej miejsc dla pierwszoroczniaków we Wrocławiu, trzy najbardziej oblegane kierunki, spośród dostępnych 64, wyglądają tak: informatyka stosowana, cyberbezpieczeństwo, informatyka techniczna. Potem architektura i znów pochodna informatyki – informatyczne systemy automatyki.

Patrząc na obecny rynek pracy, spragniony osób znających języki programowania i posiadających pokrewne zdolności, odnosi się mocne wrażenie, że informatyka to pewniak. Zwłaszcza, jeżeli student widzi siebie w firmie IT. Taką we Wrocławiu znajdujemy np. przy placu Grunwaldzkim. Obsługuje m.in. banki. Osoba pracująca w niej (zdalnie) na kierowniczym stanowisku, zajmująca się naborem, mówi, że kierunek studiów to trzeciorzędne kryterium. Owszem mile widziane jest coś z obszaru STEAM (ten akronim powstał od angielskich słów oznaczających naukę, technologię, inżynierię i matematykę), ale ważniejsze są zdolności i doświadczenie.

 –  Mamy wielu programistów kompletnie bez studiów, ale z umiejętnościami i przykładami projektów, które zrobili – mówi menadżer Roman. – Studia mają większe znaczenie przy zatrudnianiu na stanowiska juniorskie [najniższy szczebel – przyp. red.] prosto po studiach. Wtedy nie można ocenić doświadczenia. W takiej sytuacji liczy się to, jakie zdobyli umiejętności ma studiach. Ale że polskie uczelnie mało uczą praktyki, to patrzymy, czy robili coś wokół studiów – oznajmia.

O to, czy kierunek się liczy, pytam także kobietę pracującą na analogicznym stanowisku we wrocławskim oddziale międzynarodowej firmy z przemysłu leśnego. – Zwracam na to uwagę. Mamy pracę analityczną, więc osoby po ekonomii lub finansach mają u mnie plusa – odpowiada Agnieszka. – Myślę, że tak to działa też w innych branżach – dodaje.

Najlepiej mieć kilka języków

O ile tej pierwszej firmy korporacją nazwać nie można, o tyle druga to jej typowy przykład. We Wrocławiu jest ich bez liku. Pracowników zachęcają wysokimi pensjami od startu, przejrzystą ścieżką awansu, dodatkami do poborów, siłowniami i tarasami w biurach itede, itepe. Non stop kogoś szukają.

– Jeżeli ktoś chce po studniach pracować w korporacji, najlepsza droga prowadzi przez studia językowe – uważa Piotr Niewieściuk, starszy konsultant we wrocławskiej firmie Hays Poland, specjalizującej się w dziedzinie rekrutacji i usług HR. –  Można powiedzieć, że w korporacjach językiem urzędowym jest angielski, ale teraz przewagę zyskują kandydaci z drugim językiem. Jest duże zapotrzebowanie na pracowników mówiących dodatkowo po hiszpańsku, niemiecku lub francusku. Sam angielski czasami nie wystarcza, bo kandydatów na jedno stanowisko jest dużo –  zwraca uwagę.  

W tej kwestii maturzyści wiedzą, co robią. Anglistyka to drugi najczęściej wybierany, po komunikacji wizerunkowej, kierunek studiów na Uniwersytecie Wrocławskim (około 15 kandydatów na jedno miejsce). Nieco mniej chętnych było na dziennikarstwo i komunikację społeczną. W całej Polsce jest jednak  inaczej, bo w czołówce nie ma ani komunikacji, ani dziennikarstwa. Po informatyce najwięcej osób zgłosiło się na psychologię, zarządzanie, prawo i medycynę.

Niedawno o planach na przyszłość rozmawiałem z licealistką Magdą, która zamierza pójść albo na medycynę, albo na psychologię do Łodzi. Z prostego powodu – można po tym godziwie zarobić.

Klucz do niejednych drzwi

Czy wybory tegorocznych maturzystów są adekwatne do obecnych potrzeb rynku pracy?

– W odniesieniu do korporacji na pewno – twierdzi Piotr Niewieściuk. – To kierunki dające wiele możliwości. Kandydat wybierający na przykład medycynę, wcale nie skazuje się na prywatną praktykę lekarską w przyszłości. Na rynku wrocławskim działa dużo firm medycznych i farmaceutycznych, inwestujących w nowe technologie, oferujących nowe możliwości rozwoju. Takie studia jak prawo, psychologia, czy zarządzanie w połączeniu z nauką języków mogą otworzyć niejedne drzwi –  uważa ekspert z Hays Poland.   

