Szansa

Jest awantura między Moskwą a Waszyngtonem, Obama obraził się na Putina, odwołał swoją wizytę w Rosji i co bardziej krewcy komentatorzy ogłaszają nawet wznowienie „zimnej wojny”. A wszystko przez niejakiego Edwarda Snowdena, który ujawnił totalną inwigilację internetu przez amerykańskie służby i uzyskał azyl w Rosji.

Przypomnijmy: ścigany przez amerykański rząd, były pracownik Agencji Bezpieczeństwa Narodowego nie mógł znaleźć schronienia w żadnym kraju na świecie. Bo Amerykanie powiedzieli, że którykolwiek przywódca udzieli mu pomocy, to skończy jak Allende i kilkadziesiąt tysięcy zamordowanych przez Pinocheta Chilijczyków. Nic dziwnego, że przestraszyła się Brazylia, Ekwador, Wenezuela, Kuba a nawet – uwaga! – Chiny. Chiny pozwoliły tylko tajnie umknąć Snowdenowi z Hongkongu do Moskwy.

A Snowden to przecież żaden pedofil gwałciciel, żaden morderca, żaden szef narkotykowego kartelu ani, tym bardziej, terrorysta. To tylko facet, który pokazał, że amerykańscy agenci – czyli amerykański rząd – może podsłuchiwać i podglądać wszystkich i wszędzie. Może podsłuchiwać i podglądać nawet panią kanclerz Merkel, prezydenta Putina i papieża Franciszka! O Tusku czy mężu stanu Sikorskim nie wspominając. Gość po prostu ujawnił, że amerykański rząd bezczelnie, tajnie i bez skrupułów łamie najbardziej podstawowe i święte prawa obywatelskie. Czyli jest Snowden bojownikiem o przestrzeganie podstawowych wartości cywilizowanego świata, po prostu.

Oczywiście Polska natychmiast, jak tylko pojawiła się plotka o możliwej prośbie o azyl, z obrzydzeniem odrzuciła taką opcję. Wartości i prawa obywatelskie to jedno i możemy je głosić – a obowiązek wierności umiłowanemu hegemonowi to drugie. Nieprawdaż?

I oto na całym wielkim świecie znalazł się jeden facet z jajami, jeden kraj, który się Ameryki nie przestraszył. Można wątpić, czy Putin zrobił to z umiłowania obywatelskich swobód, poczucia sprawiedliwości bądź przywiązania do obowiązującego systemu cywilizacyjnego wartości. Może uratował życie Snowdenowi tylko po to, aby pokazać, że jest taki jeden kraj na całym świecie, który się Ameryki nie boi i żeby pokazać Rosjanom, że ich prezydent i ich kraj są niezależni, wolni, suwerenni. I silni!

Może Rosja nie jest bogatym krajem, ale jest jedynym posiadającym militarną siłę i światowe sojusze, których nawet Amerykanie nie mogą lekceważyć. Dając azyl amerykańskiemu zbiegowi udowodniła swoją suwerenność światu i swoim obywatelom silniej, niż angażując się w Syrii czy Egipcie, gardłując na G-20 czy nawet podwożąc swoimi rakietami Amerykanów w kosmos.

Oczywiście, dla tej naszej klasy politycznej memłającej nieustannie o „godności” i „wolności” – a szczególnie dla tych wszystkich naszych „patriotów” żywiących się fobią antyrosyjską i antyniemiecką – decyzja Putina jest nie do zniesienia i nie do przetrawienia. Jakże to: ten satrapa, zamordysta okazał się ostatnią szansą dla ściganego bojownika wolności? A nie my?! 

No właśnie – nie my. Bo my też przestraszyliśmy się zemsty mocarstwa. I dlatego my, Polacy, i sto innych mniejszych narodów, powinniśmy chyba być zadowoleni, że całym światem nie rządzi jeden władca realizując wyłącznie i bezwzględnie własne interesy. Choćby w myśl prastarej mądrości: gdzie dwóch się bije, tam trzeci ma szanse. W końcu „Solidarność” i wolność zawdzięczamy nie umiłowaniu Polski i wolności przez Reagana, ale chęci prezydenta USA dokopania Breżniewowi.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*