Nadmienia, że wielu studiuje dwa kierunki, i to oba wymagające, jak na przykład inżynierski w połączeniu z filologią. Jego zdaniem, by dobrze przygotować się do wejścia na rynek pracy, warto w czasie studiów zainteresować się programami współpracy pomiędzy uczelniami a pracodawcami (takie są już chyba wszędzie), stażami, targami pracy (we Wrocławiu co roku organizuje takie Uniwersytet Ekonomiczny i Politechnika Wrocławska osobno). Na targach nie dość, że są konkretne oferty pod dane kierunki, to można poradzić się osób z działów rekrutacji i HR.

Te wskazówki pokrywają się z wnioskami wyciągniętymi z najnowszego badania portalu (z ofertami pracy) Pracuj.pl. „Pierwsze doświadczenia zawodowe odgrywają dużą rolę w dalszym rozwoju kariery. Często większą, niż np. ukończony kierunek studiów. Według 83 procent młodych respondentów każda podjęta praca była dla nich ważną lekcją na początku życia zawodowego. Badani podkreślali także, że rekruter doceniał informacje o innych dodatkowych aktywnościach, które podejmowali np. poza uczelnią czy miejscami pierwszej pracy.”

Dalej czytamy, że tylko co czwarty respondent nie angażował się w żadne niestandardowe działanie podczas studiów. W gronie trzech najczęściej wymienianych są: dodatkowe kursy językowe, wolontariaty i koła naukowe.

Pracuj.pl dotarło do grupy młodych osób, z której prawie wszyscy w momencie badania mieli pierwsze doświadczenie na rynku pracy. Trafić na pracujących studentów przecież nietrudno. Bartek studiuje na wrocławskim UE. Przez pierwsze trzy lata uczył się dziennie informatyki w finansach po angielsku. Magisterkę robi zaocznie, czyli weekendami, za pieniądze. W dni powszednie pracuje w młodej firmie zajmującej się płatnościami okiem. Dostał na rękę ponad 4 tysiące.

Nauka o uczeniu się

Bartek zdecydował się kontynuować studia, choć zaocznie, ale wśród jego rówieśników wzmacnia się tendencja do kończenia nauki na pierwszym stopniu, licencjackim lub inżynierskim, by szybciej wejść na rynek pracy. Dużo studentów uważa, że w dzisiejszych czasach magisterka jest zbędna. Czy to ruchy w dobrą stronę?

— Moim zdaniem nie, bo na uczelni poszerza się horyzonty. Wiele rzeczy można sprawdzić, przetestować. Zazwyczaj nie przynoszą natychmiastowych wymiernych korzyści finansowych, ale mogą prowadzić do odpowiedzi na trudne pytania. Gdy przed laty ktoś uczył się fizyki kwantowej, na nic przydawała mu się ta wiedza w praktyce. Teraz mówimy o komputerach kwantowych, które mają być rewolucją technologiczną — podaje przykład Daniel Nowak, ekspert departamentu rozwoju kadr w przedsiębiorstwach w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP).

Zdaniem Daniela Nowaka studia zawsze będą kilka kroków za potrzebami rynku. — Ani to dobre, ani złe. Tak po prostu jest — ocenia Daniel Nowak. — Przez trzy lata, czyli długość studiów licencjackich, wiele się potrafi zmienić. Kiedy student zaczyna, wchodzi w program nauczania dostosowany wcześniej  przez ekspertów do jakiegoś rynku pracy. A jak kończy, to wchodzi na zupełnie inny rynek — tłumaczy.  — Studia przygotowują do obecności na rynku pracy, do tego, aby się na nim znaleźć, poruszać się po nim. Są więc potrzebne. Dużą ich wartością jest nabywanie umiejętności uczenia się, zdobywania kwalifikacji. A podnoszenie kompetencji jest czymś nieodzownym na nowoczesnym rynku pracy. Bo on się zmienia. To co było popularne trzy lata temu, nie jest adekwatne do tego, co jest obecnie. Mimo to, obserwujemy, że osoby po studiach, niezależnie jakich, częściej podnoszą kompetencje w dorosłym życiu, uczestniczą w kształceniu ustawicznym, biorą udział w szkoleniach, kursach, procesach certyfikacji — zauważa ekspert PARP.

Ambitnym radzi, by naukę łączyli z pracą. Pracodawców natomiast zachęca, by w większym stopniu wpływali na to, czego uczelnie uczą studentów, tak aby akademicka rzeczywistość lepiej odpowiadała potrzebom rynku pracy i odwrotnie – tak aby firmy mogły efektywniej korzystać z nowej wiedzy, która jest tworzona i gromadzona w szkołach wyższych.  

Tymczasem 64 procent studentów i absolwentów, zapytanych w tym roku przez Pracuj.pl, powiedziało, że ukończenie studiów nie jest konieczne, by z powodzeniem rozwijać karierę zawodową. Dwa lata temu przy podobnej okazji taką opinię wyraziło dwa razy mniej pytanych.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*